poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Saga o dłoniach vol. 1 (Lush)

W pierwszej kolejności chciałabym podziękować wszystkim, którzy śledzą mojego bloga i zechcieli wziąć udział w ankiecie. Bardzo liczę się z Waszym zdaniem:) Wyniki ankiety nie wypadły jednak jednoznacznie: 14 osób głosowało za krótszymi postami, 25 za dłuższymi, a więc zdania są dosyć podzielone. Podążając za filozofią stoików, postanowiłam w związku z tym zastosować metodę "złotego środka" i publikować posty średniej długości. Myślę, że z takiego rozwiązania każdy powinien być zadowolony:)
A teraz do rzeczy...

Ostatnio dziwnym trafem w mojej kosmetyczce uzbierało się sporo produktów przeznaczonych do pielęgnacji dłoni, głównie kremy, powiedziałabym, ze średniej półki, dość trudno dostępne w Polsce, ale jednak nie nieosiągalne. Jako że zanim wydamy większą sumę pieniędzy na określony kosmetyk, warto rozważyć, czy jego zakup (dodatkowo wiążący się najczęściej z wysokimi kosztami przesyłki) w ogóle się opłaca, pomyślałam, że skrobnę kilka słów na temat "specyfików", które testowałam w przeciągu dobrych ostatnich kilku miesięcy.
No to do dzieła!

W pierwszej części "Sagi" rzecz będzie o kremach typowo do rąk: "Helping Hands" i "Handy Gurugu" marki Lush. Wyrażenia "typowo do rąk" używam tutaj do określenia produktu, który zasadniczo służy do smarowania dłoni (istnieją również "specjalistyczne" kremy, przykładowo do pielęgnacji skórek, ale o tym będzie mowa kiedy indziej;)).


Krem "Helping Hands" kupiłam z myślą o moim mężczyźnie, który ma tendencję do suchych dłoni. Oczywiście nie omieszkałam i sama produkt co nieco przetestować, a jakże;) Według zapewnień ekspedientki we frankfurckim Lush`u jest to specyfik o bardzo silnych właściwościach odżywczych, który powinien być w stanie uleczyć nawet najbardziej spracowane dłonie. Zaleca się go osobom, które przykładowo pracują na budowie lub mają styczność ze środkami chemicznymi (głównie czyszczącymi). Główny składnik to wyciąg z rumianku rzymskiego, który ma właściwości nawilżające i kojące, wyciąg z lnu zwyczajnego, który działa ochronnie, olejek migdałowy, masło shea i inne. Krem ma konsystencję gęstego jogurtu, łatwo się wchłania i jedynie na krótko pozostawia tłustawą warstwę na dłoniach. Za jego wadę można uznać niezbyt przyjemny zapach, który, co prawda, nie jest drażniący, ale do kwiatków na łące zdecydowanie mu daleko;) Świadczy to jednak o tym, że produkt nie został wzbogacony o sztuczne aromaty tylko po ty, by umilić nam jego użytkowanie. Ponadto, od dawien dawna wiadomo przecież, że lekarstwo, które pomaga, najczęściej gorzko smakuje, można więc powiedzieć, że tak właśnie jest i w tym przypadku, bowiem krem bardzo dobrze pielęgnuje. W skali od 1 do 5 "Helping Hands" dostaje ode mnie 4 pkt (-0,5 pkt. za zapach i -0,5 pkt. za cenę, koszt to ok. 10 Euro).

Kolejny bohater dzisiejszego odcinka to krem "Handy Gurugu". Skąd ta nieco zabawna dla polskiego ucha nazwa? Otóż masło shea, które jest głównym składnikiem kremu (drugie na liście "Ingridients") pochodzi podobnież z wioski Gurugu w Ghanie. Ile w tym prawdy? To już wiedzą tylko pracownicy Lush;) Główny składnik "Gurugu" to olejek różany, który ma niezwykle szerokie zastosowanie w przemyśle kosmetycznym, następnie masło shea, gliceryna, kwas stearynowy, bio olejek migdałowy, świeży sok z cytryny i inne. Krem ten ma o wiele gęstszą konsystencję niż Helping Hands, jest również o wiele bardziej tłusty, do tego stopnia, że po wtarciu produktu w dłonie wciąż pozostaje na nich klejąca się warstwa kosmetyku. Nie jest to komfortowe uczucie, osobiście mam wtedy wrażenie, że dotykając czegoś (nie daj Boże w tramwaju lub innym środku komunikacji miejskiej!), cały "okoliczny" brud przykleja mi się do dłoni - za to duży minus! Być może zimą będzie sprawował się lepiej, zobaczymy. Nie mogę natomiast narzekać na zapach, krem pachnie bardzo przyjemnie, choć ciężkawo i sądzę, że osobom o wrażliwym nosie może to przeszkadzać. W ogólnej ocenie "Handy Gurugu" zasługuje na max. 3 pkt (-1 za tłustą konsystencję, -0,5 za ciężkawy zapach, -0,5 za cenę, koszt to ok. 10 Euro). Osobiście odradzam ten produkt, obecnie stosuję go tylko na noc, bo w dzień, jak wspominałam wyżej, efekt "lepkich rąk" bardzo mi przeszkadza, na pewno nie kupię go ponownie, gdyż z dłońmi cudów również nie czyni.

