niedziela, 26 lutego 2012

Poszukiwany, poszukiwana!

Jako że w dalszym ciągu jedna z dziewczyn, które wygrały w ostatnim rozdaniu, nie zgłosiła się do mnie z adresem, a ja nie zamierzam nikogo namierzać na siłę, postanowiłam rozlosować nagrodę (zestaw próbek) jeszcze raz.


Tym razem poszukiwanym/poszukiwaną jest Agu :)))). Bardzo proszę, abyś przesłała mi swój adres na e-mail mizzvintage@o2.pl. Mam nadzieję, że tym razem nagroda trafi w ręce szczęśliwej zwyciężczyni :))).


poniedziałek, 20 lutego 2012

Pozytywne wyniki ;)

Nadszedł czas na wyniki pozytywnego "włosowego" rozdania ;). W pierwszej kolejności chciałam Wam podziękować za liczny udział i Wasze pozytywne komentarze. W stosunku do siebie jesteśmy najczęściej najbardziej krytyczne, dlatego cieszy mnie, że każda z Was potrafiła znaleźć w swoich włosach jakąś pozytywną cechę. Jeśli ja miałabym określić, za co lubię swoje włosy, to byłby to zdecydowanie ich kolor, o który pyta mnie niemalże każda fryzjerka. Rozpiera mnie straszna duma, kiedy mogę im powiedzieć: "Nie farbuję" :D Ale do rzeczy...


Przechodząc do wyłonienia zwycięzców, chciałabym wyróżnić dwie osoby, których komentarze mnie
urzekły. Są to sauria80 i Joanna, Uważam, że dziewczynom należy się wyróżnienie za wyobraźnię i ogromny polot pisarski. Postanowiłam nagrodzić również Anikę, bo jej komentarz wydał mi się tak inny od wszystkich (zachęcam do odszukania komentarzy pod właściwym postem). 

Zdecydowałam, że dziewczyny otrzymają nagrody poza losowaniem (zestawy 2 maseczek). Mam nadzieję, że nikt nie będzie głośno protestował przeciwko takiemu rozstrzygnięciu konkursu. W końcu to tylko zabawa :).

Pozostałe 2 zwyciężczynie zostały wybrane na drodze losowania i są to:
 
Aguteńka (zestaw 2 maseczek)

carolciaaa (zestaw próbek)

Zwyciężczyniom gratuluję i poproszę o maile z adresami na mizzvintage@o2.pl

Pozostałym życzę wielu pozytywnych myśli nie tylko w kwestii włosów :)))



sobota, 18 lutego 2012

TAG: Perfect Women

Dawno nie było tu żadnego TAGa. Tak się złożyło, że ostatnimi czasy nikt mnie nie tagował , a tagi skierowane do wszystkich są moim zdaniem tagami skierowanymi do nikogo. Dziękuję więc Viollet za możliwość wzięcia udziału w zabawie, tym bardziej że zadanie łatwe nie było :))).
Zasady:
Wybierz idealne, Twoim zdaniem, kobiety w trzech kategoriach:
- perfekcyjna w swoim zawodzie;
- ideał urody;
- perfekcyjny styl, elegancja.
Jeśli chcesz, dodaj zdjęcia i uzasadnij swój wybór.
Umieść na swoim blogu obrazek z tagiem Perfect Women.
Podaj informację, kto Cię otagował.
Przekaż zabawę kilku innym bloggerkom.

1. Perfekcyjna w swoim zawodzie
www.krystynajanda.pl

W zasadzie była to jedyna kategoria, przy której nie miałam najmniejszego problemu z wyborem kandydatki do miana "Perfect Woman". Ideałem jest dla mnie w tej kwestii Krystyna Janda - świetna aktorka, kobieta kameleon. Miałam okazję podziwiać ją na żywo na deskach jednego z warszawskich teatrów i przyznam, że było to niesamowite przeżycie.

2. Ideał urody

W tej kategorii zdecydowanie zaczęły się schody, bo nie mam jakiegoś określonego ideału kobiecej urody. Od kiedy jednak po raz pierwszy na małym ekranie zobaczyłam Kayę Scodelario (Effy Stonem z brytyjskiego serialu Skins) stałam się wielką orędowniczką jej urody i postaci, którą wykreowała w serialu. Dziewczyna ma dopiero 20 lat, ale moim zdaniem olśniewa.


3. Perfekcyjny styl, elegancja

Z tą kategorią to już w ogóle miałam problem, bo wielką fanką, ani już tym bardziej znawczynią mody i stylu nie jestem. Lubię wszystko, co "casual", a sportowa elegancja to zdecydowanie mój ulubiony trend. Jeśli jednak mam już wybierać, to typuję Scarlett Johansson, która podoba mi się zarówno w wersji na "co dzień", jak i też tej bardziej eleganckiej, a już szczególnie w wydaniu "retro".

