czwartek, 25 października 2012

A jednak słowo ciałem się stało... :)

Jakiś czas temu krążyły w internecie słuchy o polskiej kolekcji OPI. Wydawało się nieprawdopodobne, aby tak znamienita marka zainteresowała się naszą niepozorną Polską. A jednak...

Plotki nie potwierdziły się w 100%, bo OPI nie postawiło wyłącznie na naszą ojczyznę, ale na całą Europę Centralną i już wkrótce ukaże się kolekcja Euro Centrale, a w niej cztery lakiery o polskiej nucie.

Co się będę rozpisywać, popatrzcie na pierwsze zdjęcia kolekcji :D

Źródło: Facebook
 Od lewej:

1. Polka.com
2. Vant to Bite My Neck? (cudo!)
3. I Saw... U Saw... We Saw... Warsaw (muszę go mieć!)
4. OPI... Eurso Euro
5. Can`t Find My Czechbook (me likey)
6. You`re Such A BudaPest (me likey 2)
7. My Paprika Is Hotter Than Yours
8. Suzi`s Hungary AGAIN!
9. Hands Off My Kielbasa! (będzie mój! kiełbasy u OPI ostatnio w modzie ;P)
10. A Woman`s Prague-ative
11. OY - Another Polish Joke! (nazwa pasuje do takiego żółtka, ale kolor raczej nie mój ;))
12. My Vampire is Buff (wygląda co najmniej intrygująco)

Jestem mega podekscytowana, bo cenię sobie markę i czuję się połechtana polskimi akcentami ;P. Na pewno kilka kolorów nabędę, choćby celem upamiętnienia tej historycznej chwili ;).

A Wam jak się podoba kolekcja?



środa, 24 października 2012

Trądzikowy apdejt

Tytułowy update mógłby się zamknąć w dwóch słowach: jest lepiej!

Początkowe podrażnienia spowodowane stosowaniem maści Duac (rano) i Skinoren (wieczorem) ustąpiły. Stan mojej skóry z każdym dniem widocznie się poprawia. Początkowo jednak, jak wspominałam w jednym z poprzednich postów (>>>KLIK<<<), nie było tak kolorowo. Maści solidnie mnie wysuszyły, do tego stopnia, że cały dzień towarzyszyło mi uczucie dyskomfortu. Pani doktor poleciła mi krem silnie nawilżający BIDOERMA Sebium Hydra, ale przyznam się bez bicia, że początkowo, chcąc przyoszczędzić, wypróbowywałam specyfiki, które miałam w domu. Rzekomo silnie nawilżający krem Pharmaceris E (polecany do skóry suchej, wrażliwej, łuszczącej się, a nawet atopowej) kompletnie się nie sprawdził. Naturalny krem brzozowy Sylveco radził już sobie nieco lepiej, ale pozostawiał na skórze wyraźnie odczuwalną tłustą warstwę. Wypróbowałam jeszcze kremik miodowy z Sanoflore, który też przyniósł marne rezultaty, i w końcu skapitulowałam - kupiłam polecaną Biodermę (cena: ok. 35 zł z 20% rabatem).


Krem przeznaczony jest do skóry tłustej, osłabionej i przesuszonej na skutek kuracji dermatologicznych. Przeciwdziała tymczasowym zaburzeniom skory tłustej, niweluje łuszczenie, zmniejsza uczucie napięcia. Nie zatyka porów i jest hipoalergiczny.

Ja pod tymi słowami producenta mogę się jedynie podpisać. BIODERMA Sebium Hydra to krem rewelacyjny. Przywrócił mojej skórze równowagę, sprawił, że stała się miękka i gładka. Aktualnie jej stan nawilżenia jest o niebo lepszy niż przed kuracją. Cera jest odżywiona, ale nie ma mowy o jej przetłuszczeniu i za to ten krem niemalże wielbię!



