Wczoraj obiecałam, że napiszę o tańszym i ogólnie dostępnym mazidle, które nada naszej skórze piękny, opalony odcień. Słowo się rzekło i oto kobyłka u płotu :). Rzecz będzie o balsamie Dove summer glow, którego działanie i cechy ogólne bardzo mnie zaskoczyły, pozytywnie rzecz jasna.
Preparaty samoopalające mają to do siebie, że trzeba się z nimi obchodzić ostrożnie, uważać przy aplikacji, co by nie być potem w ciapki, zwracać uwagę na bieliznę, którą nosimy, żeby nie pomstować później na żółte, trudne do usunięcia smugi, no i sam zapach pozostawia najczęściej wiele do życzenia - początkowo całkiem przyjemny, a z biegiem czasu przeradzający się w subtelny swąd spalenizny, znany z wizyt w solarium.
Zaskoczę Was, jeśli powiem, że w przypadku balsamu Dove żadnej z tych cech nie odnotowałam? Balsam przyszedł do mnie w jednej z paczek w ramach współpracy z marką i sięgnęłam po niego z czystej ciekawości, nie spodziewając się niczego szczególnego. Wybrałam wariant do ciemniejszej skóry, gdyż z reguły te do skóry jasnej w moim przypadku efektów nie dają. Po ok. 3 aplikacjach zobaczyłam pierwsze rezultaty: skórę delikatnie muśniętą słońcem bez plam i smug i, co najważniejsze, unoszącego się dookoła swądu. Owszem, lekko wyczuwalna woń pojawia się po kilku godzinach po aplikacji, ale w porównaniu do innych preparatów tego typu (nawet Pat&Rub, o którym pisałam wczoraj) to naprawdę pikuś. W kwestii właściwości pielęgnacyjnych natomiast, balsam plasuję się na równi z innymi mazidłami tego typu znanymi nam z drogeryjnych półek.
Jeśli nie chcecie więc wydawać kroci na balsamy samoopalające, które w gruncie rzeczy dają porównywalne efekty, i nie straszny Wam ciąg parabenów w składzie, to Dove summer glove szczerze polecić Wam mogę.
bardzo polecająca recenzja! :) przekonałaś mnie ;>
OdpowiedzUsuńKusisz ;) rozejrzę się za nim.
OdpowiedzUsuńoja, muszę skorzystać :)
OdpowiedzUsuńNo tak, stary dobry Dove :).
OdpowiedzUsuńdużo osób lubi ten balsam-ja się skusiłam na promocji Dove w Rossmannie ale nie zadowolił mnie-po pierwsze po samoopalaczach mam okropny zapach skóry-nawet na drugi,trzeci dzień,po drugie jestem ciamajdą bo mimo że się starałam,niezbyt równo mi wyszło na nogach...miałam smugi :(oddałam go zachwyconej przyjaciółce :)
OdpowiedzUsuńmój facet też wyczuwa zapach samoopalacza, ale on ma generalnie bardzo wrażliwy nos, bo ja naprawdę praktycznie nic nie czuję :)
Usuńuwielbiam go :D
OdpowiedzUsuńKupiłam go po tym jak powidziałam "opaloną" skórę mojej przyjaciółi. Ciagle nie uzyłam :/
OdpowiedzUsuńja mam swój ulubiony brązujący balsam z Lirene, nie pozostawia smug, pachnie kawą i świetnie spełnia swoją rolę
OdpowiedzUsuńMiałam go, ale zapach kawy w moim przypadku bardzo szybko przeradzał się w zapach spalenizny :/
UsuńMiałam i bardzo go polubiłam, zaraz za nim jest u mnie Lirene :)
OdpowiedzUsuńmiałam go kiedyś, ale używałam w nadmiarze i miałam małe zacieki :P
OdpowiedzUsuńPatek mnie za to kusi coraz bardziej :P
Patek jest fajny, również z uwagi na skład, ale ten też daje radę ;)
UsuńMiałam, używałam i bardzo się z nim polubiałam :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie najlepszy balsam brązujący!
w tym przedziale cenowym na pewno :)
UsuńZagłosowałam już na Ciebie :)
OdpowiedzUsuńA jednak :)
OdpowiedzUsuńJa używam teraz kawowy balsam od Lirene, ale smród mnie powala:-)
OdpowiedzUsuńMam i lubię bo fajnie nawilża, moje mało wymagające nogi no i ładnie pachnie, ja swój dostałam i jest do jasnej karnacji więc nie widzę bardzo duzej różnicy w opalaniu ale i tak lubię. W przeciwieństwie do kawowego lirene który strasznie śmierdzi (bynajmniej nie pachnie kawą) nawilżenie złudne bo dużo parafiny, fatalnie się rozsmarowuje, nie wchłania sie tylko bieleje na skórze i opalenizna jakaś dziwna
OdpowiedzUsuńHey Magda,
OdpowiedzUsuńten balsam uzywalam niestety tylko przez kilka dni. Mimo dokladnego i czasochlonnego smarowania wygladalm jak tygrysek-w paski. Niestety nie wiem czy w UK jest jakas inna formula tego balsamu czy po porstu poszlo cos nie tak.
P.s. pamietam Ciebie jeszcze z kanalu yt. I Twoje bloopersy z niesfornymi wlosami :) buzka!
Oj to było daaaawno temu :)
Usuńmamy teraz pelno niesamowitych dziewczyn na yt ale ja mam wielki sentyment do pierwszego 'skladu' :)
Usuńto miłe :) ja już w zasadzie nie oglądam YT, brak mi czasu, ale kto wie, może jeszcze kiedyś do tego wrócę :)
Usuńto mój pierwszy balsam brązujący... na plus to, że dał mi ładną jednolitą opaleniznę, na minus że troszkę za bardzo wpadała w pomarańcz ale z tym trzeba się już chyba pogodzić.
OdpowiedzUsuńja tam pomarańczowego odcienia u siebie nie dostrzegam, ale pewnie każda skóra jest inna :)
UsuńJa w ogóle nie używam takich balsamów.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak moja mama kilka lat temu się nim wysmarowała.. rano miała pomarańczowe placki i ja od tego momentu nigdy nie sięgne po tego rodzaju specyfiki. :D
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do siebie. www.niekoffanaa.blogspot.com
jest super,mam,używałam :D teraz zima i nogi i tak chowię więc postawię na masełka do ciała :DDD
OdpowiedzUsuńzdecydowanie wolę balsam brązujący Lirene, stosuję od lat!
OdpowiedzUsuńJa totalnie nie ptorafie używac tych wszytskich mazideł brązujących.. W sumie to nawte boję się próbować
OdpowiedzUsuń