Koniec końców wniosek nasuwa się prosty: również do marki Lush nie można podchodzić bezkrytycznie. Jak każda firma kosmetyczna ma produkty lepsze i gorsze, dlatego zanim kupicie jakiś produkt, warto na jego temat trochę poczytać, poszukać recenzji na blogach (np. u mnie, ha ha!;)) albo na YouTube. W ten sposób możecie z pewnością zaoszczędzić kilka cennych "groszy". A może już macie swój idealny produkt do pielęgnacji dłoni i nie musicie szukać dalej? Bardzo jestem ciekawa:)

Pozdrawiam
xoxo
M.

P. S. Już teraz zapraszam Was na kolejną część "Sagi", tym razem w roli głównej wystąpi marka The Body Shop:)

25 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy post :)
    Idealny krem do rąk? Jeju, ile ja ich przetestowałam w swoim krótkim, ale treściwym życiu :) Jednak ostatnio używam, więc w jakimś tam stopniu jestem zadowolona z kremów: Ziaja, Garnier oraz AA.
    Warto zauważyć, że Neutrogena też spełnia swoje zadnie bardzo dobrze.
    Ale do każdej marki i do każdego produktu nie wolno podchodzić bezkrytycznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja lubię kozie mleko z Ziai i krem Johnson's 24-Godzinne Nawilżanie ;) Tyle ostatnio wszystkie dziewczyny mówią i piszą o Lushu, że aż ma się ochotę napisać do nich, żeby otwarli w Polsce jakieś sklepy! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze, jak byś wcześniej napisała o helping hands to bym mojemu mężczyźnie też zakupiła bo jego dłonie wołają o pomstę do nieba ;-)
    No nic,następnym razem... ;p

    Ja polecam na noc parafinę firmy prof'epil: http://cherratgroup.com/esthetique/picturesSport/832.jpg

    OdpowiedzUsuń
  4. @princetonxgirl nie ma co do nich pisać;) aby powstał Lush, musiałby się znaleźć jakiś dziany inwestor, który zechciałby od nich wykupić licencję na Polskę i otworzyć u nas sklep. warunki podobno są takie, że pierwszy salon musi powstać w stolicy i muszą prowadzić sprzedaż wysyłkową, a to duże przedsięwzięcie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakbym wygrała w totka to bym się wzięła za franczyzę Lusha w Polsce :) Wielkimi krokami zbliżają się coraz chłodniejsze dni, sezon grzewczy niebawem, czyli okres, w którym to nasze dłonie wystawiane są na wielką próbę. Trafny post i w odpowiednim czasie MizzV. Pozdrawiam ciepło ! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. @kobieta przed 30 sama chętnie otworzyłabym Lush w Polsce, albo MAC, gdyby pozwolili mi wybierać;)

    OdpowiedzUsuń
  7. @Karolina23 jutro jadę na miesiąc do Berlina, więc na pewno poszukam kremu, dziękuję za wskazówkę:D

    OdpowiedzUsuń
  8. No kochana, zachęciłaś mnie do kupna Helping Hands, chyba muszę napisać do siostry w Niemczech z listą zakupów :D która się właśnie powiększyła xD
    moim ulubionym kremem do rąk jest krem z oriflame'u kokos + mleczko ryżowe, zapach powala, a ochrona na zime w sam raz.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. @Roxy poczekaj do końca mojej sagi, zanim zdecydujesz się na zakup kremu do rąk, swojego faworyta jeszcze nie przedstawiłam;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Produkty Lush'a są bardzo fajne, jednak prawda jest taka, że najlepiej kupować je samemu w butiku - można je wtedy powąchać bo nie oszukujmy się nie wszystkie pachną ładnie, wiem że nie wszyscy mają taką możliwość bo sklepu nie ma w PL. Pozdrawiam, zapraszam do siebie i czekam na kolejny post :)

    OdpowiedzUsuń
  12. wiem, że już byłas otagowana, ale że ja aż tylu blogów nie czytam pozwoliłam sobie wyróżnić Cię jako jeden z moich ulubionych, jeśli nie ULUBIONY :)

    OdpowiedzUsuń
  13. @martusinska oczywiście, że najlepiej powąchać, ale nie oszukujmy się, wchodząc do sklepu po raz pierwszy można dostać oczo- i nosopląsu;) więc lepiej za wczasu wiedzieć, czego się szuka;)

    @Colour your nails! Dzięki Ci śliczne za wyróżnienie, bardzo mi miło:))))

