środa, 30 listopada 2011

Dzień Darmowej Dostawy

źródło: supplysalons.com
Dziewczyny, dziś jest Dzień Darmowej Dostawy. Jeśli planowałyście ostatnimi czasy jakieś zakupy kosmetyczne, dzisiaj jest najlepsza pora, żeby złożyć zamówienie i zaoszczędzić parę groszy na listonoszu ;))). Pamiętajcie jednak, żeby najpierw sprawdzić, czy dany sklep bierze udział w akcji. Tutaj >>>>>www.dziendarmowejdostawy.pl<<<<< możecie sprawdzić, czy sprzedawca znajduje się na liście.

Ja się pokuszę o zakup kilku BB kremów z AsianStore, a Wy? Miłego buszowania w sieci :)))

niedziela, 27 listopada 2011

Hot or not?

Lubię jesień, choćby z tego względu, że wreszcie można bezkarnie nosić ciemne kolory na paznokciach. Jestem fanką wszelkich vampowych odcieni, wydają mi się bardzo charakterne. Dziś chciałabym Wam pokazać dość nietypową mieszankę vampu z burleską, mianowicie odcień OPI Teasy-Y Does It z zeszłorocznej kolekcji Burlesque.


Kolor to bardzo ciemny burgund, który dzięki całemu mnóstwu czerwono-złotych drobinek w dziennym świetle wcale nie wygląda na czarny, w sztucznym zaś nabiera za ich sprawą cudownego winnego blasku. Jest to lakier idealny dla tych, którzy lubią ciemnie odcienie na paznokciach w połączeniu z odrobiną bling-bling :))). Zazwyczaj nie przepadam za tego typu wykończeniem, ale w tym wydaniu całkiem mi się podoba, choć przyznam szczerze, że wielkich ochów i achów mimo wszystko we mnie nie wzbudza ;))). Myślę, że jest to fajna alternatywa dla dość płaskiego odcienia Lincoln Park After Dark. 

A Wy co sądzicie? Hot or not?:)))

piątek, 25 listopada 2011

Sokoli wzrok?

Gdybyście zliczyły czas, który każdego dnia spędzacie przed komputerem, wynik byłby w sekundach, minutach czy godzinach? Ja przed ekranem siedzę w pełnym skupieniu bite 8 h w pracy i później jeszcze dobrych kilka godzin w domu, a to na portalach społecznościowych, a to przeglądając blogi, a to oglądając seriale... Po takim dniu nasze oczy bywają naprawdę zmęczone, a zmęczona ślipia równają się najczęściej zmęczeniu całego organizmu. Jak temu zapobiegać? Po pierwsze ograniczyć czas spędzany przed komputerem ;))), po drugie częste zmęczenie oczu może oznaczać wadę wzroku, warto więc udać się po poradę do okulisty, po trzecie można zastosować odpowiednie krople.


Ostatnio miałam przyjemność testować krople Starazolin HydroBalance One, których stosowanie zaleca się, gdy nasze oczy narażone są na działanie drażniących czynników (kurzu, dymu, klimatyzacji, wiatru, chlorowanej wody i innych), przy obniżonej częstości mrugania spowodowanym długotrwałym oglądaniem tv, czytaniem, pracą przed monitorem, prowadzeniem samochodu a także gdy jesteśmy użytkownikami soczewek kontaktowych.

Do tej pory tego typu produkty były mi obce, bo nigdy jakoś nie odczuwałam potrzeby ich stosowania. Dla mojego mężczyzny tymczasem jest to jeden z głównych akcesoriów w pracy. Jak widać więc różni ludzie, różne potrzeby. Krople faktycznie przynoszą ulgę. Często wydaje mi się, że po pracy jestem fizycznie wykończona, efekt ten znika jednak, gdy pozwalam swoim oczom odpocząć. Starazolin zdecydowanie wspomaga ten proces.
Krople możecie również z powodzeniem zastosować w codziennym makijażu do... nakładania na mokro pigmentów :))). Płyn jest nieco oleisty, dzięki czemu nie wysusza powiek jak woda, cienie po aplikacji są również niezwykle trwałe. To taki mały myk, który kiedyś podpatrzyłam na YouTube ;))).

Jedna rzecz, której jednak nie mogę przeboleć, to opakowanie. W paczce znajduje się 12 ampułek po 0,5 ml (cena: 17 zł). Na jedną aplikację płynu jest zdecydowanie za dużo, ampułki nie da się niestety ponownie zamknąć, więc albo zużywamy wszystko od razu, albo reszta ląduje w koszu. Takie rozwiązanie według mnie jest zupełnie niepraktyczne i tylko zmusza użytkownika do tego, by kupować produkt częściej. Dobra wiadomość jest jednak taka, że producent oferuje także opakowanie o pojemności 10 ml (cena: 15 zł), które jest wielokrotnego użytku.

