poniedziałek, 28 marca 2011

Z zielenią jej do twarzy

Z Waszych komentarzy pod postem konkursowym zdążyłam wyczytać, że lubicie posty lakierowe. Bardzo mnie to cieszy, bo ja takie notki zamieszczam z ogromną przyjemnością :))).
Podczas wczorajszych zakupów w Rossmannie udało mi się upolować szmaragdową zieleń z Wibo nr 78. Piszę upolować nie bez przyczyny, bo czasami mam wrażenie, że w danych drogeriach jak na złość nagminnie uzupełniają akurat te kolory, które w ogóle mnie nie interesują, czytaj brokatowe błękity, mleczne róże i shimmerowe czerwienie, a więc jak dla mnie "fuj", "yuck" i "ble" (każdy ma inny gust, wiadomo nie od dziś ;))).

No ale mam wreszcie moją piękną butelkową zieleń z bardzo subtelnym shimmerem. Wreszcie jakiś głęboki odcień zieleni, który na paznokciach faktycznie wygląda na zielony (a nie na czarny). Aplikacja jak marzenie! Pierwsza warstwa kryje słabiutko, ale druga już fajnie wyrównuje koloryt i nadaje niepowtarzalny połysk. Muszę przyznać, że seria Wibo Extreme Nails jest naprawdę udana. Lakiery czarują kolorami, są również bardzo trwałe. Przy cenie 5,69 zł za buteleczkę naprawdę nie ma na co narzekać!

Moim zdaniem kolor jest naprawdę unikatowy. Bardzo mi się podoba, tylko zastanawiam się, do jakich ubrań (poza czarnymi) będzie pasował? Jakieś pomysły? :)))

sobota, 26 marca 2011

500!

Nastała owa wiekopomna chwila! Dziś mój blog osiągnął magiczną liczbę 500 obserwatorów!!! W ramach podziękowań za to, że jesteście, że czytacie, komentujecie i doradzacie przygotowałam dla Was 3 upominki, wśród których znajdzie się coś dla ciała i coś cieszącego duszę, a przede wszystkim oczy ;)))).

Upominek nr 1
Zestaw minilakierów OPI z kolekcji szwajcarskiej (3,75 ml), a w nim:
- Lucerne-tainly Look Marvelous
- Yodel Me On My Cell
- Color So Hot it Berns
- Rapid Dry Top Coat
Odżywczy krem do ciała Nutriextra (200 ml) marki Vichy

Upominek nr 2
Zestaw Seche do francuskiego manicure (3,6 ml), a w nim:
- Seche Clear Crystal Clear Base Coat
- Seche Porcelain Nail Lacquer
- Seche Rose Nail Lacquer
- Seche Vite Dry Fast Top Coat
Odżywczy krem do ciała Nutriextra (200 ml) marki Vichy

Upominek nr 3
Zestaw do pielęgnacji dłoni OPI Happy Spa-lidays, a w nim:
- Avoplex High-Intensity Hand & Nail Cream (50 ml)
- Avoplex Exfoliating Cuticle Treatment (30 ml)
- Avoplex Cuticle Oil to Go (7,5 ml)
Wisiorek z H&M w kształcie misia z sercem z różowych cyrkonii

Jak wziąć udział?
1. Musisz być publicznym obserwatorem mojego bloga
2. Zostaw komentarz pod tym postem wraz z nickiem, pod którym obserwujesz bloga (adres e-mail również mile widziany)
3. Napisz w komentarzu, o czym chciałabyś/chciałbyś przeczytać na moim blogu, jakie tematy interesują Cię najbardziej

Jak zdobyć dodatkowe losy?
1. Zamieść notkę na temat rozdania wraz z linkiem do posta na swoim blogu (+1 los)
2. Zamieść mnie w swoim blogrollu (+1 los)
3. Napisz o rozdaniu na twitterze, podając linka i mój nick @xMizzVintage (+1 los). Pamiętaj proszę o umieszczeniu @ przed nickiem, abym mogła przeczytać Twój wpis.