Uff... zadanie wykonane :))) Pałeczkę przekazuję dalej do eveleo i Aliss, mając cichą nadzieję, że dziewczyny nie brały jeszcze udziału w zabawie ;P.


Lubiących TAGi zapraszam wkrótce na kolejne wydanie :))).

piątek, 17 lutego 2012

After Eight

Zachciało mi się zieleni na paznokciach i to był zdecydowanie chwilowy kaprys, bo wielką fanką tego odcienia chyba jednak nie zostanę. Do zakupu skusiła mnie przede wszystkim nazwa "After Eight", która przywodzi mi na myśl miętowe czekoladki o tej samej nazwie, odcień również nawiązuje do koloru opakowania. Kojarzycie?
Catrice "After Eight" to ciemny, szmaragdowy frost, który ma lejącą konsystencję, kiepsko się nakłada, słabo kryje i długo schnie. Mimo iż do lakierów Catrice pałam miłością prawdziwą, kocham je za odcienie, niezłą jakość i przystępną cenę (ok. 10 zł za 10 ml), to tego konkretnego egzemplarza raczej nie polecam, choć zakładam, że może on mieć swoje fanki, bo odcień w sumie coś w sobie ma ;))).

***********************************************************************************************************************
Na koniec z okazji Światowego Dnia Kota moc mruczków od Luny: mrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrau! :))))))
Rośnie diablica jak na drożdżach ;)))


wtorek, 14 lutego 2012

Na słodko ;)

Kiczowate święto, te Walentynki... ale chyba każdą kobietę ucieszy w ten dzień choćby drobiazg od ukochanego mężczyzny ;). Ja swojemu kilka dni temu pół żartem, pół serio podesłałam linka do sklepu internetowego zapachdomu.pl, gdyby w razie "W" szukał prezentu. Perfidne, wiem :P Nie sądziłam jednak, że mężczyzna potraktuje tę sugestię poważnie. Ku mojemu zdziwieniu po ciężkich 9 h spędzonych w pracy w domu czekał na mnie dzisiaj obiad i... deser :))).
Zdecydowanie bardziej od świeczki Yankee Candle ucieszył mnie jednak słoik masła orzechowego, na które chorowałam już od kilku tygodni. Do zestawu dołączona była również "osobista łyżka do spożywania produktu". Słodko, prawda? ;) Niech mi w biodra idzie, a co tam ;))). 

A Wam jak mija ten nie/zwykły dzień?

poniedziałek, 13 lutego 2012

Wielka niewiadoma + rozdanie

Odżywkę Aloes WAX testuję już bez mała dwa miesiące i w dalszym ciągu nie mam o niej wyrobionego zdania. Nie wiem, czy świadczy to o produkcie dobrze, czy źle. Chyba po prostu pielęgnacja włosów nie jest moim priorytetem i męczą mnie maski, które trzeba nakładać na głowę na dłużej niż chwilę, owijać termicznym czepkiem i później spłukiwać. Rano zdecydowanie szkoda mi czasu na takie zabiegi, najczęściej odżywka bez spłukiwania to maksimum, na które mogę sobie pozwolić. Nie znaczy to jednak, że nie mam ochoty od czasu do czasu zafundować włosom porządnej kuracji.Tylko czy odżywka WAX jest w stanie taką kurację mi zapewnić? Otóż... nie wiem.


Dochodzę do wniosku, że nie jestem obiektem właściwym do testów. Włosy mam raczej nieproblematyczne pod względem pielęgnacji, często je ścinam, w związku z czym w przeciągu 5 tygodni pomiędzy jedną a drugą wizytą u fryzjera codzienne suszenie, czy prostowanie nie jest w stanie im zaszkodzić. Powiem krótko: po dobrych kilku tygodniach stosowania maski (mniej więcej raz na 7 dni) nie zauważyłam większej zmiany w kondycji włosów, nie wspominając już o ewentualnych spektakularnych efektach w postaci wzmocnienia struktury włosa itp. itd. Produkt przeznaczony jest specjalnie do włosów przetłuszczających się, ale i tu nie dostrzegłam ani zmiany na plus, ani na minus. Po prostu jedna wielka niewiadoma...

***********************************************************************************************************************

Jako że sama nie do końca jestem w stanie umiejętnie ocenić ten produkt, chciałabym umożliwić Wam testy na własną rękę.