Krople to rzecz przydatna, ale dla mnie, mimo iż sokolim wzorkiem cieszyć się nie mogę, z pewnością nie niezbędna, nie sądzę więc, żeby na stałe zagościły w mojej kosmetyczce. A Wy używacie tego typu specyfików?
   

sobota, 19 listopada 2011

Krem rodzinny

Dziś mam dla Was recenzję Rodzinnego Kremu Pielęgnacyjno-Ochronnego do twarzy i ciała marki FLOS-LEK (cena: 15,45 zł za słoik 250ml). Według producenta jest to produkt hipoalergiczny dla całej rodziny. Jego zadaniem jest ochrona skóry przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych, takich jak wilgoć, wiatr, niska temperatura, wysuszone centralnym ogrzewaniem lub klimatyzacją powietrze. Kosmetyk ma zapewniać długotrwałe nawilżenie, łagodzić podrażnienia, zmniejszać uczucie napięcia i szorstkości, a także pozostawiać skórę miękką i delikatną.

Kierując się opisem, można by powiedzieć, że jest to produkt idealny na aktualną porę roku, kiedy nasza skóra domaga się szczególnej ochrony przed działaniem czynników zewnętrznych.  Krem jest treściwy, ciężki w swej konsystencji. Wydawałoby się, że dzięki tym właściwościom będzie nawilżał bardzo solidnie. Niestety... moich oczekiwań do końca nie spełnił. Owszem skóra po zastosowaniu wydaje się odżywiona, ale tylko na chwilę. Po wieczornej aplikacji przy aktualnie wysuszonym centralnym ogrzewaniem powietrzu rano czuję już lekkie swędzenie, co dla mnie jest wyraźnym znakiem, iż kosmetyk nie spełnił swej roli i moja skóra w dalszym ciągu woła "pić".  Pomimo zapewnień producenta o łatwości nakładania krem rozprowadza się bardzo tępo, potrzebuje również dobrą chwilę, żeby się wchłonąć. Brak długotrwałych efektów nie rekompensuje utrudnionej obsługi. Na skórze twarzy produktu nie testowałam, gdyż, co tu dużo gadać, po prostu nie mam odwagi...

Myślę, że krem może sprawdzić się u osób o niewymagającej cerze. Jego niewątpliwą zaletą jest spora uniwersalność. Ze względu na neutralny zapach przypominający nieco produkty Nivea z powodzeniem stosować mogą go również mężczyźni. Kosmetyk zyskał także pozytywną opinię Centrum Zdrowia Dziecka, a więc i dla najmłodszych powinien być odpowiedni. Summa summarum w jednym mogę przyznać producentowi rację - bez wątpienia jest to prawdziwy krem rodzinny :).

Skład INCI: Aqua, Paraffinum Liquidum, Ethylhexyl Stearate, Octyldodecanol, Isopropyl Myristate, Glycerin, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Synthetic Beeswax, Cera Alba, Glyceryl Oleate, Phenooxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylene Glycol, Zinc Stearate, Stearoxy Dimethicone, Magnesium Sulfate, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Parfum.

niedziela, 13 listopada 2011

Dla tych, co boją się duchów :)))

Lubicie się bać? Ale tak nie za bardzo... Lubicie historie o duchach? Ale tylko te trochę mniej straszne... Lubicie opowieści o dziwnych stworach, które rzekomo żyją wśród nas? Ale tylko o tych dobrych, nie robiących nikomu krzywdy... Jeśli na wszystkie pytanie odpowiedziałyście twierdząco, to powieść "Spadek" J. D. Bujak jest zdecydowanie dla Was :))).

Książka opowiada historię młodej lekarki Małgorzaty, która otrzymuje w spadku kamienicę i z nadmorskiego Gdańska przeprowadza się do położonego na południu Krakowa. W budynku szybko zaczynają dziać się dziwne i niepojęte dla twardo stąpającej po ziemi Megi zjawiska, wokół zaś kręcą się coraz dziwniejsi ludzie...

Osobiście fanką historii o duchach nie jestem. Z natury bywam typem dość strachliwym. Tym razem jednak postanowiłam zaryzykować i nie żałuję!  Opisy zjawisk paranormalnych są naprawdę fenomenalne. Pogrążając się w lekturze, na własnej skórze jesteśmy w stanie poczuć zimny powiew w pokoju i dreszczyk emocji. Historia budynku potrafi wzbudzić prawdziwe zainteresowanie czytelnika. Czy mury i kiedyś zamieszkujące je osoby mogą chcieć nam coś powiedzieć? Okazuje się, że tak! Sami bohaterowie wzbudzają już nieco mniejsze emocje. Opowieść o międzyludzkich relacjach wydaje się chwilami niezbyt wiarygodna, wątek damsko męski nieco tandetny, zakończenie znowu zbyt efekciarskie i "na fali" (nie chcę zdradzać szczegółów, ale po tym jak dobrniecie do ostatnich stron powieści, zrozumiecie, o co mi chodzi ;)). Z drugiej jednak strony, czy książce traktującej o duchach w ogóle można zarzucać brak wiarygodności? Przecież cała akcja z założenia ma być niewiarygodna! I to lubię, bo potem nie muszę się długo bać :D.

