środa, 27 października 2010

Coraz bliżej Święta?



Do Świąt Bożego Narodzenia, co prawda, jeszcze sporo czasu, ale jeśli czekacie na nie z utęsknieniem (jak ja) i nie możecie się doczekać przedświątecznej atmosfery (jak ja) i zaczynacie sobie coraz częściej pod nosem nucić "Coraz bliżej Święta, coraz bliżej Święta, coraz bliżej Święta, coraz bliżej Święta" (jak ja :D), to dobry moment, żeby wziąć udział w rozdaniu na blogu u TheOleskaaa All&nothing - girl`s stuff. Do wygrania pięć lakierów China Glaze z najnowszej kolekcji świątecznej, a więc cuda, cudeńka w najmodniejszych świątecznych kolorach ;).


Mimo że dopiero kończy się październik, ja już czuję klimat zbliżających się wielkimi krokami Świąt? Uwielbiam ten okres w roku! A Wy? :))))

czwartek, 21 października 2010

TAG: Do Re Mi Fa Sol La Si Do

Zabierałam się do tego muzycznego tagu normalnie jak pies do jeża. Wreszcie jednak udało mi się zebrać tyłek w troki i oto dzisiaj zaprezentuję Wam swoje gusta muzyczne :D. Dziękuję wszystkim tym, którzy mnie tagowali i przepraszam jednocześnie, że tak długo kazałam Wam czekać ;).

Pomysłodawczynią zabawy jest Farizah (http://farizah-lubin.blogspot.com/), która tagowała mnie jako pierwsza.

Zasady są bardzo proste:
- wybierz 10 ulubionych piosenek
- zaproś do zabawy 5-10 blogowiczów i powiadom ich o tym komentarzem

Na wstępie zaznaczę, że wybór 10 piosenek był dla mnie istną katorgą. O ile z muzycznymi nowinkami jestem raczej na bakier i właściwie nie do końca orientuję się, co dzisiaj dzieje się w tej branży, to istnieje muzyka, która mnie ukształtowała i do której wracam z utęsknieniem, mimo że momentami "trąci myszką" ;).
Zanim zaczniecie słuchać, musicie wiedzieć, że Mizz latała kiedyś po świecie w glanach (tudzież w martensach w wersji kanarkowożółtej lub trawiastozielonej :D), spodniach z dziurami i skórze po cioci, a jedyna muzyka, która wydawała jej się do zaakceptowania to rock, grunge (!), punk i reggae :D. Dzisiaj mój gust muzyczny nieco złagodniał i dopuszczam do swoich uszu, i to całkiem chętnie, inne gatunki muzyczne. Nie zdziwcie się więc, że moje 10 piosenek, to jeden wielki miszmasz ;).

Zaczynamy!

1. Nirvana - Lake of Fire (bo od tego wszystko się zaczęło, tzn. zaczęło się od "Smells Like Teen Spirit", ale uwielbiam głos Kurta w "Lake of Fire")



2. Alice in Chains - Would? (bo... ojej, no po prostu :DDDD)



3. Ugly Kid Joe - Cats in the Craddle (bo jak dzika uczyłam się jej grać na gitarze - biedni domownicy ;))



4. Hey - Cisza ja i czas (bo uwielbiam Hey, a to była pierwsza piosenka, jaką zagrali, podczas mojego pierwszego ich koncertu - sentyment :))))



5. Republika - Sexy doll (bo koncert tego zespołu był jednym z moich pierwszych, a z tą piosenką chciałam startować w "Szansie na sukces", oczywiście gdybym kiedykolwiek nauczyła się śpiewać ;P)



6. Bakshish - Daj mi siłę (ze względu na nadmorskie wspomnienia, kto był ten wie ;))



7. H-Blockx - Little girl (śpiewało się, oj śpiewało się :))



8. Faith No More - Easy (po prostu lubię, uwielbiam!)



9. Orishas - Bruja (bo to moja "erasmusowa" piosenka, no i ten teledysk!!! :D)



10. M.I.A. - Paper planes (bo towarzyszyła mi każdego dnia w berlińskim metrze :))




No to tyle :) Nawet nie wiecie, ile piosenek musiałam wyeliminować ;). Muszę przyznać, że sporządzenie tego tagu, wybieranie piosenek itd. sprawiło mi wielką frajdę, istny powrót do przeszłości :)))

