Wizyta w Warszawie, o której pisałam w poprzednim poście, nie mogła obyć się bez drobnych zakupów. W zasadzie niczego wielkiego nie kupiłam, ale możliwość odwiedzenia do tej pory nieznanych sklepów zawsze człowieka cieszy ;).
W pierwszej kolejności stopy moje, Różowej Szpilki i Belli postanęły w salonie Bath and Body Works. Sieć tę znałam już dużo wcześniej z amerykańskich filmików na YT, ale jakoś nigdy nie miałam szczególnej zajawki na ich produkty. Będąc jednak na miejscu, grzechem byłoby nie zahaczyć ;). W samym sklepie można dostać co najmniej oczopląsu. Produktów jest tyle, że w pierwszym momencie bardzo trudno to wszystko ogarnąć. Na pewno zachęcają promocje typu "Kup 2, weź 3", "Zapłać za 4, weź 6" itp. Taki model sprzedaży wydaje mi się bardzo amerykański i na pewno działa na podświadomość klienta. Po obwąchaniu mnóstwa balsamów, mydeł i perfum, zdecydowałam się na 3 miniaturki mgiełek do ciała o wiosennym zapachu Sweat Pea, letnim Bali Mango i klasycznym Pink Chiffon.
Do tego na spółkę z dziewczynami skusiłam się na antybakteryjne płyny do rąk. Zobaczymy, jak całość sprawdzi się w praniu. Wszystkie zapachy są niesamowicie przyjemne i soczyste, ale - jak to w przypadku mgiełek i tym podobnych produktów bywa - niezbyt trwałe. W promocji 3 za 2 za cały zestaw zapłaciłam 39 zł (cena pojedynczej migiełki to 19,99 zł), żele do rąk kosztowały nas w sumie 32 zł za 6 sztuk, koszt pojedynczej sztuki to 7,99 zł).
Później nasze kroki skierowały się do salonu MAC, gdzie miałam przyjemność poznać mój makijażowy autorytet youtubowy MakeUpBrock :). Pomacałam to i owo, ale nic nie przyciągnęło mojej szczególnej uwagi. Brock była jednak tak miła, że sporządziła dla mnie i Gosi próbki dwóch podkładów: nowego podkładu mineralnego Mineralize Moisture oraz Matchmaster. Potestujemy, zobaczymy.
Jadąc do Warszawy, nastawiłam się na buszowanie po stoisku Yankee Candle. Wybór wosków jednak bardzo mnie rozczarował. Miałam nadzieję na sprawdzenie niektórych zapachów na żywo, ale dostępnych było zaledwie kilka na krzyż i generalnie miałam problem, żeby coś wybrać. Ostatecznie zdecydowałam się na cynamonowy Home Sweet Home, obłędnie soczysty Wild Passionfruit i konwaliowy Garden Hideway. Samplery świeczek są mało intensywne, ale ja kroję je na cząstki i topię w kominku dokładnie tak samo jak woski.
I to by było na tyle, nie licząc oczywiście całej siaty produktów Dove, na których recenzję na pewno jeszcze przyjdzie pora.
A Wy co kupiłyście ostatnio? Pochwalicie się? ;)
Pink Chiffon to zapach, który bardzo lubię :). Szkoda, że BBW nie postawił na taką trwałość mgiełek jak The Body Shop.
OdpowiedzUsuńto w zasadzie moja pierwsza styczność z jakimikolwiek mgiełkami i obłędne zapachy rekompensują mi słabszą trwałość :)
Usuńwidze YC :)
OdpowiedzUsuńnie mogło ich zabraknąć ;)
UsuńŚwietne zakupy:)
OdpowiedzUsuńU mnie marzec jest/był bardzo skromny w zakupy kosmetyczne.
OdpowiedzUsuńŚwiadomie oszczędzam, gdyż w następnym tygodniu mam zamiar konkretnie powiększyć garderobę :)
Ja też staram się nie szaleć z kosmetykami, bo cały czas jeszcze urządzam mieszkanie i każdy grosz się liczy, ale nie mogłam sobie odmówić, zwłaszcza że w Warszawie bywam baaardzo sporadycznie ;)
UsuńRozumiem, jak najbardziej :)
Usuńfajne zakupu :)
OdpowiedzUsuńWidać wypad do Warszawy się udał :)
OdpowiedzUsuńzdecydowanie! :)
UsuńCiekawa jestem zapachu tych dwóch wosków :)
OdpowiedzUsuńhome sweet home to trochę korzenny zapach, kojarzy mi się z ciastem marchewkowym:) a garden hideway to konwalia :)
UsuńNa mgiełki i Ja mam ochotę ;)
OdpowiedzUsuńSuper zakupy:) YC uwielbiam!
