niedziela, 15 kwietnia 2012

Ring: mleczko vs. serum

Mam dla Was dzisiaj porównanie dwóch balsamów do ciała Lirene: intensywnie regenerującego mleczka do skóry suchej i szorstkiej (cena: 12,99 zł za 250 ml) oraz głęboko nawilżającego serum do ciała przeznaczonego do skóry suchej i normalnej (cena: 13,99 zł za 200 ml). 

W przypadku obu produktów producent obiecuje intensywną regenerację skóry i głębokie nawilżenie. Mleczko ma odżywiać skórę dzięki specjalistycznej formule lipidowej, zatrzymywać wodę w naskórku, zapewniając jędrność i elastyczność. Lekka konsystencja ma ułatwiać rozprowadzanie i szybkie wchłanianie.


Serum przeznaczone jest natomiast do skóry potrzebującej intensywnej kuracji nawadniającej, dzięki specjalistycznej formule biodermalnej ma utrzymywać optymalną zawartość wody we wszystkich warstwach naskórka. Producent obiecuje również nawilżenie do 48 h dzięki zawartości Moist 24 - składnika silnie nawilżającego. Zawarty w serum hialuronian sodu ma ograniczać proces parowania wody i przywracać równowagę prawidłowych, fizjologicznych funkcji skóry. Produkt ma również poprawiać gładkość i miękkość skóry.


W moim odczuciu oba balsamy mają podobne działanie, przyjemnie nawilżają, ale nie można tu mówić o jakimś niesamowicie trwałych efekcie. Smarowania po każdej kąpieli raczej nie unikniemy. Zdecydowanie przyjemniejszą formułę ma serum, które naprawdę fajnie się rozprowadza i szybko wchłania. Mleczko jest ciężkawe, o wiele trudniej rozsmarowuje się je na skórze i zdecydowanie dłużej trzeba czekać, aż produkt się wchłonie. 

Co rzuciło mi się w oczy, to pseudonaukowe opisy produktów, na które uwagę jakiś czas temu zwróciła cammie na swoim blogu (KLIK). Tu aż się roi od specjalistycznych terminów, które normalnemu Janowi Kowalskiemu, albo powinnam raczej napisać przeciętnej Annie Nowak ;), nic nie mówią, a jedynie budują wrażenie, że kupujemy naprawdę wyszukany kosmetyk, gdy tymczasem za całą otoczką kryją się całkiem proste składniki i formuły. No i po co nazywać kosmetyk balsamem, skoro mamy do wyboru głęboko regenerujące mleczka i nawilżające sera... ;)

Pomijając moją małą dygresję, najbardziej do gustu przypadło mi serum i z przyjemnością zużyłam całą tubkę do ostatniej kropelki. Aplikacja nie sprawiała mi najmniejszych trudności, na plus zapisuję również miękką tubkę, która pozwala bez trudu wykończyć opakowanie, tak że nie zmarnuje się ani odrobina, no i skóra po zastosowaniu była naprawdę porządnie nawilżona. Myślę, że jeszcze kiedyś po nie z chęcią sięgnę. A Wy? :)))

Produkt został przesłany mi nieodpłatnie do testów. Fakt ten nie miał najmniejszego wpływu na treść niniejszej recenzji.



21 komentarzy:

  1. na dniach pojawi się u mnie recenzja serum, polubiłam je choć do niedawna nie byłam fanką balsamowania ciała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dla mnie to też jest uciążliwe, ale wolę się nasmarować, niż później cierpieć w ciągu dnia, bo sucha skóra to nic przyjemnego;)

      Usuń
  2. Hej!
    masz bardzo interesujący blog! chyba zostanę Twoją wierną czytelniczką!
    może się poobserwujemy?
    pozdrawiam i zapraszam do mnie;)

    bllablaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę kupić sb. to serum. Ale i tak dla mnie wszystko jest balsamem ;)
    Zapraszam:
    http://haveadreamm.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo to wszystko to w gruncie rzeczy jedno i to samo;)

      Usuń
  4. Uwielbiam zapach tego intensywnie regenerującego mleczka z Lirene. Mam też peeling z tej serii, jest świetny, choć gruboziarnisty. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dla mnie ten zapach niczym się nie wyróżnia, po prostu balsam jakich wiele:)

      Usuń
  5. Ja niecierpię balsamować się kilka razy dziennie, także "serum" zdecydowanie bardziej dla mnie :) Chociaż nie wiem, czy wytrzymałabym długie wchłanianie się.. zwykle chcę już, teraz, szybko! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "serum" wchłania się całkiem szybko:)

      Usuń
    2. A bo zrozumiałam, że nieco dłużej.. jak tak, to zmienia postać rzeczy ;)

      ps. kciuki jutro jak najbardzije będą ;)

      Usuń
    3. dzięki, przydadzą się:D

      Usuń
  6. Jeśli mogę dorzucić swoje 3 grosze :-) to ja szczególnie lubię z Lirene pomarańczową serię antycellulitową i niebieską ujędrniającą, warto wypróbować :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie ją testuję, o wrażeniach napiszę pewnie niebawem:)

      Usuń
  7. lubię firmę Lirene ;) ma bardzo dobre kosmetyki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. mi jeszcze żadne kosmetyk z Lirene szczególnie nie przypadł do gustu, ot takie przeciętniaki. Ale może skuszę się na to serum

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej dopiero zaczynam przygodę z blogiem ;) zajrzyj do mnie jesli masz ochotę myślę że tematyka Cie zainteresuje -http://testerka-on.blogspot.com/ pozdrawiam ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja zakupilam nowosc Lirene, a mianowicie intensywnie ujadrniajacy balsam do cialo maXSlim (w seledynowym opakowaniu), powiem, ze slicznie pachnie i ekspresowo sie wchlania:) Myslalam o tym czerwonym mleczku, jednak wybór padl na duza butle balsamu :P
    Fajny blog, dodaje do obserwowanych:)
    Pozdrawiam serdecznie wlascicielke:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seria antycellulitowa też jest całkiem, całkiem, bosko pachnie przede wszystkim;)

      Usuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...