Kuracji nie uważam jeszcze za zakończoną. W dalszym ciągu od czasu do czasu mam problemy z niespodziankami, o których na pewno będę rozmawiać z lekarzem podczas wizyty kontrolnej. Sądzę jednak, że jestem na całkiem dobrej drodze do pięknej cery. Pewnie nie już i nie teraz, ale z pewnością w nie tak dalekiej przyszłości :))).



sobota, 20 października 2012

Chubby Cheeks

Tego essiaka kupiłam już chyba ze dwa miesiące temu, ale do tej pory jakoś nie miałam okazji go Wam pokazać. Jakoś się nie składało, co w sumie jest dziwne, bo to ostatnio jeden z moich ulubionych odcieni.


Sama nie wiem, jak opisać ten kolor. Trochę czerwony, trochę koralowy, na pewno stonowany, idealny na jesień. Co tu dużo pisać, mi się podoba. A Wam?

P.S. Po raz kolejny sprawdza się stara prawda, że jakość lakieru nie zależy od marki, a od odcienia. O ile Sand Tropez u mnie na paznokciach trzyma się tragicznie, to Chubby Cheeks potrafi wytrzymać nawet tydzień bez uszczerbku. Nakłada się również rewelacyjnie! I bądź tu kobieto mądra i wiersze (posty) pisz... ;)



wtorek, 16 października 2012

Fokus na usta

Jak obiecałam, tak zrobiłam. Mam dziś do pokazania makijaż zmalowany kosmetykami z wrocławskich łowów. Jakość zdjęć na kolana nie powala, ale ja po prostu nie mam do tego drygu i za cud uznaję, że w ogóle cokolwiek udało mi się uchwycić ;).

No to raz, dwa, trzy... Magdalena patrzy :D



I w wersji "na okularnicę"...


Jestem w stanie przekonać się do tej czerwieni na sobie. Na pewno na większe wyjścia, nie wiem, czy na co dzień. Chyba mimo wszystko brakuje mi odwagi... Muszę jednak przyznać mało skromnie, że połączenie czerni oprawek z czerwienią ust szalenie mi się podoba :))).

Makijaż oczu jest prosty jak konstrukcja cepa: Patina na ruchomej powiece, brąz od Bell w zewnętrznym kąciku, załamaniu i wzdłuż dolnej linii rzęs, matowy beż w wewnętrznym kąciku i pod łukiem brwiowym, kreska żelowym eyelinerem w brązowym odcieniu.

Tak toto wygląda w zbliżeniu...


Ciekawa jestem, jaki jest Wasz stosunek do czerwonej szminki w ogóle i w szczególe. Hot or not?



poniedziałek, 15 października 2012

Wrocławskie zdobycze

W ten weekend miałam przyjemność odwiedzić dom rodzinny, a jak już jestem u rodziców to niemalże obowiązkowym punktem programu jest wyprawa na małe zakupy do Wrocławia, a skoro Wrocław, to oczywiście Magnolia, a jak Magnolia, to nie może się obyć bez zahaczenia o MAC, a skoro MAC to do koszyka musi wpaść jakiś cień... I tak też się stało ;).


Wykończyłam Patinę, a że jest to moim zdaniem idealny odcień na jesień, uzupełniłam zbiory. Przy okazji uzbierało mi się 6 opakowań po innych MACzkach, więc mogłam wybrać sobie szminkę. Już dawno miałam ochotę na jakąś czerwień, bo postanowiłam oswoić się z tym kolorem na moich ustach i ostatecznie padło na odcień On hold.


Patina to naprawdę przepiękny odcień, jeden z moich ulubionych. MAC opisuje go jako brązowy taupe ze złotą perłą. Ja osobiście dostrzegam w nim dodatkowo lekko różową poświatę. Wykończenie to Frost, ale efekt bling bling jest dość subtelny. Zdecydowany "muszęmieć", szczególnie na tę porę roku.