Ze względu na to, że tak bardzo spóźniłam się z odpowiedzią na tag, nie taguję nikogo konkretnego. Zapraszam do zabawy wszystkich, którzy mają na to ochotę. To naprawdę świetna rozrywka! :D

poniedziałek, 18 października 2010

Żuczek

Jeśli śledzicie mojego bloga już jakiś czas z pewnością wiecie, że nie przepadam za perłowymi, połyskliwymi, brokatowymi, ogólnie wszelkimi odbiegającymi od kremów, lakierami ;). Wibo nr 74 kupiłam o tak, na spróbowanie, bo był tani i dość interesująco wyglądał w buteleczce. Myślałam, że będzie sobie stał na półce i zajmował miejsce, aż w końcu odejdzie w niepamięć. Dziś jednak nadszedł jego debiut i muszę powiedzieć, że dawno żaden lakier nie miał tak udanej premiery :D.

Zdjęcie w świetle dziennym, na paznokciach baza+dwie warstwy lakieru+top coat
Zdjęcie z fleszem
Odcień nr 74 to duochrome (tak przynajmniej mi się wydaje - w kwestii lakierowej terminologii wciąż jeszcze się dokształcam ;)) o szarawo-stalowej bazie z shimmerem w kolorze wina. Co ciekawsze, lakier w słońcu pięknie opalizuje na zielono-złoto niczym pancerzyk żuczka. Próba uchwycenia tego efektu na zdjęciach zakończyła się oczywiście fiaskiem, co nieco widać jedynie w buteleczce.

Lakier mnie zauroczył!!! Efekt jest subtelny, a mimo wszystko przykuwa uwagę. Kolor świetnie komponuje się z brązowymi i fioletowymi fatałaszkami ;). Jak znalazł na jesień! Co ciekawe, "duochromy" ostatnio są niezwykle modne, wystarczy spojrzeć na ostatnie kolekcje takich marek jak O.P.I. (Burlesque), Orly, China Glaze (kolekcje świąteczne), czy MAC (Fall Trend Collection oraz Venomous Villains). Z lakierem Wibo za jedyne 5 zł możemy się więc idealnie wpisać w jesienne trendy :)))).

Również pod względem jakości Wibo nie odstaje od droższych marek. Lakier ma idealną konsystencję, nie rozlewa się skórkach, dwie warstwy dają efekt pełnego krycia, schnie bardzo szybko, jest niesamowicie trwały! Inne odcienie z tej kolekcji byłam "zmuszona" zmyć po ok. 5 dniach i to tylko dlatego że znudził mi się kolor :D. Piękne odcienie, niesamowita trwałość, niska cena - czegóż chcieć więcej?!

A Wam podobają się żuczkowate jesienne trendy?:)

wtorek, 12 października 2010

WIELKA WYPRZ!!!!! ;)

Jeszcze we wrześniu, zainspirowana głównie amerykańskimi YouTubowiczkami, zapowiadałam wyprzedaż kosmetyków na moim blogu. Po zastanowieniu doszłam jednak do wniosku, że zarówno dla mnie jak i dla potencjalnych klientów najbezpieczniej będzie, jeśli kosmetyki przeznaczone na sprzedaż wystawię na allegro.

Rozmiary mojej "kolorowej" kosmetyczki zaczęły mnie w pewnym momencie przerażać. Wymianka w tym wypadku raczej nie rozwiązałaby problemu ;). Postanowiłam sprzedać kilka produktów, których nie używam ze względu na masę innych, podobnych i w przypadku których szkoda mi, aby marnowały się "niekochane" w mojej kosmetyczce. Może któraś z Was znajdzie dla nich przytulne miejsce w swoim kuferku?;) Ceny są, moim zdaniem, dość przystępne :). Oczywiście w żadnym razie nie nakłaniam nikogo do kupna. Trochę autoreklamy jednak musi być, w końcu reklama - dźwignią handlu ;). 