Proszę, abyś o chęci wzięcia udziału w konkursie i wszystkich dodatkowych losach poinformował/a mnie w jednym komentarzu, zamieszczając również odpowiednie linki do blogów i postów. Komentarze bez linków nie będą brane pod uwagę.
Ze względu na sporą wagę paczek, nagrody wysyłam jedynie w obrębie Europy. Jeśli mieszkasz na innym kontynencie i chciałabyś/chciałbyś wziąć udział w konkursie, wystarczy, że podasz mi adres w Polsce, na który mogę przesłać upominek. Proszę w tym względzie o wyrozumiałość :).

Zgłoszenia możecie nadsyłać do 15 kwietnia do godz. 23:59. Zwycięzcy zostaną wybrani drogą losowania.


Rozdanie nie mogłoby się odbyć bez uprzejmości sponsorów, którym za pomoc w zgromadzeniu nagród serdecznie dziękuję i do których należą:

Sklep internetowy Victoria`s Beauty (KLIK), który ufundował lakiery :)))
Firma Vichy Laboratoires (KLIK), która ufundowała balsamy do ciała :)))
MizzVintage, która zasponsorowała wisiorek ;)))

Mam nadzieję, że nagrody spotkają się z Waszym zainteresowaniem i że chętnie weźmiecie udział w zabawie. Dziękuję Wam jeszcze raz za wspólnie spędzone wirtualne chwile :***


środa, 23 marca 2011

Do trzech razy sztuka?

Recenzji produktów marki Vichy ciąg dalszy... Dziś na tapecie podkład Normaderm Teint do skóry z niedoskonałościami w odcieniu Clair.Nude 25 (cena ok. 70 zł za 30 ml).

Co obiecuje producent?
- Czysta i świeża skóra
- Utrzymuje się przez 8 h
- Nie zatyka porów
- Nie powoduje powstawania zaskórników
- Hipoalergiczny
- Zawiera wodę termalną z Vichy
Moje wrażenia?
Przyznam się bez bicia, że podkład miałam na twarzy dosłownie trzy razy i raczej nie mam ochoty na więcej. W pierwszej kolejności odcień Clair. Nude 25 jest dla mnie trochę za ciemny. Pomijam jednak ten fakt w swojej ocenie, gdyż po roztarciu emulsja całkiem nieźle stapia się ze skórą i różnica w kolorze nie rzuca się drastycznie w oczy. Coś, czego jednak nie jestem w stanie przeboleć, to bardzo słabe krycie. Kosmetyk jedynie wyrównuje koloryt twarzy, w żaden sposób jednak nie zakrywa nawet drobnych niedoskonałości, co moim zdaniem w przypadku produktu przeznaczonego właśnie do skóry z owymi niedoskonałościami jest grubym nieporozumieniem. Śmiem nawet twierdzić, że podkład wręcz podkreśla wykwity i suche skórki.
Konsystencja jest dość płynna, produkt nie chce współpracować z żadnym pędzlem przeznaczonym do nakładania podkładu (czy to skunksem, czy to tradycyjnym języczkowym). Najlepszym narzędziem pracy są w tym momencie nasze palce, co jednak wiąże się z dużym zużyciem kosmetyku podczas jednorazowej aplikacji.

Jakie widzę plusy?
Po nałożeniu podkładu skóra zdecydowanie oddycha, gdyż produkt idealnie się z nią stapia. Nie ma mowy o efekcie maski, co jednak przy tak słabym kryciu jest dość oczywiste. Produkt daje efekt idealnego matu na twarzy na dobre kilka godzin. U osób z cerą skłonną do przetłuszczania się nie obędzie się jednak bez poprawek w ciągu dnia.

Podsumowując, muszę przyznać, że spodziewałam się o wiele więcej i wiązałam z tym produktem spore nadzieje. Wiem, że recenzja po zaledwie trzech użyciach może wydawać się niezbyt miarodajna, ale z podkładami tak już mam, że albo pokochamy się od razu, albo po prostu nie mam ochoty próbować dalej. W tym wypadku myślę, że dam temu produktowi czwartą i ostatnią szansę latem. Jeśli zmienię swoje zdanie na jego temat z pewnością nie omieszkam Was o tym poinformować ;).

A może któraś z Was używała tego kosmetyku i ma zupełnie odmiennie zdanie na jego temat? Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii!

sobota, 19 marca 2011

Dziwak. . .

Chciałabym zaprezentować chyba najdziwniejszy lakier w mojej kolekcji: China Glaze Classic Camel z limitowanej edycji Vintage Vixen. Jak sama nazwa wskazuje, jest to odcień wielbłądzi, nie do końca kremowy, ni to brąz, ni to żółć, ot taki dziwak...

