niedziela, 30 grudnia 2012

Niekosmetyczne podsumowanie 2012 r.

Na jednym z niemieckim blogów kosmetycznych (Innen und Aussen) podpatrzyłam zupełnie niekosmetyczny tag i postanowiłam wziąć udział :).

Dominujące uczucie na 2013 r.?
Spokój ducha

Co zrobiłaś po raz pierwszy w 2012 r.?
Własnoręczne sushi :D



Co zrobiłaś ponownie w 2012 r. po długiej przerwie?
Zmieniłam pracę

Czego nie zrobiłaś w 2012 r.?
Nie odświeżyłam swojego prawa jazdy, czyli nadal jestem niedzielnym kierowcą :(

Słowo roku?
Urządzam się


Przytyłaś czy schudłaś?
Niestety raczej przytyłam, choć u mnie to prawdziwa sinusoida

Miasto roku?
Poznań, który poznaję coraz lepiej

Odwiedzone miejsca?
Niewiele tego: Wrocław, Frankfurt nad Odrą, Berlin


Ekscesy alkoholowe?
Nawet gdyby jakieś były, to pewnie bym się nie pochwaliła, bo nie ma czym ;)

Włosy dłuższe czy krótsze?
Krótsze i teraz znowu dłuższe

Wydatki większe czy mniejsze?
Większe przez duże W

Wizyty w szpitalu?
Jedna, własna, ale na szczęście jednodniowa

Miłość?
Wciąż ta sama :)))

Osoba, do której dzwoniłaś najczęściej?
Mój mężczyzna i mama

Z kim spędziłaś najpiękniejsze chwile?
Z mężczyzną i kotem :)))

Z kim spędziłaś najwięcej czasu?
Jak wyżej :D

Piosenka roku?
Somebody that I used to know

Książka roku?
Trylogia "Igrzyska śmierci"

Serial roku?
Masterchef w różnych wersjach językowych

Stwierdzenie roku?
Nie ma sensu złościć się za błahostki

Trzy rzeczy, z których równie dobrze mogłabyś zrezygnować?
Wszystkie zakupy w tym roku były przemyślane :)

Najpiękniejsze wydarzenie?
Dzień, w którym zamieszkała z nami Luna


2012 jednym słowem?
Zmiany

Macie ochotę wziąć udział? Zapraszam!

Jednocześnie życzę Wam szampańskiej zabawy sylwestrowej i wszystkiego dobrego w nadchodzącym Nowym Roku!!!



sobota, 29 grudnia 2012

Granat w tubce i słoiku

Dziś chciałabym Wam zaprezentować serię pielęgnacyjną Granatapfel niemieckiej firmy pharmatheiss cosmetics. Może jeszcze nie wiecie, ale granat (oczywiście nie ten wybuchowy ;)) przez medycynę nazywany jest "owocem życia" i ma dobroczynny wpływ na cały nasz organizm, a w szczególności na skórę.

Czym są wyjątkowe składniki granatu?

Kwas punikowy (OMEGA-5) odpowiada za właściwości przeciwstarzeniowe, pozytywnie wpływa na regenerację komórek starzejącej się skóry, które pod jego wpływem dzielą się tak szybko jak u młodej osoby. Tym samym kwas ten odpowiada za odbudowę i uelastycznienie naskórka.

Witaminy C i E, beta-karoten, polifenole mają działanie przeciwutleniające i chronią przed działaniem wolnych rodników.

Cynk i selen wspomagają naturalną aktywność komórek skóry, które bez tych substancji nie są w stanie funkcjonować. Cynk ma szczególną wpływ na delikatność i czystość skóry, selen natomiast skutecznie koi podrażnienia.

Seria obfituje w różnego typu produkty. Ja miałam możliwość testować cztery z nich. Wszystkie wyróżniają się przyciągającymi oko opakowaniami w stylu vintage, pięknym zapachem, brakiem parabenów oraz olejów parafinowych.

1. Granatapfel Straffende Tagespflege - krem ujędrniający na dzień



Krem, jak i cała seria, ma przede wszystkim za zadanie działać ujędrniająco i przeciwstarzeniowo. Kosmetyk przeznaczony jest do cery suchej lub normalnej, w związku z czym miałam obawy, czy sprawdzi się na mojej mieszanej. Sądziłam, że będzie zbyt treściwy i w efekcie doprowadzi do przetłuszczania się skóry, nic takiego jednak nie nastąpiło. Krem dobrze się wchłania i przyjemnie nawilża, pragnę również wierzyć, że za kilka lat dojrzę i jego działanie przeciwzmarszczkowe ;).