    OdpowiedzUsuń
  14. Śledziłam twoje YouTube'owe poczynania, na bloga weszła pierwszy raz. Przede wszystkim cieszy fakt, że pisanie sprawia Ci przyjemność,co da się odczuć w Twoich postach. Nic nie jest na siłę zagłaskane, jest naturalnie i świeżo, a o to właśnie chodzi, szczególnie wtedy, kiedy pisujący mają skłonność, a czytelnicy nosa do grafomanii. U Ciebie grafomanii nie wyczułam. Gratuluję świetnego bloga. Jeśli chodzi o balsamy do rąk moim ideałem jest Pat&Rub trawa cytrynowa i kokos (ten zapach!). Jeśli chodzi o koncepcję złotego środka, to jej autorem jest Arystoteles;) Pozdrawiam ciepło i niecierpliwie wyczekuję recenzji kolejnych specyfików do rąk!

    OdpowiedzUsuń
  15. @Joanna cieszę się, że blog Ci się podoba, nie jestem specem od filozofii, raczej filologiem i ja metodę "złotego środka" znam z wierszy Horacego, który nawiązywał do filozofii stoików, stąd moje skojarzenie:) o Pat&Rub nigdy nie słyszałam, ale już zaglądam na ich stronę:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Wspomniałam kiedyś u siebie o firmie PAT&RUB, to firma Kingi Rusin. Kosmetyki można kupić w Sephorze, albo na stronie. Raczej wyższa półka, ale nie jest tak źle. Kuszą mnie obietnicami producenta i naturalnymi składnikami :) MizzV trzeba wypróbować chyba :) ??

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie miałam wcześniej głowy do tego taga ;)
    Będziesz robiła ten tutorial gazetowy? Ja dałam w tej samej formie jak na blogu, same zdjęcia, więc zapotrzebowanie jak najbardziej jest dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. @kobieta przed 30 jakoś postać Kingi Rusin mnie nie przekonuje, nie lubię jej i obawiam się, że to wpływa na moje nastawienie do jej kosmetyków;)

    @Orlica chciałabym, bo to fajny pomysł, ale brakuje mi teraz czasu, no i jestem na wyjeździe, więc moje możliwości są dość ograniczone, ale mam go w zanadrzu:)

    OdpowiedzUsuń
  19. o jej firmie i kosmetykach słyszałam jak zachowywała się jeszcze poważnie w ddtvn i innych :)

    OdpowiedzUsuń
  20. @MizzVintage Rozumiem twe negatywne nastawienie, ale tak naprawdę rzeczona kobieta jest tak nieprzyzwoicie bogata, że to, czy kupimy jej krem do rąk czy nie, nie stanowi przedmiotu jej codziennych rozmyślań;)))Mnie Kinga Rusin nie tyle nie przekonuje, co po prostu zupełnie nie interesuje:) Nie używałam żadnych innych kosmetyków tej firmy, balsam dostałam pewnego pięknego dnia w prezencie i wiem, że pomimo ceny z kosmosu (39 zł - sic!)jakoś zawsze na niego uzbieram, bo zarówno zapach jak i właściwości pielęgnacyjne są rewelacyjne. Miło, że skład naturalny, ale to również nie jest dla mnie najważniejsze. Ja się po prostu cieszę, że jak posmaruję tym mazidełkiem łapska, to są rozjaśnione, miękkie i przecudnie pachną, co z kolei sprawia, że jestem odrobinę szczęśliwsza:)

    OdpowiedzUsuń
  21. @Joanna Wiem, wiem, że osoba K.R. nie jest tu decydująca. Skoro taaaak zachwalasz, to może jednak przezwyciężę moje osobiste animozje i skuszę się na ten produkt:)

    OdpowiedzUsuń
  22. zapraszam do muzyczno tagowej zabawy szczegóły u mnie:D

    OdpowiedzUsuń
  23. Witam ;) W temacie kremów do rąk, moim zdaniem warte polecenia, znalazłam dwa: Hands!Up cream rich z Alessandro (ma miły zapach, szybko się wchłania,ładnie odżywia skórę)oraz Neutrogena do suchych i zniszczonych dłoni( raczej bezzapachowy, ekspresowo się wchłania,dobrze regeneruje).W podobnym temacie-rewelacyjny peeling (dłonie ale i całe ciało)odkryłam z Clareny o zapchu cappucino,dłonie są natychmiast niesamowicie wygładzone(nawet mocno przesuszone)a zapach jest rewelacyjny!;)ps bardzo podoba mi się Twoja YouTube'owa i blogowa działalność ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Do pielęgnacji dłoni polecam czyste masło shea naturalne lub rafinowane, ewentualnie zmieszane z waszym ulubionym olejem. Nie ma nic lepszego no może za wyjątkiem skwalanu ale ten jest pieruńsko drogi i chyba lepiej aplikować go na twarz.
    Pozdrawiam anonimowo :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Brzmi ciekawie, dziękuję za wskazówkę:)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...