Zakładam, że pewnie wiele z Was myśli sobie "Co za brzydal!", ale mnie ten lakier zaintrygował od chwili, kiedy zobaczyłam go w jednym z filmików MissChevious (KLIK), która nota bene uznała Classic Camel za najbrzydszy odcień z całej kolekcji. Ja natomiast stwierdziłam, że muszę go mieć ;D. 
Był to mój pierwszy lakier z China Glaze i początkowo byłam rozczarowana. Przede wszystkim kolor okazał się nie być w pełni kremowy. W lakierze zatopiony jest złoty shimmer, nie jest on jednak szczególnie widoczny na paznokciach. Produkt jest dość rzadki, aplikacja nie należy do najłatwiejszych, no i kolor na żywo nie do końca mnie przekonał. Postanowiłam dać mu jednak jeszcze jedną szansę i muszę powiedzieć, że jednak się polubimy :)))).
Classic Camel pasuje idealnie do mojej skórzanej kurtki w podobnym wielbłądzim kolorze, świetnie komponuje się również z ubraniami w różnych odcieniach niebieskiego: od błękitu, po granat.

A Wy co sądzicie? Classic Camel: love or hate? Lubicie dziwne, niebanalne odcienie, czy raczej stawiacie na klasykę? :)

Komu świeczkę?

Jeśli chcecie otulić Wasze domowe zacisze aromatycznymi zapachami Yankee Candle koniecznie weźcie udział w konkursie Marty z bloga STOP BUYING CRAP. Do wygrania pachnące nagrody :))))
Konkurs organizowany we współpracy ze sklepem www.bibeloty.com.pl

wtorek, 15 marca 2011

Kosmetyczny desant ;)))))

Podczas ostatniej wizyty we Wrocławiu nie zrobiłam, co prawda, wielkiego najazdu na MAC, ale dokonałam szturmu na szafę Catrice w pobliskiej Naturze. Pech chciał, że w Poznaniu asortymentu Catrice nie uraczysz i ogólnie dochodzę do wniosku, że w porównaniu z innymi polskimi miastami stolica Wielkopolski jest kosmetyczną pustynią... Ale do rzeczy...

Przeglądając nową ofertę niemieckiej marki, zdecydowałam się na trzy produkty: lakier do paznokci Ultimare Nude w odcieniu 060 Mona Lisa Is Staring Back, pomadkę w kolorze 010 Be Natural oraz żelowy eyeliner w kolorze 020 It`s Mamo No. 2.
Zacznę od największego rozczarowania. Bardzo lubię lakiery Catrice, cenię je sobie za niebanalną kolorystykę i trwałość. Nude Ultimate skusił mnie mlecznoróżową bazową i zatopionym w niej złotym shimmerem (cena ok. 10 zł). Aplikacja pozostawia jednak wiele do życzenia. Lakier jest gęsty, pierwsza warstwa niesamowicie smuży, a przy dwóch mamy taką dawkę produktu na paznokciu, że wygląda to nienaturalnie. Ponadto, lakier zaledwie po jednym dniu noszenia wykazuje skłonność do pokaźnych odprysków. Raczej się nie polubimy...
Pomadkę z serii Ultimate Color kupiłam totalnie w ciemno (cena ok. 10 zł). Skusiłam się, bo kolor przypomina mi nieco nową Lady Gagę z macowej Viva Glam LE (Be Natural jest może o ton cieplejszy i bardziej kryjący). Szminka jest silnie napigmentowana i bardzo kremowa, co się chwali, ale komfort noszenia mógłby być nieco lepszy. Tę pomadkę po prostu czuję się na ustach, co mnie osobiście drażni. Bardzo podoba mi się natomiast logo Catrice odciśnięte na samym sztyfcie. Już tak mam, że przywiązuję wagę do detali, które nijak się mają do samego produktu ;).
Największą radość sprawił mi żelowy eyeliner (cena ok. 15 zł). Nie przepadam u siebie za kreskami na górnej powiece, ale dzięki temu produktowi chyba się z nimi przeproszę. Eyeliner ma odcień delikatnie połyskującego, zimnego brązu. Jest niezwykle kremowy, dzięki czemu kreskę maluje się nim jak marzenie, choć trzeba uważać, żeby nie nabrać zbyt wiele kosmetyku na pędzelek. Kreska trzyma się cały dzień, nie rozmazuje się, nie odbija na górnej powiece. Liner z Catrice chwilowo zdyskwalifikował mój fluidline z MAC, a to jest, moim zdaniem, naprawdę nie lada osiągnięcie!