Czerwone szminki uwielbiam, ale głównie podziwiać, nieco mniej nosić. Skoro jednak ta pomadka nie kosztowała mnie ani złotówki, postanowiłam wybrać kolor, którego normalnie pewnie bym nie kupiła, zwłaszcza za regularną cenę. Ryzyk-fizyk, jak to się mówi. On hold to wg producenta średnia malina o żółtych podtonach, na moich ustach to jednak zdecydowanie czerwień, nieco przygaszona, ale jednak czerwień. Szminka ma wykończenie Cremesheen, stopień jej krycia można swobodnie kontrolować, od lekkiej maliny, po kryjącą czerwień. Jej barwa w dużej mierze zależeć będzie od naturalnego koloru ust.

Przy okazji zahaczyłam jeszcze o stoisko Bell i capnęłam dwa pojedyncze matowe cienie: 145 i 147. Pierwszy to cielisty beż, drugi to chłodny brąz, który z powodzeniem można by określić jako taupe. Maty zazwyczaj są trudne we współpracy, nierzadko bywają kredowe, te cienie uwielbiam natomiast za ich aksamitność, stopień krycia i niską ceną (8,40 zł za jeden cień).


Dzisiaj mam wolne, więc pewnie zmaluje coś przy pomocy tego zestawu. Jeżeli efekty będą zadowalające, pewnie się Wam pochwalę ;).



niedziela, 7 października 2012

Walka z wrogiem, czyli jak pokonuję trądzik

Wczoraj odebrałam wreszcie długo wyczekiwaną przesyłkę od The Body Shop z produktami nowej linii przeciwtrądzikowej Tea Tree. Nie mogłam się doczekać, bo z niedoskonałościami walczę chyba od zawsze i ostatnio postanowiłam wypowiedzieć im prawdziwą walkę.


W tym celu udałam się nawet do dermatologa. Po tym poście Urban >>>KLIK<<< z duszą na ramieniu, ale byłam już w takiej desperacji, że powiedziałam sobie "raz kozie śmierć". Pani doktor bardzo miła i sprawiająca wrażenie kompetentnej przepisała mi dwie maści: antybiotyk Duac i Skinoren - oba mi kompletnie nieznane.

Jako że akurat w tamtym momencie miałam na twarzy istną masakrę, czym prędzej przystąpiłam do kuracji. Duac, którego substancje czynne to klindamycyna i nadtlenek benzoilu, zadziałał błyskawicznie, ale stosowany na całą twarz, tak jak zaleciła pani doktor, po kilku aplikacjach strasznie mnie wysuszył i podrażnił. Skórę uratował mi krem Sylveco (>>>KLIK<<<), który jest tłusty i niesamowicie odżywczy.  Na takie awaryjne akcje jak znalazł. Po kilku dniach przerwy powróciłam do Duac, który zapobiegawczo zaczęłam stosować jedynie na strefę T. O ile skóra czoła zdecydowanie się ukoiła, to na brodzie po kilku dniach znowu miałam wysyp niespodzianek, i to takich naprawdę bolesnych, trudnych do wyplenienia. Czy to możliwe, że skóra reaguje tak podczas pierwszych dni kuracji?

Skinoren zastosowałam wczoraj po raz pierwszy. Tutaj substancją czynną jest kwas azelainowy. Krem ma na celu przede wszystkim rozjaśnienie przebarwień. Uczucie po nałożeniu nie należy do najprzyjemniejszych, skóra piecze (co jest jednak normalną reakcją) i jest ściągnięta, ale zaledwie po jednej aplikacji widzę pierwsze efekty. No chyba że to siła sugestii... Wiadomo, że po zaledwie 2 tygodniach kuracji nie można spodziewać się cudów. Zaciskam więc zęby i walczę dalej...

Wracając do kosmetyków TBS, mam nadzieję, że wspomogą one moją kurację. Olejek ma działanie antybakteryjne, można stosować go bezpośrednio na niedoskonałości, podczas leczenia ran, na ugryzienia owadów, a także do inhalacji. Krem nawilżający zalecany jest natomiast do stosowania na noc, ma lekką, żelową formułę. Przy regularnym stosowaniu powinien zniwelować ślady po niedoskonałościach i przebarwieniach.