2. Granatapfel Handpflegecreme - krem do rąk


Krem przeznaczony jest do dłoni szorstkich i zniszczonych. Kombinacja olejku z pestek granatu, awokado i oliwy z oliwek ma chronić skórę przed przedwczesnym starzeniem i czynić ją gładką. Krem należy do moich zdecydowanych faworytów. Pięknie pachnie, jest treściwy, ale jednocześnie szybko się wchłania i dobrze nawilża. Jedyne manko moim zdaniem to opakowanie. Metalowa tubka w miarę zużywania kremu nie wygląda już tak estetycznie jak na początku, zakrętka również jest średnio poręczna, zwłaszcza kiedy trzeba zamknąć opakowanie świeżo nakremowanymi dłońmi.


3. Granatapfel Straffende Körperbutter - ujędrniające masło do ciała



Masło do ciała, podobnie jak krem do twarzy, ma działanie ujędrniające i przecistarzeniowe, pomaga suchej skórze lepiej magazynować wilgoć i czyni ją mocniejszą. Wyciąg z owoców granatu w połączeniu z aktywnym kompleksem kofeiny sprawia, że skóra staje się bardziej elastyczna, natomiast oliwa z oliwek oraz maslo shea intensywnie ją pielęgnują. Ten produkt również przypadł mi do gustu. Nie powiedziałabym, że jest to typowe masło, raczej nieco gęstszy balsam, który jednak bardzo fajnie rozprowadza się na skórze i dość szybko wchłania. Po kilku tygodniach stosowania nawet mój mężczyzna zauważył, że moja skóra stała się gładsza, a więc coś w tym musi być :).


4. Granatapfel Vitaldusche - orzeźwiający żel pod prysznic



I na koniec kosmetyk najbardziej prozaiczny, który dba o naszą czystość, ale wg producenta również orzeźwia, witalizuje i odbudowuje warstwę lipidową. Żel jest całkiem przyjemny w użyciu, zamknięto go w wygodnej tubce, z której naprawdę łatwo wydobyć zawartość, dobrze się pieni, przyjemnie pachnie no i... myje. Orzeźwienia i rewitalizacji jakoś nie dostrzegłam, ale prawdę mówiąc ja dość oporna jestem na takie rewelacje ;).


Podsumowując, seria jest całkiem przyjemna. Niektóre kosmetyki z linii Granatapfel można sobie z pewnością darować, ale ja chętnie do moich faworytów kiedyś jeszcze wrócę. Z tego, co udało mi się zgooglować, kosmetyki pharmatheiss dostępne są w drogeriach Hebe, nie znam dokładnym cen, ale z tego, co się orientuję, oscylują one w granicach 30-50 zł.

Czujecie się skuszone czy raczej macie już innych, sprawdzonych pielęgnacyjnych faworytów?



niedziela, 23 grudnia 2012

Świąteczno-noworoczny upominek

Ostatnio Labolatorium dr Irena Eris obdarowało mnie taką ilością kosmetyków, że na ich solidne testy nie starczyłby mi cały następny rok. W związku z tym chciałabym się nimi z Wami podzielić, a że w paczce znalazł się pięknie zapakowany, idealny na prezent zestaw, wybór padł właśnie na niego :).


W skład zestawu wchodzą:

- Lirene krem nawilżająco-przeciwrodnikowy Aqua Cristal na dzień
- Lirene krem intensywnie nawilżający Aqua Cristal na noc
- Lirene płyn micelarny Aqua Cristal
- kolczyki

Aby wziąć udział w rozdaniu należy:

- być publicznym obserwatorem mojego bloga
- żeby nie było nudno, zostawić pod tym postem komentarz z odpowiedzią na pytanie: "Jakie jest Twoje noworoczne postanowienie?" :)))

Rozdanie potrwa do 31.12.2012 r. do północy. Ogłoszenie wyników nastąpi najprawdopodobniej (w zależności od samopoczuciowych okoliczności ;)) 1.01.2013 r.

Ze swojej strony życzę Wam zdrowych i radosnych Świąt, pełnych relaksu i odpoczynku, i niech się spełnią Wasze najskrytsze marzenia!