A oto, jak liner i szminka prezentują się na twarzy w towarzystwie innych kosmetyków ;)
A Wy miałyście już okazję przetestować nowy asortyment Catrice? Jestem ciekawa Waszych wrażeń :))).

niedziela, 13 marca 2011

Girl Power!

Dziś mam dla Was relację z wczorajszego "eventu" we wrocławskim MAC z okazji wypuszczenia nowej kolekcji limitowanej Wonder Woman. Tydzień temu robiłam zakupy w salonie i ku mojemu wielkiemu zdziwieniu zostałam rozpoznana przez jedną z wizażystek :)))). Dzięki temu dowiedziałam się o wydarzeniu, zostałam wpisana do tajemniczego kajetu i zaproszona na imprezę :)))). 
Kolekcja mnie osobiście niczym nie zauroczyła. O ile kartonowe opakowania wyglądają naprawdę ciekawie, o tyle plastikowe czerwono-niebieskie pudełeczka trącą moim zdaniem kiczem. Ich zawartość również jakoś szczególnie mnie nie powaliła. Błyszczyki w szalonych kolorach z aplikatorem wielkości kciuka, pigmenty, których na sobie nigdy bym nie użyła, kolorowe maskary, których na rzęsach w zasadzie nie widać i paletki cieni o średniej pigmentacji i równie średnich zestawieniach kolorystycznych. Jedynym produktem przykuwającym uwagę był potrójny puder Mineralize Skin Finish w odcieniu Pink Power, ale nie był on interesujący na tyle, żeby zapłacić za niego144 zł! Ogólnie rzecz biorąc, pomysł na kolekcję fajny, ale podobnie jak w przypadku disneyowskiej limitki Venomous Villains wykonanie pozostawia raczej uczucie niedosytu.
W przeciwieństwie do kolekcji imprezę mogę natomiast uznać za naprawdę udaną :)))). Panie wizażystki w liczbie czterech, wszystkie jak jeden mąż upodobnione do komiksowej Wonder Woman, chętnie odpowiadały na wszystkie nasze pytania, zdradzając nam kuluary pracy w MAC i wprowadzając nas w techniki MACowego makijażu. Wszelkie produkty można było testować bez ograniczeń i muszę przyznać, że pierwszy raz, będąc w MAC, miałam okazję "pomacać" niemalże każdy kosmetyk z osobna, nie zastanawiając się, czy ktoś się na mnie dziwnie patrzy (znacie to uczucie?;)).

Event był okazją do poznania dwóch YouTubowiczek, mianowicie PannyJoanny i annyant0niny. Cieszę się dziewczyny, że mogłyśmy się spotkać i z tego miejsca serdecznie Was pozdrawiam! :)))

Dziewczyny postanowiły sprawdzić na sobie, w czym tkwi tajemnica mocy Wonder Woman :))). Asia zdecydowała się na makijaż w niebieskich odcieniach przy użyciu paletki Lady Justice.
Ania natomiast postanowiła zaszaleć z ustami i zdecydowała się na soczystą fuksję błyszczyka Athena's Kisses. Ja, jak widać na zdjęciu, pozostałam przy moim własnym makijażu wykonanym w domowym zaciszu, bo czekała mnie droga powrotna do Poznania i nie chciałam wzbudzać sensacji w pociągu ;).
Moją jedyną MACową zdobyczą z tego dnia była szminka, którą dostałam w ramach akcji back2mac (jeśli chcecie poczytać, na czym akcja polega zapraszam tutaj). Zdecydowałam się (jak zwykle;)) na neutralny odcień delikatnego różu o nazwie Hue i wykończeniu Glaze
Dziękuję MAC za zaproszenie na imprezę, dziękuję wizażystkom za miłe przyjęcie, precyzyjne makijaże i zaspokajanie naszej ciekawości. Mam nadzieję, że to nie ostatni taki "event", na którym miałam przyjemność być :))).