Mam do rozdania 5 zestawów produktów pielęgnacyjnych do włosów marki Pilomax: 4 zestawy, w skład których wchodzą 2 maski (Aloes WAX do włosów przetłuszczających się oraz Kamille WAX do włosów jasnych o pojemności 70 g) oraz 1 zestaw próbek, w skład którego wchodzą saszetki Aloes WAX (3 x 30ml), saszetki Kamille WAX (3 x 10 ml) oraz szampon Henna WAX (3 x 7 ml). Jeśli chciałybyście wygrać, któryś z zestawów, zostawcie do 19.02 do godz. 23:59 pod tym postem komentarz z odpowiedzią na pytanie: "Co lubisz w swoich włosaęch?" Nie stawiam żadnych dodatkowych wymagań, wszystkich chętnych zapraszam do zabawy :))).

Produkty zostały przesłane mi przez firmę Pilomax, za co serdecznie dziękuję. Jednocześnie informuję, iż w żaden sposób fakt nie miał wpływu na treść powyższej recenzji.

niedziela, 12 lutego 2012

Perfect Match, czyli idealne dopasowanie :)

Podkład Rimmel kupiłam z czystej ciekawości podszytej lekką nutką sceptycyzmu w stosunku do jego bardzo pochwalnych recenzji (cena: ok. 28 zł za 18 g). Do podkładów z drogeryjnych półek mam raczej średnie zaufanie, rzadko który w pełni spełnia moje oczekiwania. Byłam przekonana, że i w przypadku Match Perfection będę miała jakieś "ale", ALE nic bardziej mylnego ;). Pełna pokory przyłączam się do grona jego zadowolonych użytkowniczek :D.


Podkład ma bardzo fajną, żelowo-kremową konsystencję, przyjemnie chłodzi twarz podczas nakładania i dobrze rozprowadza się każdym narzędziem. Odcień 100 Ivory może wydawać się na pierwszy rzut oka dość ciemny, ale podkład rewelacyjnie stapia się ze skórą, dając bardzo naturalny efekt (nie sugerujcie się za bardzo "słoczem" na dłoni, celowo słabo roztarłam podkład, żeby można go było w ogóle dojrzeć). Kosmetyk jest lekki, ma średnie krycie, które można jednak stopniować. Na mojej mieszanej cerze w połączeniu z pudrem Bell trzyma się cały dzień (oczywiście biorąc pod uwagę aktualne warunki atmosferyczne).
 
Co tu dużo pisać, jestem z niego naprawdę zadowolona. Jedyne, co mogłabym mu zarzucić to delikatne uczucie ściągnięcia bezpośrednio po aplikacji. Towarzyszyło mi ona podczas pierwszych kilku dni testów, teraz już nie, więc albo jego przyczyną było coś innego, albo po prostu zdążyłam się już do tego przyzwyczaić. Summa summarum niezdecydowanym zdecydowanie podkład polecam! :)))

sobota, 11 lutego 2012

Teraz Polska!

Marka Bell na polskim rynku kosmetycznym ma już dość długą tradycję. W pamięci mam jeszcze szminki Bell, które potajemnie wyciagałam z maminej kosmetyczki. Sama natomiast podczas buszowania w drogeriach rzadko zaglądałam do ich szafy, może dlatego że najczęściej trudno się na nią natknąć ;).

Jak już wiecie, podczas ostatniej wizyty w Naturze, zakupiłam puder Bell Pocket 2Skin Mat. Co mnie skusiło? W pierwszej kolejności testy organoleptyczne ;), podczas których puder wykazał najbardziej aksamitną teksturę, w drugiej zaś cena (ok. 18 zł za 9 g). Zawsze mam trudności ze znalezieniem pudru, który w pełni by mi podpasował. Do tej pory używałam Vichy Dermablend, który nadal bardzo lubię, ale zmęczyła mnie już jego sypka formuła i wiecznie przypruszone bielą lustro. Postawiłam na produkt polski w kamieniu i... nie zawiodłam się :).
Puder świetnie się aplikuje, jest drobno zmielony, ale jednocześnie zbity, więc nie pyli. Produkt jest transparentny, nie nadaje koloru, mimo to może niezcznie odznaczać się na twarzy, co postrzegam jako jego główną wadę. Minus ten rekompensuje mi jednak fakt, iż kosmetyk świetnie matuje buzię. Przy mojej mieszanej cerze po zastosowaniu mogę zapomnieć o nieestetycznym błysku na dobre 6-7 h, choć tu oczywiście wiele zależy również od użytego podkładu.
Czy kupię go ponownie? Trudno powiedzieć. Myślę, że w dalszym ciągu będę szukać czegoś bliższego ideału. Bez wątpienia jest to jednak świetny wybór przy dość ograniczonym budżecie kosmetycznym.

