Urlop nieubłaganie dobiega końca, po pięknej, słonecznej, kanaryjskiej bajce, spotkało mnie zderzenie z deszczową poznańską rzeczywistością. Za oknem szaro, buro i mokro, a ja mimo wszędobyslkiej już jesieni wciąż myślę o tym, jak zatrzymać lato i ostatnie promienie słońca.
Post ten miał powstać jeszcze przed moim wyjazdem i wtedy może byłby bardziej na czasie, ale gorączka pakowania pochłonęła mnie na tyle, że do komputera było mi nie po drodze. Nie wiem, czy w tym roku będę miała jeszcze okazje użyć ten kosmetyk, nad czym niezmiernie ubolewam, bo opalenizny dorobiłam się całkiem niezłej, ale może ktoś z Was jest jeszcze przed urlopem i niniejsza notka mu się przyda. Mowa będzie bowiem o brązującym olejku z Sephory.
Kosmetyków takich na rynku jest wiele. Mamy suchy olejek z drobinkami od Nuxe, podobny preparat od Pat&Rub oraz rzeczony Illuminating bronzing oil marki własnej Sephora. Zamysł był taki, że produkt ten ma nie tylko zawierać w sobie delikatny zloty brokat, który rozświetli skórę, ale również nadawać jej delikatnie opalony kolor, a że dodatkowo stosunek pojemności do ceny (45 zł za 150 ml) oraz dostępność w przypadku tego ostatniego wypadały najkorzystniej, wybór padł właśnie na niego. Pytanie tylko, czy słusznie...

Illuminating bronzing oil zyskuje na pierwszy rzut oka opakowaniem. Przezroczysta plastikowa butelka została wyposażona w wygodny atomizer, co bez wątpienia ułatwia aplikację. Drobinki zatopione w olejku są wyjątkowo drobne, na skórze tworzą ładną złotą poświatę, nie trzeba się więc obawiać o efekt dyskotekowej kuli. Zapach jest również przyjemny, nieco pudrowy, dość typowy dla produktów tego typu. Po posmarowaniu preparatem skóra zdaje się być delikatnie muśnięta słońcem, nie ma tu jednak mowy o ekspresowej czekoladzie, gdyż efekt jest bardzo subtelny. Możemy albo zatuszować zbytnią bladość, albo podkreślić już istniejącą opaleniznę.


W moim odczuciu olejek z Sephory różni się mimo wszystko od suchych olejków innych marek. Preparat posiada właściwości nawilżające, ale w przeciwieństwie do innych kosmetyków tego typu nie wchłania się całkowicie i pozostawia delikatny, ale jednak wyczuwalny na skórze film, który bywa uciążliwy zwłaszcza podczas upałów, w trakcie których przecież głównie wystawiamy nasze ciała na widok publiczny i sięgamy po takie wynalazki. Nie twierdzę, że Illuminating bronzing oil to zły produkt, ale na ponowny zakup się raczej nie skuszę. Myślę, że kiedy dobrnę do końca posiadanej przeze mnie butelki, mimo że prawdopodobnie prędko to nie nastąpi, skuszę się na olejek z półki Pat&Rub.
A może Wy polecacie jeszcze coś innego?