A Wy co sądzicie o kolekcji Wonder Woman i o takiej formie promocji marki?

Ściskam
MizzV

piątek, 11 marca 2011

3... 2... 1... Start!

Serię recenzji kosmetyków marki Vichy czas zacząć. Na pierwszy ogień idzie odżywczo- pielęgnujący krem do ciała Nutriextra.


Oto, co obiecuje nam producent (opis produktu+skład+konsystencja):

Moje początkowe nastawienie do tego kosmetyku było dość sceptyczne, no bo czym (poza ceną oczywiście) może różnić się apteczny krem do ciała od zwykłego drogeryjnego balsamu? Okazuje się jednak, że różnica jest zasadnicza!

W pierwszej kolejności wzrok przykuwa adnotacja na opakowaniu, że produkt pozbawiony jest parabenów. Następnie producent obiecuje nam dwudniowe nawilżenie skóry. O ile, spoglądając na skład, w brak konserwantów można uwierzyć od razu, o tyle długotrwały komfort skóry może na pierwszy rzut oka budzić pewne wątpliwości.

Niskie temperatury w ostatnich tygodniach, to czas idealny na testowanie tego typu specyfików. Pod wpływem zimna skóra ciała znacznie się wysusza, robi się napięta, swędzi. W moim przypadku mało który balsam jest w stanie rozwiązać ten problem. Skuteczne są jedynie tłuste masła, które znowu trudno rozsmarować i które pozostawiają na skórze nieprzyjemnie tłustą warstwę (fuj!).

Nutriextra bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Krem ma przyjemnie lekką konsystencję, łatwo się rozprowadza, szybko się wchłania i jednocześnie naprawdę dogłębnie nawilża. Problem napiętej i swędzącej skóry zniknął jak ręką odjął - dosłownie i w przenośni ;). Ma bardzo delikatny zapach. Dla fanek silnie perfumowanych mazideł będzie to z pewnością wada, krem docenią natomiast nosy bardziej wrażliwe :).Cena może zniechęcać, gdyż za opakowanie musimy zapłacić ok. 50 zł, w zamian dostajemy jednak aż 400 ml, które z pewnością wystarczą nam na długo.

Dołączam się do grona fanek tego mazidła i powiem Wam jeszcze w tajemnicy, że mam w domu osobnika płci męskiej, który owego kremu używa z taką samą przyjemnością jak ja ;).

wtorek, 8 marca 2011

Odziana w szynszylę ;)

Cały czas liczę po cichu na to, że zima skończy się lada dzień. Póki jednak mamy jeszcze tę chłodniejszą porę roku, staram się robić jak najlepszy użytek z jesienno-zimowych kolorów. Już tak mam, że makijaż, strój etc. musi pasować do otaczającej mnie aury, w związku z tym odkurzyłam dawno zapomniany lakier Essie w kolorze Chinchilly.
Jest to mój pierwszy i jedyny Essie, który wśród pozostałych lakierów zajmuję pozycję "starszaka", gdyż ma już ok. 1,5 roku i to w zasadzie od niego (pomijając OPI Parlez Vous OPI?) zaczęła się moja przygoda z dziwnymi, nietypowymi kolorami. Lakier na blogach opisywany jest jako szarość z domieszką beżu. Mi się kojarzy z betonem i mimo że nie jest to szczególnie malownicze porównanie, to odcień bardo lubię, bo ogólnie mam manię na punkcie szarych i melanżowych ubrań ;). 
Aplikacja po 1,5 roku jest znośna. Lakier odrobinę zgęstniał i momentami przy dużej powierzchni płytki (np. kciuka), trudno jest go nałożyć równomiernie, schnie również nieco dłużej niż kiedyś, ale myślę, że jeszcze trochę mi posłuży. Na zdjęciu występuje w zaszczytnym towarzystwie Essie Good to go! - stąd ten połysk.

A jakie kolory Wy teraz nosicie na paznokciach? :)))

niedziela, 6 marca 2011

Zajawka :D

Kilka postów temu wspominałam o zbliżającym się rozdaniu. Dzięki życzliwości pewnych osób udało mi się skompletować nagrody, które - mam nadzieję - spotkają się z Waszym zainteresowaniem ;). Czekając aż licznik obserwatorów wybije upragnioną pięćsetkę, postanowiłam uraczyć Was dzisiaj małą zajawką, która da Wam wyobrażenie o tym, co między innymi będzie do wygrania. Ciekawe czy zgadniecie, kto jest jednym ze sponsorów konkursu ;)))).







