"Wakacje, znowu są wakacje, na pewno mam rację, wakacje znowu są..."
Piękne i prawdziwe są słowa piosenki kabaretu OT.TO (pamiętacie jeszcze tych czterech sympatycznych panów?), zwłaszcza w lipcu i w sierpniu, no i zwłaszcza wtedy, kiedy mamy piękną wakacyjną pogodę. Oczywiście piękno to pojęcie niezwykle względne, szczególnie kiedy z nieba leje się żar, a nam przyszło spędzać letnie miesiące w mieście, gdzie "wakacyjna pogoda" zmienia się w istną mordęgę: o godz. 10 na ulicy nie ma już czym oddychać, w tramwaju człowiek czuje się niczym w prawdziwej saunie (kto jechał typową poznańską bimbą, ten wie, że trudno tam otworzyć każdy lufcik, a o urządzeniu zwanym klimą można zapomnieć), a miejsc, w których można choć odrobinę poczuć się jak na urlopie jest jak na lekarstwo. Już nie wspomnę, że dla mnie wakacje to najczęściej praca, praca i jeszcze raz praca, dlatego moja radość nie miała granic, kiedy okazało się, że ja, mój mężczyzna i jeszcze kilku znajomych wybieramy się w niedzielę nad wodę do oddalonego od Poznania o ok. 80 km Skorzęcina. Ostatnio nad jeziorem byłam... dawno... Zapytalibyście mnie o konkretną datę, z pewnością nie potrafiłabym Wam udzielić konkretnej odpowiedzi, no więc, jak się pewnie domyślacie, i w mojej szafie ubraniowo-kosmetycznej dostrzegłam pewne braki, których oczywiście nie omieszkałam uzupełnić;)
W pierwszej kolejności należało się zaopatrzyć w odpowiednie filtry. Wiadomo, ochrona naszej skóry to podstawa!
Do ciała zakupiłam zachęcona bardzo przystępną ceną (bodajże 13,99 w drogerii Natura) emulsję do opalania Sopot Sun z Ziaji z SPF 20. Emulsja ta jest wodoodporna, zawiera fotostabilne filtry UAV i UVB, masło shea, prowitaminę E oraz B5 i wg producenta jest przeznaczona do wszystkich rodzajów skóry, a jej stosowanie zaleca się w pierwszych dniach opalania. Wrażenia? Krem pachnie jak typowa emulsja do opalania, łatwo się aplikuje, ale niestety dość długo się wchłania, co często kończy się lepieniem się piasku do całego naszego świeżo nasmarowanego ciała. Trudno mi się wypowiadać na temat skuteczności ochrony, w każdym razie plecy na pewno sobie spaliłam pomimo wysokiego filtra... Jeśli chodzi o twarz, to postanowiłam zainwestować w bardziej profesjonalny kosmetyk. Mam skórę mieszaną, ze skłonnością do przebarwień, więc stwierdziłam, że nie będę ryzykować. Chciałam kupić krem Anthelios z La Roche-Posay z filtrem 50, ale akurat nie było wersji do ceny trądzikowej i pani poleciła mi krem z Biodermy Photoderm AKN Mat SPF 30 do cery tłustej i mieszanej ze skłonnością do trądziku. Cena prawie mnie powaliła! 40 ml kremu kosztuje 65 zł, ja swój kupiłam po cenie promocyjnej (55 zł), ale muszę powiedzieć, że to były naprawdę dobrze wydane pieniądze! Krem bardzo łatwo się aplikuje, szybko się wchłania, naprawdę na długo matuje naszą skórę i, co najważniejsze, naprawdę chroni. Moja twarz wystawiona była dobre 5 h na działanie promieni słonecznych i w tym czasie słońce zaledwie zdążyło musnąć moją skórę. Zaletą tego kremu są filtry pochodzenia mineralnego, nie zaś chemicznego, jak w innych kremach (również w przypadku Anthelios).
Kolejny kosmetyk to masło kakaowe z Ziaji w spray`u przyspieszające opalanie. Przyznam się szczerze, że ja bałam się go używać... W tak ostrym słońcu przyspieszone opalanie zdecydowanie nie było mi potrzebne. Stosował go zaś mój mężczyzna i... teraz smaruje sobie plecy zsiadłym mlekiem;) Oj będzie chłopak cierpiał, oj będzie... Plus dla tego kosmetyku za łatwą aplikację, bo nawet nie musimy brudzić sobie rąk, minus za słodki zapach, który moim zdaniem tylko przyciąga owady.