W razie gdyby któraś z Was była zainteresowana zakupem któregoś z produktów zamieszczam poniżej zdjęcia kosmetyków na sprzedaż oraz linki do moich aukcji. Miłego przeglądania :)

Paletka essence z limitowanej edycji "Secrets of the Past"

Róż/rozświetlacz do policzków essence z limitowanej edycji "Crazy About Colour"

Róż/bronzer Artdeco


Pomadka NYX w kolorze 501 Iris

Róż do policzków INGLOT nr 53

Puder sypki Inglot nr 14

Cienie MAC (Sumptuous Olive oraz Soft Brown) + paletka na 4 cienie

Kredka do oczu INGLOT nr 27 

Ceny, dokładne opisy produktów, kolorów i inne istotne informacje znajdziecie w opisach danych aukcji :).

Pozdrawiam Was ciepło z mroźnego Poznania!!!

niedziela, 10 października 2010

"Rodem z lamusa"

Jakiś czas temu jedna z moich czytelniczek zasugerowała mi stworzenie posta na temat mojej biżuterii w stylu vintage. Jestem wielką fanką tego trendu, który pod postacią koronek, bufiastych rękawów, słodkich kokardek, motywów kwiatowych a także wszelkiego rodzaju dodatków stylizowanych na "rodem z lamusa" już od dość dawna gości w modzie.

Co oznacza słowo "vintage"? Jest to wbrew pozorom termin zaczerpnięty z terminologii winiarskiej. W języku angielskim używa się go do określania dobrego gatunkowo, szlachetnego wina, "vintage" może być również dzieło, które w języku polskim określilibyśmy jako klasyczne, w modzie zaś mianem "vintage" określamy coś podstarzałego, coś nie z tej epoki. Za "przestarzałe" uznaje się więc ubrania oraz dodatki inspirowane trendami z poprzednich dekad, najczęściej starszymi niż 25 lat, które nie stronią jednakże od połączeń ze stylem współczesnym.

Osobiście uwielbiam wszelkiego rodzaju "lamusowe" akcenty w garderobie. Cieszy mnie niezmiernie, że w sklepach ze sztuczną biżuterią, poza wszędobylskim kiczem, coraz częściej można znaleźć ciekawe i przede wszystkim dość solidnie wykonane dodatki za przystępną cenę. Oto kilka z nich w formie biżuteryjnej (informacje o miejscu zakupu oraz cenie znajdziecie pod poszczególnymi zdjęciami :)):
Pierścień w stylu wiktoriańskim (Six, cena: 24,90 zł)
Kolczyki w formie ażurowych kul - zdecydowanie moje ulubione :))) (Six, cena: ok. 20-25 zł)
Ażurowe kolczyki (Apart, cena: brak informacji - prezent ;))
Kolczyki w stylu wiktoriańskim z wizerunkiem amora (Bijou Brigitte, cena: ok. 30 zł)
Perełki z kokardkami (Six, cena: 19,90 zł)

Bransoletka z motywem róży - choć mam ją zaledwie od wczoraj, zdecydowanie ląduje wśród ulubionych :D (Six, cena: 24,90 zł)
Otwierane serduszko na krótkim łańcuszku (Bijou Brigitte, cena: 9,90 Euro)
Otwierane serduszko na długim łańcuszku (Rossmann, cena: 24,90 zł)
Naszyjnik w romantycznym stylu z otwieranym sercem (Bijou Brigitte, cena: 9,90 Euro)

A Wy lubicie taką biżuterię? A może Wasz styl jest zupełnie inny? Bardziej nowoczesny? Bardziej awangardowy? Bardziej klasyczny? A może preferujecie inny sposób urozmaicania swojego stroju? Pochwalcie się :))))

piątek, 8 października 2010

Rozdanie u Sunny Monday!

Zapraszam Was na rozdanie u Sunny Monday!