Wykapany Mikołaj :D



Berlińskie zdobycze

Jak już wspominałam w jednym z poprzednich postów, tydzień temu wybrałam się ze znajomymi do Berlina na świąteczny jarmark. Pogoda kompletnie nie dopisała, niemalże cały weekend lało, poza tym stolicę Niemiec opanowały prawdziwe tłumy... Przysięgam, że takiego tłoku w galeriach handlowych nie widziałam jeszcze nigdy! No ale tłumy, nie tłumy, o pewne sklepy zahaczyć po prostu trzeba ;). No i zgadnijcie, gdzie zeszło mi najdłużej? Myślę, że zdjęcia powiedzą same za siebie ;).





Żeli pod prysznic z Balea jeszcze nigdy nie miałam, co mnie w sumie dziwi, zważając na ich "zawrotną" cenę 0,65 EUR. Zapachy (tutaj: figa i czekolada oraz czereśnie i migdały) są obłędne i żałuję, że nie skusiłam się na więcej, ciężko jednak robić zakupy, gdy poganiają cię trzy nie rozumiejące twoich kosmetycznych potrzeb osoby ;).

Piankę truskawkową kupiłam pod wpływem recenzji blogerek i już się nie mogę doczekać, żeby sprawdzić, co to za cudo. Wizualnie kosmetyk prezentuje się świetnie i aż nie mogę się nadziwić, że za naprawdę niewielkie pieniądze (1,25 EUR) Balea oferuje coś tak przyjemnego dla oka.

Wiele blogerek zachwala też pomadkę ochronną alverde o zapachu wanilii i mandarynki, więc i jej nie mogłam sobie odmówić. Kosztowała całe 1,15 EUR (sic!). Zapach jest bardzo delikatny, ja w zasadzie wyczuwam tylko mandarynkę, ale właściwości pielęgnacyjne jak najbardziej na 5.

Będąc w Niemczech robię nie tylko zakupy kosmetyczne, ale buszuję też w marketach w poszukiwaniu przysmaków, których w Polsce (jeszcze) nie ma. Tym razem trafiłam na coś takiego :).


A Wy jakie sklepy odwiedzacie podczas zagranicznych pobytów?

sobota, 22 grudnia 2012

Prezenciaki

Wczoraj zrobiłyśmy sobie z dziewczynami z pracy mini Wigilię, z prezentami oczywiście :D. Ustaliłyśmy zawrotny budżet 10 zł na osobę i choćby wydawało się, że to naprawdę niewiele, okazuje się, że za tę kwotę można sprawić naprawdę fajny upominek. Przynajmniej ja z moich się mega cieszę :))). Prezenty do tego stopnia mi się spodobały, że postanowiłam się nimi pochwalić. Wcześniej zastrzegłam sobie jednak, że nie chcę żadnych kosmetyków ;P.

I tak oto w moje ręce trafił rewelacyjny kubek King of Kings :D


Ta kocia mina jest jednoznaczna - Król jest tylko jeden! :D

Jako dopełnienie kubka od drugiej koleżanki dostałam niesamowicie aromatyczną herbatę Wiśnia z rumem wraz z zaparzaczem, który z racji tego że w domu już jeden mam, będzie mi służył w pracy. Naprawdę dawno nie piłam czegoś równie pysznego i to chyba znak, że czas najwyższy powrócić do herbat liściastych!


Wisienką na torcie okazała się urocza zakładka od kolejnej koleżanki :))).


Chyba już powszechnie wiadomo, że Magda uwielbia koty :D

A tak moja Luna sobie śpi wieczorami, rozwalona, jak nic nie ujmując, chińskie "er zet" ;D



Ja dla Was również mam pewien upominek w zanadrzu z okazji zbliżających się Świąt. Zajrzyjcie do mnie jeszcze dzisiaj lub jutro, niedługo powinno się coś ukazać ;))).



środa, 19 grudnia 2012

Świąteczne impresje


Więcej mnie tu nie ma, niż jestem. Ostatnie dni spędzam w prawdziwym biegu, praca, dom, przedświąteczne szaleństwo, na bloga nie starcza już czasu. Dziś jednak mam chwilę dla siebie i chciałabym Wam pokazać, co umila mi zimowe wieczory. Nie będzie to żaden krem, płyn do kąpieli, czy inny kosmetyk, choć zapach i tutaj jest nieziemski, a wrażenia wizualne przednie ;).