Summa summarum mogę powiedzieć, że książkę czyta się świetnie i cieszy mnie, że tak dobra literatura rozrywkowa powstaje również w Polsce. Chętnie obejrzałabym film na bazie tej historii. A Wy co sądzicie? Czytałyście już? Przeczytacie kiedyś?

sobota, 12 listopada 2011

Cisza w eterze...

Exhibition of Jean-Michel Folon

Cicho tutaj ostatnio... chwilowo nie mam zupełnie głowy do blogowania. Spowodowane jest to tym, że jestem właśnie na etapie poszukiwania swoich własnych czterech ścian i dosłownie 24 h moją głowę zaprzątają myśli dotyczące metraży, układów pokoi, pionów, instalacji itp. itd. Nigdy nie sądziłam, że będzie to decyzja tak trudna... Byłam dziś w centrum handlowym i powiem Wam, że z tego wszystkiego nie miałam nawet ochoty oglądać wystaw, nie wspominając już o zakupach. Może to i lepiej, bo łatwiej będzie mi zacisnąć nieco pasa ;))).

Co za tym idzie, zakup kosmetyków ograniczyłam niemalże do zera, mam w zanadrzu jeszcze kilka recenzji, ale w tej chwili kompletnie brak mi weny do pisania. A może macie ochotę na recenzję prezentowanych ostatnio przeze mnie książek? Nie zdążyłam jeszcze, co prawda, przeczytać wszystkich, ale chętnie podzielę się z Wami wrażeniami z tych, które już udało mi się pochłonąć.

Mam nadzieję, że jesień nie daje się Wam jakoś szczególnie we znaki i że nie dopadła Was listopadowa depresja. Powiem Wam w sekrecie, że ja dla odstresowania grywam wieczorami w Simsy, bo w końcu nie ma to jak wieść w pełni poukładane i bezstresowe, wirtualne życie ;))).

Ściskam Was gorąco i do zaklikania!

sobota, 5 listopada 2011

Siła sugestii

Swego czasu zarówno w kosmetycznej blogosferze jak i na YouTube bardzo głośno było o odżywce do włosów Biovax marki L`biotica. Produkt niczym salonowy lew krążył po najbardziej poczytnych blogach i gościł niemalże na każdym oglądanym przeze mnie swego czasu kanale urodowym. I jak tu nie ulec sile sugestii? Oczywiście musiałam spróbować i o rzekomym cudownym działaniu przekonać się na własnych włosach. Odżywkę do włosów przetłuszczających się zakupiłam w Superpharm w promocyjnej cenie ok. 20 zł za słoik o pojemności 250 ml, cena regularna waha się w granicach 30-35 zł.


Odżywka ma postać intensywnie regenerującej maseczki zawierającej wyciąg z pokrzywy, miodu oraz henny. Jej zadaniem jest nie tylko odżywienie włosów, ale również regulacja wydzielania sebum. Produkt nie zawiera parabenów, SLS-ów oraz glikolu propylenowego. Maskę należy nakładać na włosy ok. 2 razy w tygodniu i pozostawić pod termoczepkiem na ok. 20 min.


Początkowo zupełnie nie rozumiałam fenomenu tej odżywki, nie widziałam praktycznie żadnych efektów i na jakiś czas całkowicie ją odstawiłam. Przypomniałam sobie o niej po kilku miesiącach i postanowiłam dać jej jeszcze jedną szansę. Nagle okazało się, że maska naprawdę działa. Włosy zrobiły się lśniące, przyjemnie sypkie, widocznie odżywione. Klucz do sukcesu to bez wątpienia cierpliwość. Maskę trzeba definitywnie stosować według zaleceń producenta, inaczej nie zobaczymy efektów. Nie jest to więc produkt łatwy w użyciu, wymaga regularnego stosowania i czasu, a nie każdy może pozwolić sobie na latanie po domu w kąpielowym czepku.  Nie zauważyłam jednak, żeby produkt zapobiegał przetłuszczaniu się włosów. W tej kwestii nawet po długotrwałym stosowaniu raczej nic się nie zmieniło.

Maskę naprawdę polubiłam, stosuję ją przeważnie raz w tygodniu, w weekend, gdy mam trochę więcej czasu dla siebie. Chcąc uzyskać zauważalne efekty, musimy zarezerwować sobie pół godziny na ciepłą kąpiel w termoczepku. Później możemy już tylko cieszyć się lśniącą czupryną :))). I co Wy na to? ;)))


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...