Zabawa trwa do 7 listopada 2010. Nie przegapcie swojej szansy:)))) Oto, co przy odrobinie szczęścia może się znaleźć w Waszej kosmetyczce:)))))

Pierwsza nagroda:


Druga nagroda:


Trzecia nagroda: niespodzianka:D

Nie zapomnijcie również przeczytać lakierowych postów! Ostrzegam jednak: mania kolorowania zaraża :D

Good Luck!

środa, 6 października 2010

Nagroda wędruje do. . .

Nie ma nic milszego niż zostać wyróżnionym za coś, co robi się z największą przyjemnością, czyli blogowanie :)))


Wyróżnienie przyznały mi Sunny Monday, której lakierowego bloga czytam regularnie oraz pannajonanna, której bloga z pewnością regularnie czytać zacznę :)))) Dziękuję Wam moje Panie!!!

Oto i zasady:
1. Umieść powyższe zdjęcie na swoim blogu
2. Przyznaj nagrodę 12 blogerom
3. Podlinkuj nagrodzone blogi
4. Poinformuj zwycięzcę o przyznanym wyróżnieniu
5. Podziel się linkiem do bloga osoby, która przyznała Ci nagrodę

Ostatnie promyki letniego słońca wędrują do:
1. Agi`s Boutique
2. All&Nothing Stuff
3. Azjatycki Cukier
4. Baba przy garze
5. Black Beauty Bag
6. Confessions of polishaholic
7. Gęsia Skórka
8. Jak pięknie być kobietą
9. Kobiece pogaduchy
10. kobieta przed 30
11. Moja kosmetyczka
12. Zakupowo, kosmetykowo - Cantiq

Zapraszam do wspólnej zabawy!

W zanadrzu mam wciąż tag muzyczny, co byście nie myślały, że o jakimś wyróżnieniu zapomniałam lub je zignorowałam. Wybór 10 piosenek wymaga jednak głębszego pomyślunku :)))

poniedziałek, 4 października 2010

Powrót do korzeni

Wspominałam w ostatnim poście lakierowym, że wracam do korzeni. Ów powrót tyczy się nie tylko koloru lakieru na paznokciach, ale również moich preferencji serialowych. Na stronach internetowych umożliwiających oglądanie seriali on-line można czasami znaleźć prawdziwe perełki. Moją ostatnio na nowo odkrytą perłą jest "Ally McBeal" - wspomnienie mych lat "szczenięcych" ;).

(od lewej: Renee Radick, Nell Porter, Billy Thomas, Ally McBeal, John Cage, Richard Fish, Ling Woo, Georgia Thomas)
Pamiętam dobrze moje pierwsze chwile z "Ally" - ześwirowana, kochliwa prawniczka cierpiąca na chroniczne przywidzenia wcale mnie nie zachwyciła. Chyba byłam wtedy zbyt młoda, w każdym razie w 8 klasie podstawówki środowisko bostońskich prawników jakoś mnie nie interesowało. Do czasu...

Na serial natknęłam się ponownie, będąc w liceum, jakoś w połowie drugiego sezonu, i tak pozostałam z nim wiernie już do samego końca, a dzisiaj wracam do niego znowu, w sumie po raz trzeci. To chyba mówi samo za siebie :).
Czy muszę w ogóle komukolwiek streszczać akcję? Wydaje mi się, że serial to klasyk i większość (pań) dobrze go zna. W telegraficznym skrócie napiszę tylko, że akcja toczy się kancelarii prawniczej Cage&Fish, której pracownicy to chodzące osobliwości podejmujące się prowadzenia niemniej osobliwych spraw. Jak się okazuje w Stanach Zjednoczonych można pozwać za wszystko: za noszenie zbyt krótkich lub zbyt długich spódnic, za bycie ładnym lub brzydkim, za molestowanie seksualne w myślach, za  zapasy w błocie i wiele, wiele innych...:D Czasami akcja potrafi sięgać absurdu, a mimo to serial opowiada o samotności, o poszukiwaniu prawdziwej miłości, w dwóch słowach bawi i wzrusza zarazem. Do dziś pamiętam (uwaga dla tych co nie oglądali, będą spoilery) jak w środowy wieczór roniłam gorzkie łzy z powodu śmierci Billy`ego, pisząc do koleżanki sms o krótkiej treści "Billy...", do dziś pamiętam jak zaśmiewałam się z "Ziółka" jąkającego się niczym świnka Porky (ach to słynne "abedeabedeabede..." :D), do dziś pamiętam, jak wzdychałam do Roberta Downey`a Jr., nie mogąc mu jednocześnie wybaczyć, że odszedł. W skrócie "Ally" to dla mnie album pełen wspomnień, do których chętnie wracam.