Mam nadzieję, że już nie możecie się doczekać ;). Ja jestem niesamowicie podekscytowana :)))))

środa, 2 marca 2011

TAG: The Versatile Blogger (7 faktów o...)

Zostałam otagowana, za co niezmiernie tagującym dziękuję :)))

Otagowały mnie:
Zzielona z bloga Kobieta mówi
Anu z bloga mymakeupmoments
Reni-ferek z bloga www.reni-ferek.blogspot.com
Zakupoholiczka z bloga Zakupoholizm pełną gębą
Siulka z bloga www.siulka.blogspot.com

Zasady są następujące:
1. Napisz adres bloga, który przyznał Ci nagrodę
2. Napisz 7 faktów o sobie
3. Podaj 7 blogów, które najczęściej czytujesz
4. Powiadom te blogi o wygranej

No to jedziemy... :D

I. Jestem 100% czarnowidzem... Jeśli istnieje możliwość, że coś może pójść źle, zawsze wychodzę z założenia, że zapewne owo coś pójdzie źle. Zakładam, że zawsze lepiej jest się pozytywnie zaskoczyć niż gorzko rozczarować ;)


II. Jestem wobec siebie bardzo krytyczna... Lubię wszystko robić dobrze, a nawet lepiej (co oczywiście nie zawsze, a nawet dość często nie jest możliwe), jestem perfekcjonistką w każdym calu, w związku z czym jeśli coś idzie mi źle, to wolę tego nie robić w ogóle. Czasami bardzo nad tym ubolewam, ale nie potrafię wyzwolić się od tej przypadłości :).


III. Uwielbiam język niemiecki! Mówcie co chcecie, ale jest to mój język umiłowany :))) Pewnie niejeden z Was puka się teraz z niezwykłą intensywnością w czoło... es klingt scheiße, ist aber so...;P


IV. Kocham jeść to, co niezdrowe! Po prostu uwielbiam słony junk-food! Hamburgery, hot-dogi, pizza, zapiekanki, chipsy, nachos (obowiązkowo z sosem serowym), paluszki, orzeszki (obowiązkowo w chrupiącej skórce), popcorn itd. itp. mogłyby być głównym składnikiem mojej diety. Z rzeczy słodkich uwielbiam drożdżówy pod wszelką postacią. Kawa+ciacho=błogość! :))))


V. Jestem domatorką... O ile lubię od czasu do czasu podróżować i odwiedzać nowe miejsca, to w domu czuję się najlepiej. Nie potrafię odpoczywać czynnie. Dopiero w domowym zaciszu mam wrażenie, że jestem w stanie się w pełni zrelaksować :).


VI. Jestem strachliwa... Nie lubię sama zostawać w domu na noc. Mam wtedy wrażenie, że w każdym zakamarku czai się jakiś cień albo zjawa, którą zobaczę - niczym w filmach - zupełnie się tego nie spodziewając. W takich sytuacjach zawsze, ale to ZAWSZE, zasypiam przy włączonym telewizorze. Daje mi to poczucie bezpieczeństwa ;).


VII. Jestem zakupoholiczką... Przypadłość ta dotyczy chyba większości zgromadzonych wokół kosmetycznego światka bloggerek ;). Objawy, która pozwalają mi twierdzić, że cierpię na owo schorzenie, to ogólne niezadowolenie wywoływane niemożnością poczynienia jakichkolwiek zakupów, czy to w sklepie czy to online... Wystarczy jednak, że raz w tygodniu nabędę jakąś drobnostkę i wszystko wraca do normy. Chyba więc nie jest jeszcze ze mną tak źle, co? ;))))

Większośc blogów, które czytuję regularnie została już otagowana. Mimo to może uda mi się jeszcze kogoś znaleźć, kto do tej pory nie brał udziału w zabawie :))).
Moje typy to:

1. Azjatycki Cukier
2. Black Beauty Bag
3. Jak pięknie być kobietą
4. kobieta przed 30
5. Oczy-Osy
6. Polish makeup bag
7. Zakupowo, kosmetykowo - Cantiq

Zapraszam do wspólnej zabawy! :)))

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...