A jakie są Wasze doświadczenia z produktami naszej rodzimej marki?

poniedziałek, 6 lutego 2012

Migoty na tak!

Wielką fanką brokatu na paznokciach nie jestem, ale migoty od czasu do czasu mimo wszystko lubię :). Grunt, żeby nie były zbyt nachalne. Subtelność przede wszystkim! Pożądany efekt uzyskałam, łącząc lakier Catrice w odcieniu Sing: Hey, Dirty Lilah i My Secret nr 104.

Sing: Hey, Dirty Lilah na paznokciu w wersji solo nieco mnie rozczarował. W buteleczce prezentuje się jako silnie rozbielony wrzos z nutą szarości, po pomalowaniu odcień nabrał nieco intensywności i efekt rozbiegł się z moimi oczekiwaniami. Kolor wydaje mi się dość pospolity, ale produktowi jako takiemu nie mam nic do zarzucenia. Do krycia potrzebne są standardowe dwie warstwy, nawet bez topa lakier schnie w tempie ekspresowym. Za 10 zł naprawdę nie można chcieć więcej,


Rewelacyjne są natomiast rzeczone "migoty" z My Secret (cena ok. 6 zł). Lakier w odcieniu 104 ma zatopione w sobie drobinki o nieregularnych rozmiarach, swego rodzaju kawałki folii, które mienią się na różne kolory w zależności od zastosowanego podkładu (wybaczcie, ale nie znam fachowego terminu na określenie tego typu "dodatków"). Uwielbiam ten efekt! Jest to świetny sposób na "odpimpowanie" zwykłego lakieru ;))).


A Wam jak się podoba? Migoty na tak, czy na nie? :)))

sobota, 4 lutego 2012

Co masz do ukrycia?

Spośród moich ostatnich łupów Waszym największym zainteresowaniem cieszył się DERMACOL i zgodnie z życzeniem większości to on będzie bohaterem dzisiejszego posta. Jeśli macie coś do ukrycia: przebarwienia, plamy pigmentowe, cienie pod oczami czy po prostu niedoskonałości skóry ten podkład/korektor może Was zainteresować.


Jest to produkt ekstremalnie kryjący (50% zawartości pigmentu!), stworzony z myślą o profesjonalnych wizażystach pracujących w studiach filmowych, jest hypoalergiczny i dzięki zawartości SPF 30 pomaga chronić cerę przed szkodliwymi wpływami środowiska. Czy jako kosmetyk profesjonalny nadaje się więc do użytku na co dzień? Zdecydowanie tak! DERMACOL świetnie sprawdza się w roli korektora. Produkt ma konsystencję kremowej pasty, do pokrycia wszelkich niedoskonałości wystarczy dosłownie odrobina, co czyni go niesamowicie wydajnym. W moim przypadku rewelacyjnie tuszuje cienie pod oczami, dobrze radzi sobie również z ukrywaniem przebarwień skóry i wyprysków. Jest również całkiem trwały, bez poprawek wytrzymuje na twarzy 6-8 h. Niedoświadczonym zalecam jednak sporą ostrożność, gdyż bardzo, bardzo łatwo przesadzić z ilością i uzyskać tym samym efekt przeraźliwej tapety.

Na zdjęciu poglądowym od lewej "słocz", skupisko pieprzyków na mojej ręce przed i po potraktowaniu DERMACOLem. Mam nadzieję, że zdjęcie nikogo nie zgorszy, bo wiem, że niektórzy nie lubią patrzeć na "takie" rzeczy ;). W ten sposób jednak najlepiej widać, jak bardzo kryjący jest produkt.
 
O DERMACOLu słyszałam już dawno, dawno temu, ale jakoś nigdy nie udało mi się go dostać w żadnym ze stacjonarnych sklepów, ostatecznie zdecydowałam się więc na zakup na allegro. 30 gramowa tubka wraz z przesyłką kosztowała mnie 30 zł, odcień wybrałam w ciemno, uznałam, że jasny, chłodny beż (nr 211) będzie odpowiedni i na szczęście trafiłam w dziesiątkę (orientacyjnie mogę Wam powiedzieć, że mój podkład Revlon Colorstay to Buff, w MAC natomiast jestem NC20).

Podsumowując, jeśli macie coś do ukrycia i do tej pory nie znalazłyście korektora, który pozwoliłby Wam zatuszować niechciane niedoskonałości, wypróbujcie DERMACOL. Myślę, że produkt ten dla wielu może okazać się wybawieniem za niewygórowaną cenę.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...