(Robert Downey Jr. aka Larry Paul)

Za co kocham "Ally McBeal"?
1. Za John`a Cage ("Ziółko"), jego gwiżdżący nos, buty ortopedyczne oraz ćwiczenia izometryczne, a przede wszystkim za taniec z Barry`m White`m w tle (klik) :D
(Peter MacNicol aka John Cage)

2. Za Calistę Flockhart, bo któż mógłby zagrać Ally lepiej?

(Calista Flockhart aka Ally McBeal)

3. Za piosenkę przewodnią (klik) i ogólnie dobrą muzykę :)

(Vonda Shepard aka Vonda Shepard ;D)

4. Za Richarda Fish`a i jego "fiszyzmy" (nic tylko notować!;))

(od lewej: Richard Fish, Nell Porter, Renee Radick, Ally McBeal, Elaine Vassal)
5. Za to, że takie sceny, można zobaczyć tylko w tym serialu :D





A Wy kochacie Ally? ;) Piszcie, piszcie! Jak zwykle jestem żądna Waszych opinii :))).

sobota, 2 października 2010

Czerwono mi!

Nie wiem, co mi jest. Dawno nie nosiłam czerwieni na paznokciach, nawet nie lubię czerwonego koloru, a mimo to moja kolekcja lakierów powiększyła się ostatnio o dwa takie odcienie. Chyba wracam do korzeni ;). Chciałyście zobaczyć moje pozostałe zdobycze z ostatniego polowania, jakie urządziłam na Catrice - oto i one: Let`s talk about Barrie oraz Caught Me On The Red Carpet.
Let`s Talk About Barrie
Let`s Talk About Barrie miał być "borówą", jednak moim zdaniem trochę mu do borówki brakuje. Jest to czerwień z nutką maliny. Mimo że w buteleczce lakier wygląda dość borówkowo, to na moich dłoniach odcień ten zdecydowanie bardziej wpada w czerwień. Przyznam, że czuję się lekko zawiedziona, bo dla "krwistych" paznokci kupiłam specjalnie Caught Me On The Red Carpet, który w buteleczce wyglądał na bardzo głęboką, niemalże vampową czerwień.
Caught On The Red Carpet
Niestety, różnica pomiędzy obydwoma odcieniami na paznokciu jest minimalna, widoczna w ostrym świetle dziennym, w słońcu, w świetle sztucznym natomiast właściwie niedostrzegalna (na zdjęciach widać różnicę, ale wierzcie mi, że dla gołego oka jest ona naprawdę minimalna). Ponadto, "czerwony dywan" w opakowaniu wygląda na nieco ciemniejszy niż jest w rzeczywistości, na paznokciu to klasyczna, zgaszona czerwień, w sumie bardzo elegancka, nie bijąca po oczach. "Ploteczki o Barrie`m" natomiast w buteleczce są nieco jaśniejsze i po aplikacji tracą w moim odczuciu swoje malinowe tony. Oba lakiery sprawiają, że skóra moich dłoni wydaje się bielsza, bardziej alabastrowa, nie jestem przekonana, czy lubię ten efekt. Mam również wrażenie, że są one nieco rzadsze niż moje pozostałe lakiery z Catrice, choć być może wynika to po prostu z ich świeżości.

Oba odcienie to całkiem fajna propozycja na jesień. Gdybym jednak miała wybierać spośród tych dwóch, zdecydowałabym się chyba na "borówę", bo jednak jest to ciut bardziej interesujący kolor niż klasyczny, trochę nudnawy czerwony. A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...