Już jako dziecko zawsze chciałam mieć żywą choinkę, na którą rodzice nigdy się nie godzili, głównie ze względów praktycznych: "A bo to podlewać trzeba, a bo to igły gubi..." Powiedziałam sobie, że kiedy już będę "na swoim" w pierwsze Święta stanie u mnie wymarzona choinka i tak właśnie się stało :))).



Zdecydowałam się na niewielkie drzewko, bo i ozdoby musiałam zakupić, a wiadomo, im więcej gałęzi, tym więcej bombek trzeba powiesić ;). Złote bombki połączyłam ze słomkowymi ozdobami w kolorze czerwonym i takim to sposobem stanęło u mnie eklektyczne drzewko będące połączeniem zamiłowania do bling bling i sztuki ludowej ;).





Choinka stoi już ponad tydzień, na same Święta wyjeżdżam, więc muszę się nią nacieszyć. Drzewko już mimowolnie zaczęłam traktować jako kolejnego członka rodziny ;))). Uwielbiam świąteczne dekoracje. Planuję polować na różne cudeńka w trakcie poświątecznych wyprzedaży. Co prawda, rok będą musiały przeleżeć w szafie, ale za to będę się mogła nimi cieszyć przez następne lata.

Dodatkowo, żeby jeszcze bardziej poczuć świąteczny nastrój w weekend wybraliśmy się już tradycyjnie na Weihnachtsmarkt, czyli bożonarodzeniowy jarmark do Berlina. Nie obyło się oczywiście bez kosmetycznych zakupów, o których już wkrótce (gdy tylko światło pozwoli mi zrobić przyzwoite zdjęcia!).

A jak u  Was się mają przygotowania do Świąt? Choinki już ubrane? :)))



niedziela, 9 grudnia 2012

Azja w HD

Uwielbiam azjatyckie kosmetyki! Budzą one moją cichą fascynację, bo zazwyczaj pięknie się prezentują, obiecują cuda i często też spełniają swoje obietnice. Dzięki uprzejmości sklepu internetowego myasia.pl miałam możliwość przetestowania Lioele Secret Pore HD Powder, czyli sypkiego pudru utrwalającego do twarzy dającego efekt HD (aktualna cena: ok. 80 zł, 15 g).


Jak sięgam pamięcią, jest to moja pierwsza styczność z produktem tego typu, byłam więc bardzo ciekawa efektu, jaki otrzymam na twarzy. Pierwsze wrażenie było naprawdę WOW, buzia po aplikacji stała się matowa, gładziutka jak pupcia niemowlaka, a rozszerzone pory zniknęły. Puder intensywnie zmatowił moją mieszaną cerę, skutecznie przeciwdziałał wydzielaniu sebum i na buzi trzymał się w zasadzie cały dzień.


Wydawałoby się, że to ideał, niestety ja dostrzegam pewne jego wady.
Pudry tego typu są niesamowicie drobno zmielone, w związku z czym przeraźliwie pylą i się osypują. Najlepszy sposób aplikacji to wysypać odrobinę na dołączony puszek i wklepywać w twarz. Jeśli użyjemy pędzla, pył będzie wszędzie - na lustrze, na ubraniu, na włosach, rzęsach itp.
Również z zasady pudry HD w opakowaniu są białe, docelowo na twarzy zaś transparentne. Ku mojemu niezadowoleniu proszek bieli bardziej, niż bym chciała. Niby nie jest to widoczne na pierwszy rzut oka, ale kiedy przyglądam się sobie dokładniej w lustrze, zwłaszcza w sztucznym świetle dostrzegam białe placki.  Nie do końca odpowiada mi też moja skóra w dotyku po nałożeniu tego pudru. Jest taka jakby papierowa, a sam produkt osadza się na opuszkach palców i pod paznokciami.


Obawiam się, że pudry HD nie są dla mnie. Osobiście chyba więcej aspektów mi w nich przeszkadza, niż odpowiada. Nasz związek jest jak sinusoida - raz efekt mnie zachwyca, innym razem budzi spore niezadowolenie. Jeśli jednak chcecie mieć skórę jak lalka, idealnie matową i gładką, to jest to produkt zdecydowanie dla Was. Fajnie sprawdzi się na większe zdjęcia, ale uwaga z robieniem zdjęć! Puder dość intensywnie odbija światło i może dawać efekt ducha, o czym ostatnio niestety miałam okazję się przekonać na firmowej imprezie świątecznej ;).