No i jeszcze kilka kosmetyków kolorowych, a w zasadzie to dwa:
Postanowiłam również zainwestować w wodoodporną maskarę, bo przyznam się bez bicia, że z niepomalowanymi rzęsami nawet na plaży czuję się po prostu nago;) Nad tym produktem nie zastanawiałam się zbyt długo, przede wszystkim miał być tani, bo po co mi droga maskara na jeden raz. Mój wybór padł na Manhattan Ultimate Boosting (cena to ok. 15 zł) i okazał się całkiem trafny. Maskara nieco wydłuża i pogrubia moje rzęsy (dla idealnego efektu potrzebuję dwie warstwy) i naprawdę jest wodoodporna! Wytrzymała cały dzień, wysoką temperaturę i kąpiele w wodzie. Produkt jak najbardziej wart uwagi, zwłaszcza, że koszt nie jest wygórowany (podczas nakładania radzę jednak poczekać z machaniem rzęsiskami do wyschnięcia, gdyż tusz może odbijać się na górnej powiece). Oprócz tego chwyciłam jeszcze cień do powiek z essence z kolekcji limitowanej Cute as Hell w kolorze 01 Naughty but Nice. Jest to matowa, pastelowa żółć, która na pewno fajnie ożywi każdy letni makijaż. Nie miałam do tej pory żadnego żółtego cienia w swojej kolekcji, a ten mi się po prostu "napatoczył", więc się skusiłam. Z pewnością to przez ten design, opakowanie jest naprawdę miłe dla oka;)
Pani w Naturze przy kasie jeszcze praktycznie wcisnęła mi torbę plażową za 9,99 zł. Przyznam jednak, że jakoś szczególnie się nie opierałam i torba rzeczywiście się przydała. Fajne, modne marynarskie kolory, dobre wykonanie, więc nie żałuję swojej uległości;) Spodenki natomiast zostały zakupione w Esotiq, na plażę jak znalazł:)
Ależ się rozpisałam, mam nadzieję, że dotrwaliście do końca. Bardzo jestem ciekawa, jak Wy spędzacie swoje wakacje i jak u Wam wyglądają wakacyjne zakupy. Mój wypad do Skorzęcina mogę zaliczyć do naprawdę udanych, jest tam naprawdę fajny kompleks wypoczynkowy, tylko te tłumy!!!
Pozdrawiam Was gorąco, niestety już z dusznego Poznania;)
xoxo
mojaKOSMETYKOmania
xoxo
mojaKOSMETYKOmania
Też wybrałam tę samę emulsję do opalania 20-stkę z Ziaji i spray do ciała z tej samej serii 6-stkę:) Oczywiście przez wygodę stosowaliśmy spray :) szybko się wchłaniał i aplikacja to zaledwie kilka chwil. Na twarz zdecydowałam się na krem 30 - stkę z Nivei i o dziwo zastosowałam go pod lekki podkład z Clinique superfit i jestem zadowolona ! Moja cera z tendencją do błyszczenia była poskromiona, na tyle żeby wyglądać naturalnie, ale nie "tłusto". Zastanawiałam się w sklepie nad kupnem tego spray-u - przyspieszacza z Ziaji, ale dokładnie tak samo pomyślałam - w taki skwar, dziękuję i nie zdecydowałam się :) W ogóle to zawsze uwielbiałam się opalać, wystawiałam się na słońce, a teraz nie zależało mi, mam już świadomość co złego robi słońce ze skórą (co będzie widać na skórze za kilka lat), poza tym...przecież mam Lirene, wyjątkowy balsam brązujący :D
OdpowiedzUsuńBuźka, pozdrawiam serdecznie :)
PS a mój mężczyzna w ogóle nie chce się słuchać i smarować filtrami ! muszę smarować go na siłę, m.in. stąd ten spray, żeby zachęcał do aplikacji ;-) ufff...ci mężczyźni ! rozpisałam się !
zapomniałam dodać, że właśnie brakowało mi torby plażowej, ta jest całkiem, całkiem :) Jak ja żałuję, że nie po drodze mi moja Natura... :(
OdpowiedzUsuńTo pewnie teraz jesteś pięknie opalona :))
OdpowiedzUsuńMy spędzamy lato w mieście, w gorącym bloku z zerową ilością czasu na jakiekolwiek wypady nad wodę. Tym sposobem świecę białymi rękami, o nogach nie wspomnę :P Jak rasowa córka młynarza :))
no właśnie, może jakaś fotka z wakacyjnego wypadu ? :)
OdpowiedzUsuń@it girl zasadniczo opalenizna wyszła już z mody, więc nie ma się co przejmować białą skórą, która odwdzięczy Ci się za kilka lat za to, że ją oszczędzałaś;) zawsze można się przybrązowić jakimś balsamem, polecam Lirene body arabica:)
OdpowiedzUsuń@kobietaprzed30 nawet nie cyknęliśmy żadnej foty, jakoś tak... na plaży było STRASZNIE ciasno, trzeba było uważać, żeby się nie podeptać, może dlatego w ogóle zapomnieliśmy, że mamy aparat. Ale jak się uda, to za tydzień powtórka;)
OdpowiedzUsuńNie kruszy Ci sie ten tusz z Manhattan?