OdpowiedzUsuńOh zazdroszczę takich łupów :)
OdpowiedzUsuńW MACu skusiłam się na polecany prze Ciebie liner w żelu :) Mam nadzieję, że sprawdzi się także u mnie :)
OdpowiedzUsuńWidziałam wczoraj na blogu, ja swój jeszcze mam (!), choć już trochę zgęstniał. Jest to jednak najlepszy liner jaki do tej pory miałam :)
Usuńwszystko cudowne :)
OdpowiedzUsuńswietne zakupy,jak ja zaluje,ze we Francji nie ma B&BW.
OdpowiedzUsuńw Polsce niby jest, ale tylko w Warszawie, więc w sumie nie ma się z czego cieszyć ;)
UsuńZakupy jak widzę bardzo udane :)
OdpowiedzUsuńHome Sweet Home pachnie przepięknie, jak szarlotka i mocna herbata :)
OdpowiedzUsuńmi się kojarzy z ciastem marchewkowym :D
Usuńaż ślinka cieknie na widok takich cudowności ;)
OdpowiedzUsuńProszę, a we Wrocławiu twierdza, ze MAC nie robi próbek podkladow
OdpowiedzUsuńhmmm, pewnie zależy od sprzedawczyni, ja nigdy nie miałam problemu z dostaniem próbek
UsuńPrzypomniałam sobie niedawno, że kilka lat temu dostałam od mojej kuzynki z Ameryki właśnie mgiełkę z B&BW o zapachu bursztynu, a tak naprawdę karmelu z lekką nutą soli morskiej. Nadal gdzieś ją mam i mimo tego, że dawno się przeterminowała, to ma bardzo intensywny zapach, i z tego, co pamiętam, była naprawdę bardzo trwała :)
OdpowiedzUsuńwidzisz, wtedy pewnie nawet nie myślałaś, że będzie to obiekt pożądania urodowych blogerek ;)
Usuńte mgiełki mnie kuszą, ale nie mam do nich dostępu;(
OdpowiedzUsuńfajne są, zwłaszcza w mini rozmiarze i w promocyjnej cenie ;)
UsuńŚwietne zakupy ;)
OdpowiedzUsuńmam krem do ciała BBW, pachnie caluśki dzień. Mój chłop mówi,że mu smrodzę, aromat roznosi się po całym mieszkaniu jak go nakładam:)
OdpowiedzUsuńjaj mam taki zapas balsamów, że kupowanie kolejnego byłoby niewybaczalnym grzechem, ale mgiełki nie mam żadnej, to capnęłam od razu trzy :D
UsuńBardzo fajne zakupy:) Miałam kiedyś żel antybakteryjny tej firmy i sprawdzał się nieźle. Lubię uczucie "gładziutkich" rąk po nich:)
OdpowiedzUsuńmi tam najbardziej podoba się zapach, jabłuszko i mandarynka mmmmmm... :D
UsuńI ja mam mgiełkę Sweet Pea :). Czeka bidula na wiosnę ... Ciekawe czy się doczeka ;P!
OdpowiedzUsuńMoja się chyba nie doczeka, bo się nie psikam w pierwszej kolejności :D
UsuńJa skusiłam się na promocję: kup 3 produkty z nowych serii i 3 w tych samych cenach weź gratis :) Kupiłam 3 balsamy do ciała z wiosennej kolekcji i dobrałam sobie gratisowo żel pod prysznic i 2 szt potrójnie nawilżających kremów do ciała :)
OdpowiedzUsuńtakie wypady powodują, że z moich planów oszczędzania zostaje tylko wspomnienie :) ale i tak zakupy cieszą i strasznie krótko mam wyrzuty sumienia :D
OdpowiedzUsuńcoś w tym jest, ja bywam w Wawie raz na ruski rok, więc jak już jestem, korzystam z okazji ;)
Usuń