Ciekawa jestem, jakie są Wasze doświadczenia z pudrami HD, niekoniecznie rodem z Azji. Lubicie, czy raczej omijacie szerokim łukiem?



środa, 5 grudnia 2012

Mój list do M. vol 2

Prawie rok temu sporządziłam na blogu Mój list do M. Patrząc z perspektywy 12 ostatnich miesięcy, z przyjemnością mogę stwierdzić, że wiele moich życzeń się spełniło. Prezenty niekoniecznie przyniósł mi Mikołaj, na niektóre musiałam sama zapracować, niemniej jednak cieszy mnie fakt, że marzenia mogą się spełnić.

Na początek krótkie podsumowanie poprzedniego listu:

I. Guerlain Meteorites

Kulek do tej pory się nie dorobiłam. Jakoś nigdy nie jest mi z nimi po drodze, a może po prostu wcale tak mocno ich nie pragnę...

II. Perfumy

Owszem, otrzymałam, choć nie na Gwiazdkę, a na urodziny: Euphorię od Calvina Kleina oraz Burberry London, które po prostu wielbię!



III. Szczoteczka Clarisonic

Ten prezent nadal pozostaje w sferze marzeń, choć prawda jest taka, że nie mam na nią jakoś szczególnie wielkiego ciśnienia.

IV. Książki

W tym temacie chyba najlepszym prezentem, który sprawiłam sobie sama, jest Kindle, który towarzyszy mi każdego dnia i nawet nie wspomnę, ile już tytułów na nim przeczytałam :).



V. Koralik Pandora

To marzenie się spełniło i nadal się spełnia, bo co jakiś czas nowe elementy dołączają do mojej kolekcji. Bransoletka pomału się zapełnia. Miałybyście ochotę zobaczyć ją w całości? Chwilowo ze względu na fatalne światło, zdjęć brak :/.

VI. Remont "M"

Moje "M" zostało mniej więcej w połowie wyremontowane. W sferze remonotowych marzeń wciąż pozostaje łazienka, ale na to jeszcze przyjdzie pora. W końcu nie od razu Kraków zbudowano ;).

VII. Kociątko rasy Neva Masquerade

To, chyba największe ze wszystkich, marzenie również się spełniło. Luna jest już z nami prawie rok i nie wyobrażam sobie, że mogłoby jej zabraknąć w naszych czterech ścianach. Tego kota - gaduły i mruczały - nie zamieniłabym na żadnego innego :))).


No i czas na nową listę :D

I. X Box 360 i Kinect

Jedna sesja z Dance Central 3 i już wiem, że chcę mieć ten sprzęt! Dawno się tak świetnie nie bawiłam, naśladując "te kocie ruchy" ;). Tyle frajdy i jednocześnie duuuuuuuuuuuuużo ruchu.



II. Laptuś

Mój aktualny lapek zdecydowanie powinien udać się już na zasłużoną emeryturę. Nie wybrałam jeszcze nowego modelu, ale chciałabym coś kolorowego i dziewczęcego, bo oczywiście wnętrze jest ważne, ale opakowanie czasami jednak ważniejsze ;P


III. Samsung Galaxy III

Telefon też już mi się trochę wysłużył i chętnie przygarnęłabym coś nowego, coś funkcjonalnego i medialnego jednocześnie, żeby w każdej chwili być na bieżąco z blogami, komentarzami i twittkiem ;).



IV. Wakacje w tropikach

W tym roku nie dane mi było pojechać na żadne wakacje, w związku z tych chętnie nadrobię to w roku przyszłym :D. Polecacie jakieś destynacje?


V. Pierścionek Florentines

Strasznie spodobał mi się u 77gerda i chętnie widziałabym go na swoim palcu. Już od dawna szukam czegoś z podobnym "dyndadełkiem" jak to serduszko.



VI. Bibeloty

W związku z tym że urządzam teraz swoje "M", mam zajawkę na wszelkiego rodzaju bibeloty, które dodają urok mieszkaniu i sprawiają, że jest bardziej "moje".




Lista dość krótka, ale kosztowna, więc pewnie przyjdzie mi poczekać na spełnienie jej poszczególnych punktów. O dziwo nie znalazło się na niej nic kosmetycznego. Aż sama się sobie dziwię... Chyba czuję przesyt i w sumie mały odwyk kosmetyczny jeszcze nikomu nie zaszkodził ;).

A co znajduje się w Waszym liście do M.?


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...