Nie wiem, co mi jest. Dawno nie nosiłam czerwieni na paznokciach, nawet nie lubię czerwonego koloru, a mimo to moja kolekcja lakierów powiększyła się ostatnio o dwa takie odcienie. Chyba wracam do korzeni ;). Chciałyście zobaczyć moje pozostałe zdobycze z ostatniego polowania, jakie urządziłam na Catrice - oto i one: Let`s talk about Barrie oraz Caught Me On The Red Carpet.
Let`s Talk About Barrie |
Let`s Talk About Barrie miał być "borówą", jednak moim zdaniem trochę mu do borówki brakuje. Jest to czerwień z nutką maliny. Mimo że w buteleczce lakier wygląda dość borówkowo, to na moich dłoniach odcień ten zdecydowanie bardziej wpada w czerwień. Przyznam, że czuję się lekko zawiedziona, bo dla "krwistych" paznokci kupiłam specjalnie Caught Me On The Red Carpet, który w buteleczce wyglądał na bardzo głęboką, niemalże vampową czerwień.
Caught On The Red Carpet |
Niestety, różnica pomiędzy obydwoma odcieniami na paznokciu jest minimalna, widoczna w ostrym świetle dziennym, w słońcu, w świetle sztucznym natomiast właściwie niedostrzegalna (na zdjęciach widać różnicę, ale wierzcie mi, że dla gołego oka jest ona naprawdę minimalna). Ponadto, "czerwony dywan" w opakowaniu wygląda na nieco ciemniejszy niż jest w rzeczywistości, na paznokciu to klasyczna, zgaszona czerwień, w sumie bardzo elegancka, nie bijąca po oczach. "Ploteczki o Barrie`m" natomiast w buteleczce są nieco jaśniejsze i po aplikacji tracą w moim odczuciu swoje malinowe tony. Oba lakiery sprawiają, że skóra moich dłoni wydaje się bielsza, bardziej alabastrowa, nie jestem przekonana, czy lubię ten efekt. Mam również wrażenie, że są one nieco rzadsze niż moje pozostałe lakiery z Catrice, choć być może wynika to po prostu z ich świeżości.
Oba odcienie to całkiem fajna propozycja na jesień. Gdybym jednak miała wybierać spośród tych dwóch, zdecydowałabym się chyba na "borówę", bo jednak jest to ciut bardziej interesujący kolor niż klasyczny, trochę nudnawy czerwony. A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? :)
One są rzadsze, ale to przez wykończenie - obydwa są lekko żelkowe, nie jest to typowo kremowy lakier, takie coś pomiędzy jelly a kremem ;)
OdpowiedzUsuńBarrie jest na mnie połączeniem maliny i borówki ale Czerwony Dywan jest bardziej wiśniowy, winny - na pewno nie jest, na moich paznokciach, typową czerwienią :D
A ja tam uwielbiam czerwienie pod każdą postacią na paznokciach. ;)) Z tych dwóch omówionych przez ciebie lakierów też wybrałabym "Ploteczki o Barrie'm" ;)) ale u mnie i tak Catrice nigdzie nie ma więc mogę pomarzyć.
OdpowiedzUsuńBtw czekam na jakiś offtop serialowy! ;]
@Lili faktycznie, też mi się wydaje, że są trochę żelkowe i może masz rację, że czerwień jest winna, ale spodziewałam się, że będzie winniejsza;) a że pojęcie o czerwieniach mam blade, to i moje opisy kolorów średnio mi wychodzą;P
OdpowiedzUsuń@princetonxgirl coś pewnie wkrótce się pojawi na ten temat, rozpoczęły się nowe sezony i powoli zaczyna brakować mi czasu, żeby ze wszystkimi odcinkami być na bieżąco;)
Winniejsza jest cudowna Malaga Wine OPI. Najpiękniejsze wino świata :D
OdpowiedzUsuńLili, Ty kusicielko:P
OdpowiedzUsuńJa tylko stwierdzam fakty :D
OdpowiedzUsuńno jak red carpet borówą, widziałaś kiedyś czerwony dywan w odcieniu borówki?:P :D
OdpowiedzUsuńW tym poście jest mowa o dwóch lakierach: Let`s Talk About Barrie i Caught On The Red Carpet, w przypadku borówy, mówiłam o tym pierwszym:P;)
OdpowiedzUsuńuojezu, sorry - niedowidziałam :D
OdpowiedzUsuńoba piękne, ale Ja jestem zwolenniczką zgaszonych bordo-czerwieni, więc borówa ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Przepraszam, że piszę pod postem o lakierach ale jesteś moim makijażowym guru i już od dawna nosiłam się z pytaniem do Ciebie.
OdpowiedzUsuńOtóż chciałabym kupić sobie paletę kilku neutralnych cieni, brązowych matowych. Zastanawiam się nad skompletowaniem sama tego zestawu w Inglocie, paletką 28 neutralnych cieni (którą ostro skrytykowałaś), paletką IsaDory. Niestety MAC póki co odpada, ze względu na cenę:(Czy możesz coś polecić/doradzić/odradzić. Będę wdzięczna za każdą wskazówkę!!!
Piękne czerwienie!
@zuza moim zdaniem najlepsze rozwiązanie to Inglot, IsaDory nie znam zupełnie, natomiast paletka cieni neutralnych jest ok, ale wszystko zależy od tego, ile będzie Cię ona kosztować. Swoją zakupiłam na stronie coastal scents i z przesyłką wyniosło to ok. 100 zł - tyle w życiu bym za nią nie dała teraz, jeśli jednak jest szansa gdzieś ją kupić za 30-40 zł to czemu nie, są tam cienie i lepszej i gorszej jakości, cudów jednak nie ma co się spodziewać. Inglot natomiast jest sprawdzony i kupując paletkę 5 cieni na pewno wybierzesz sobie takie, które będą Ci odpowiadać, poza tym zawsze można je wymienić/uzupełnić. Decyzja jednak należy do Ciebie:)
OdpowiedzUsuńJa sobie chwalę te neutralne, ta z różami jest bardziej kremowa niż ta 28 :-) Róże też są ok. Ale ja zapłaciłam z 40 zł z ebay a nie 100 - tyle mnie wyszła Manly 120 która jest totalnie nędzna. Z inglotem jest czasem problem, bo jedne cienie są lepsze a drugie gorsze no i jednak ciężko mi coś ciekawego w ich palecie znaleźć. Ale do standardów są spoko :)
OdpowiedzUsuńBtw, literówka w tytule :-)
No właśnie, kwestia ceny. Ja swoją paletkę kupowałam pod wpływem amerykańskiego YT, kiedy CS w Polsce i ogólnie ich chińskie paletki nie były jeszcze zbyt popularne.
OdpowiedzUsuńDzięki za zwrócenie uwagi! Już poprawiam:)))
ja tak samo, dawno kupilam. ale neturalne mi sluza :-)
OdpowiedzUsuń@ MizzVintage, sabbatha
OdpowiedzUsuńDziękuję za wszystkie wskazówki!!!
Teraz paletę neutralnych cieni można dostać na allegro za ok 60 zł (plus koszty wysyłki). W takim razie wybieram się do Inglota i poszperam w kolorach:)
Hmmm, kupujesz Catrice gdzieś w Poznaniu może? ;>
OdpowiedzUsuńNie, niestety. O ile się nie mylę, jedyna natura jest w Pestce i tam szafy catrice niestety nie ma:(((
OdpowiedzUsuń