Lubicie testować kosmetyczne wynalazki? Ja zawsze jestem ciekawa nowinek i innowacyjnych rozwiązań, dlatego z wielką przyjemnością skorzystałam z okazji przetestowania eyelinera w żelu NAF rodem z Tajwanu, który można zakupić na stronie sklepu kkcenterhk. Pod jakim względem można uznać ten produkt za innowacyjny? Zerknijcie na zdjęcia :).
Samo opakowanie prezentuje się już dosyć dziwnie. Oczywiście wszelkie opisy są w języku bliżej dla mnie niezidentyfikowanym. Jedyna zrozumiała dla mnie wskazówka, to 36 h, wskazująca na niesamowitą trwałość kosmetyku. Jeśli jednak przyjrzycie się nieco bliżej umieszczonym na kartoniku grafikom, dostrzeżecie, na czym polega "clue" owego linera... Dokładnie tak! Wraz z produktem otrzymujemy sprytnie ukryty pędzelek ;).
Pomysł naprawdę godny podziwu, jednak jakość samego narzędzia pozostawia wiele do życzenia. Pędzelek jest całkiem poręczny, możemy używać go w wersji krótszej, lub też zamontować odpowiednio na nakrętce i przedłużyć w ten sposób trzonek. Gorzej już z samym włosiem i przede wszystkim jego kształtem. Choćbym się dwoiła i troiła, tak przyciętym pędzlem nie jestem w stanie namalować prostej i jednolitej kreski, co ostatecznie czyni go bezużytecznym. Plus za ideę, minus za wykonanie niestety.
Sam liner jakościowo jest bardzo dobry. Ma dość zbitą konsystencję, nie jest jednak na tyle twardy, by sprawiał kłopoty z aplikacją. Pod względem formuły porównałabym go do linerów MAC i Bobbi Brown. Produkt jest także bardzo trwały, szybko wysycha, nie odbija się na górnej powiece, w ciągu dnia nie sypie się i nie kruszy. Czy faktycznie jest w stanie przetrwać na oku 36 h? Być może, ale jakoś nie czuję potrzeby sprawdzać tej obietnicy producenta na własnej skórze. Grunt, że wytrzymuje na powiece bez uszczerbku jakieś 12 h. Sam odcień odbiega od typowej, głębokiej czerni. W świetle kosmetyk mieni się niebiesko-różowymi drobinkami, które nie są jednak szczególnie widoczne. W gruncie rzeczy efekt na oku jest bardzo fajny.
Pytanie jednak, czy naprawdę tego typu kosmetyk trzeba sprowadzać aż z Azji? Otóż sądzę, że nie, tym bardziej że cena też jakoś wcale nie zachęca (13,17$ za 4 g produktu + przesyłka). Myślę, że zakup można rozważyć, kiedy planuje się jakieś większe zamówienie ze strony sklepu. Wrażliwcom zalecałabym jednak ostrożność, jako że ani na stronie, ani na opakowaniu nie można sprawdzić składu.
Summa summarum liner NAF to wynalazek ciekawy, ale wg mnie zdecydowanie wymagający jeszcze dopracowania. A jakie jest Wasze zdanie?
fajny bajer :D chce! :D
OdpowiedzUsuńa może przytnij sobie ten pędzelek pod swój gust, może wtedy będzie to nie tylko zbędny gadżet :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że czytasz Klub Dantego- świetne :D
To dobrze, że nie dasz sobie uciąć ręki , bo to jednak nie tajski, a japoński ^y^ (a na tej białej karteczce chyba chiński, ale nie jestem pewna) (trochę dziwne, bo skoro produkt jest z Tajlandii...)
OdpowiedzUsuńAga, Ty to masz głowę! tak zrobię:) A Klub Dantego podczytuję w pracy, jak nic się nie dzieje;) Fabuła całkiem, całkiem, tylko czasami gubię się w tym kto jest kto;P
OdpowiedzUsuńInlaxD, i całe szczęście, bo nie miałabym ręki:D
ten eyeliner nie jest z tajlandi tylko japoni, widac wyraznie katakane i kanji... z tajskim, a tymbardziej tajlandia ten kosmetyk nie ma nic wspolnego.
OdpowiedzUsuńTony Moly też ma taki w swojej ofercie, ale też dośc drogi :(
OdpowiedzUsuńCiekawy bajer :)
OdpowiedzUsuńInlaxD, Anonimie, mój błąd, eyeliner pochodzi z Tajwanu, przekazuję tylko informacje ze strony dystrybutora, mogę się niestety tylko domyślać, co jest napisane na opakowaniu
OdpowiedzUsuńmusze sie w koncu nauczyc uzywac eyelinerow ! :)0
OdpowiedzUsuńhttp://bajeczneopowisci.blogspot.com/
Tego typu liner ma też Lioele (którą to markę zresztą odkryłam dzięki Tobie, dziękuję!), niestety nie wiem czy fajny, bo dopiero się na niego czaję:)
OdpowiedzUsuńSuper pomysł na pędzelek! W linerach elfa jest bardzo przyjemny pędzelek, jednakże po pierwsze - krótki, a po drugie - trzeba by go nosić osobno, a to bez sensu. :) Tam przydałby się taki "patent".
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego nie podjęłam współpracy z tym sklepem - obejrzałam ofertę sklepu i nie znalazłam nic, co by mogło zmotywować polską miłośniczkę kosmetyków do zamawiania stamtąd produktów :(
OdpowiedzUsuńlepszy pędzelek i będzie bajka;) też chcę;)
OdpowiedzUsuńCiekawy :)
OdpowiedzUsuńAnonimie, sama wciąż odkrywam tę markę:)
OdpowiedzUsuńredhead, patent jest naprawdę niezły, ale jakość pędzelka mogliby poprawić
majtkirambo, u mnie to były długie pertraktacje, jakie kosmetyki warto przetestować, większość produktów z tego sklepu w ogóle do mnie nie przemawia, ostatecznie stanęło na linerze
Pędzel rzeczywiście wygląda na kreskowo bezużyteczny. Vivat skośny pędzelek z H&M! ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten bajer z pędzelkiem. Ale jak pędzelek jest średnio użyteczny... Na pewno nie sprowadzałabym specjalnie linera ;)
OdpowiedzUsuńViollet, mój number one to zakrzywiony pędzelek z Inglota:)
OdpowiedzUsuńzoila, no właśnie, dla bajeru z pędzelkiem można by się skusić, ale dla samego linera to trochę bez sensu;)
Ciekawy :))
OdpowiedzUsuńCiekawe rozwiązanie nie powiem a i kolor mi się podoba =]
OdpowiedzUsuńNie dla mnie ten wynalazek, aczkolwiek zapowiadało się ciekawie :)
OdpowiedzUsuń♥ Mój blog. zapraszam na 1. rozdanie!
ooo. to mi się podoba ;D
OdpowiedzUsuńO, takiego eyelinera jeszcze nie widziałam. ;)
OdpowiedzUsuńpomysł godny podziwu ;D tylko szkoda, że marne wykonanie
OdpowiedzUsuńokreślenie wynalazek jest chyba odpowiednie, moje oczy jeszcze czegoś takiego nie widziały, ogólnie bardzo ciekawie to wygląda, ale chyba wole coś zwyklejszego :D
OdpowiedzUsuńrzeczywiście wygląda ciut kosmicznie :)
OdpowiedzUsuń