Przyznam, że obietnice producenta brzmią bardzo zachęcająco. Do tej pory miałam niewielką styczność z produktami stricte pielęgnacyjnymi od TBS. Pierwsze moje wrażenia są bardzo pozytywne, ale nie będę chwalić dnia przed zachodem słońca.

A Wy jak walczycie z dolegliwościami Waszej cery? 




czwartek, 4 października 2012

Lustereczko, powiedz przecie...


Bohaterem dzisiejszego posta jest lusterko BaByliss model 8438E. Do zakupu tego "gadżetu", bo tak chyba trzeba by niniejszy przedmiot określić, skłoniła mnie nagląca potrzeba. Niestety brakuje mi w domu stałego miejsca, w którym mogłabym robić makijaż. Najczęściej snuję się z lustrem i przyborami po mieszkaniu w poszukiwaniu dobrego światła, którego przy aktualnej porze roku i konieczności wstawania i "oporządzania" się o ok. godz. 6:00 rano najczęściej mi brak. Podświetlane lustro,o którym już od dawna krążą słuchy na blogach i YT, wydało mi się idealnym rozwiązaniem, bo na dobrą sprawę można je ustawić wszędzie i idealne światło mamy zapewnione.

Mając wystarczającą liczbę argumentów uzasadniających słuszność zakupu, sumienie zostało uspokojone i lusterko mogło się kliknąć na allegro ;). Moje wewnętrzne rozterki spowodowane były głównie tym, że ów gadżet kosztuje ok. 250 zł (sic!). Biorąc jednak pod uwagę, że zrezygnowałam z subskrypcji GlossyBox (przynajmniej na kolejne 5 miesięcy ;), doszłam do wniosku, że mogę sobie na nie pozwolić ;P. I tak oto jest...


Lusterko jest sporych gabarytów, jest dość masywne, ciężkie, jego średnica to 20,5 cm, jest dwustronne, z czego jedna strona powiększa aż 8x (sic2!), i wymaga podłączenia do prądu. Lustro zostało wyposażone w 3 opcje oświetlenia: światło sztuczne (ciepłe), światło jarzeniowe (zimne), światło dzienne. Regulacji dokonujemy wygodnym pokrętłem, któremu za Chiny Ludowe nie mogłam zrobić zdjęcia, nie odbijając się w nim...


Czy warto wydać tak dużą kwotę na tego rodzaju gadżet? I tak i nie. Lustro jest naprawdę solidnie wykonane, choć z pewnością niektórym może wydawać się ciężkie i nieszczególnie urodziwe, mi jednak pod względem estetycznym jak najbardziej odpowiada. Na plus zaliczam trzy rodzaje oświetlenia, choć pewnie służyłoby mi równie dobrze, gdyby miało tylko jeden rodzaj. Lustro jest na tyle duże, że nawet z niewielkiej odległości możemy obejrzeć całą twarz. Strony powiększającej wręcz boję się używać - z wiadomych względów ;). Jeśli jednak spodziewacie się bardzo mocnego oświetlenia, będziecie zawiedzione. Żarówki są dość słabe, ale jednocześnie silne na tyle, by wykonanie makijażu w półmroku było możliwe.

Światło ciepłe
Światło zimne
Światło dzienne
Podsumowując, ja jestem zadowolona i nie żałuję wydanej kwoty. Czy jest to przedmiot niezbędny? Zdecydowanie nie. Jeśli jednak nie możecie pozwolić sobie na toaletkę z dobrym oświetleniem, to jest to bardzo fajna alternatywa, która bez wątpienia ułatwi Wam wykonywanie makijażu, gdy cierpicie na brak dziennego światła.

A Wy jak kombinujecie z oświetleniem podczas makijażu?





LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...