OdpowiedzUsuńJa generalnie dosc lubie ta firmę, ale na kazdym jednym tuszu sie zawiodłam.
A wakacje spedzam poki co w pracy. Odliczam dni do urlopu :D
Nie, nie miałam z tym najmniejszego problemu, przynajmniej do tej pory:)
OdpowiedzUsuńW sumie moze kluczowym faktem jest to ze tusz jest wodoodporny, moze dlatego sie nie kruszy.
OdpowiedzUsuńDziekuje za odp :*
Zdjecia obrabiam w programie Picasa 3- darmowy, do sciagniecia z internetu i po polsku :D.
Nie jest to program typu PS gdzie z byle jakiego zdjecia zrobi sie cud swiata, ale takie podstawowe funkcje jak rozjasnianie, obncinanie, wstawianie napisów i drobny retusz typu redukcja czerwonych oczu itp ma.
No i jest bardzo prosty w obsludze.
Apropos filtrow i firm, w ktorych mozna je kupic. Moim faworytem jest cala serii Lirene. Kosmetyki slicznie pachna, blyskawiczenie sie wchlaniaja i naprawde chronia skorke. Jesli chodzi o Ziaje to jestem fanka jedynie balsamu po opalaniu z wapniem - cudo i kropka! ;) Natomiast to co moge odradzic z pelna odpowiedzialnoscia to cala seria Sorayi do opalania. Te kremy w ogole nie chca sie wchlaniac, a na dodatek sa maziaste. Nawet jak uda nam sie je zaaplikowac to "wylaza" ze skory z potem i woda. Nie pachna tez zbyt zachecajacaco - nie kupowac! :):):)
OdpowiedzUsuń@elimerka muszę się w takim razie zaopatrzyć w ten balsam po opalaniu. dzięki za wskazówkę:)
OdpowiedzUsuńFajnie ze program Ci sie spodobal, oczywiscie w razie pytan wiesz gdzie mnie znalezc :D
OdpowiedzUsuńNo i stało sie! Twój pierwszy post zainspirował mnie do założenia własnego bloga! :)
OdpowiedzUsuńNie wspominam już o zarażeniu kosmetykową manią :)
Buziaczki i pozdrawiam gorąco!
Cieszę się, życzę powodzenia na blogu:) Daj znać, jak się pojawi pierwszy post:)
OdpowiedzUsuńjuż jest :)
OdpowiedzUsuńhej Kochana, zdjęcia obrabiam również w picasie (bezpośrednio z niej możesz wklejać też zdjęcia na bloga). Jak wklejam normalnie w poście zdjęcie to wyskakuje przy nim takie okienko z info o zdjęciu, tj. małe/duże/bardzo duże (klikasz jakie chcesz mieć) i miejsce gdzie ma się pojawić, tj. środek strony, lewa, prawa strona. KLikam zwykle na bardzo duże zdjęcie.
OdpowiedzUsuńBuzia !
Mam nadzieję, że pomogłam :)
Ogladam Cie na youtube wiec i tu bede zagladac :)Fajnie sie Ciebie czyta, pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo w takim razie:)
OdpowiedzUsuńWidziałam na tweeterze że robiłaś pomidorówkę :> Jak wyszła ? :):)
OdpowiedzUsuńTo się cieszę że smakowała :) Dzięki za reklamę kochana :P
OdpowiedzUsuńJa lato spędzam w mieście, w wakacji właśnie wróciłam, ale też głównie były w mieście, gdzie temperatury były takie same (chociaż 40tka też nam się przytrafiła chyba). Po pewnej sobocie spędzonej w Powidzu z rodzicami i (co ważne) z psem unikam jak ognia polskich kąpielisk (specyficzne podejście Polaków do psów jest tego powodem :-| ).
OdpowiedzUsuńCo do kosmetyków - używałam filtru 50+ ("La Roche-Posay"), przez co uniknęłam poparzeń i w sumie rozczarowałam moich znajomych, który liczyli na czekoladkę po wakacjach we Włoszech, co mnie osobiście cieszy, bo jest dowodem na to, że filtry serio działają (byłam najbledsza z wycieczki ;) ). Mam bardzo trądzikową cerę, a spalenie jej na słońcu może być przyczyną jesiennej katastrofy. Mam tez liczne znamiona barwnikowe na skórze, na które dermatolog już kilka lat temu kazała mi uważać.
Ku mojej ogromnej radości w tym roku podkład ("La Roche-Posay"), przyprawiony pudrem mineralnym ("Everyday minerals") był widoczny wieczorem na waciku, więc nie spłynął cały mimo niemiłosiernego pocenia się po całym dniu biegania po Rzymie i innych skamielinach. Świetnie spisał się także tusz z Cover Girl. To był w sumie cały mój makijaż i główne kosmetyki używane przeze mnie w ciągu dnia przez ostatni tydzień...