poniedziałek, 26 lipca 2010

Kosmetyczne wtopy (?)

Zdarzało się Wam czasem kupić jakiś kosmetyk, testować go jakiś czas i dojść do wniosku, że nie wiecie, co tak naprawdę macie o nim sądzić? Nie ma nic gorszego niż kosmetyczna konsternacja, no bo skąd niby mamy wiedzieć, czy dany produkt kupić ponownie, czy może jednak dać sobie z nim spokój i wypróbować coś innego... W przeciągu ostatnich kilku miesięcy znalazło się kilku takich delikwentów w mojej kosmetyczce i postanowiłam się dziś z Wami podzielić moim bardzo niesprecyzowanym zdaniem na ich temat. Może Wy mi podpowiecie, co tak naprawdę powinnam o nich myśleć, oczywiście, jeśli miałyście z nimi kiedykolwiek styczność:)

Na pierwszy ogień pójdzie suchy szampon do włosów marki SEPHORA. Z pewnością nie uszło Waszej uwadze, że jestem wielką fanką YouTubowych filmików poświęconych makijażowi, pielęgnacji i wszystkim innym tematom, które my - kobiety lubimy najbardziej. Właśnie na YT po raz pierwszy usłyszałam o istnieniu takiego cuda ja dry shampoo, czyli po prostu szamponu na sucho (och, ileż to rzeczy można się dowiedzieć z YT, nieprawdaż?). Bardzo zaciekawił mnie ten produkt. Kto ma krótkie włosy ten wie, jaka to czasami potrafi być katorga. Wieczorne mycie włosów i kładzenie się spać z mokrymi bez jakichkolwiek zabiegów stylizacyjnych kończy się poranną katastrofą. Zdarzało Wam się zerknąć rano w lustro i z przestrachem stwierdzić, że każdy włos sterczy w inną stronę? Zakładam, że nie tylko ja miewam ten problem. Krótkie włosy niestety wymagają porannego mycia i mozolnego układania, lubią się również przetłuszczać, dlatego poszukiwałam produktu, który mógłby nieco ułatwić moje życie i zaoszczędzić mi trochę, jakże cennego o poranku czasu. Mój wybór padł właśnie na suchy szampon z Sephory.

Jak to działa w teorii? Szampon ma formę białego proszku, który rozpylamy z odległości ok. 15-20 cm na pasma włosów, czekamy aż produkt osiądzie i następnie po chwili wytrzepujemy go z włosów. Proszek ma za zadanie wchłaniać nadmiar łoju. Jak to działa w praktyce? Podczas pierwszej aplikacji część produktu dostała mi się do ust i, pomijając fakt, że to na pewno nie było zdrowe, później przez pół dnia czułam proszek między zębami. Z czasem nauczyłam się już aplikować go z zamkniętymi ustami i najlepiej wstrzymując oddech. Produkt zadziałał, zdecydowanie włosy zostały odświeżone, choć za sprawą proszku w dotyku były nieco chropowate. O objętości, którą obiecuje nam producent wielkimi czerwonymi literkami na opakowaniu, możemy jednak zapomnieć. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu buteleczka opróżniła się po ok. 5 użyciach. Tego się nie spodziewałam od szamponu za 35 zł! Ostateczny bilans jest taki, że nie wiem, co mam myśleć o tym produkcie. Zdecydowanie ułatwia życie, bo możemy sobie pozwolić na nieco rzadsze mycie włosów (ja po prostu nienawidzę uczucia nieświeżych włosów, doprowadza mnie to do szału!), co znowu zaoszczędza nam wspomniany już czas. Z drugiej jednak strony produkt ma wiele minusów i do najtańszych nie należy (choć jest zdecydowanie najkorzystniejszy cenowo wśród tego typu produktów, bo w Sephorze znajdziemy suche szampony i za 100 zł!). No i jestem w kropce... A może Wy znacie podobny produkt godny polecenia? Wszelkie wskazówki mile widziane:)

Kolejny produkt wzbudzający we mnie kosmetyczną konsternację to specyfiki do twarzy marki, którą "wykukałam" w Douglasie przy kasie i zachęciły mnie ładnym opakowaniem... Niestety jestem istotą bardzo podatną na wszelkie chwyty marketingowe: jakaś nowinka, ładne opakowanie, coś niespotykanego - na pewno wyląduje prędzej czy później w moim koszyku... Przekleństwo, ale przynajmniej mam Wam o czym pisać;)


Czyż opakowanie nie przykuwa uwagi? Takie ładne, kolorowe... A co w środku? W niebieskim pudełku znajdziemy płatki mające za zadanie oczyszczać strefę T z uprzykrzających nam życie wągrów. Paski oczyszczające, gdyż tak to się fachowo nazywa, zawierają wyciąg z oczaru wirginijskiego, który w kosmetyce wykorzystywany jest do produkcji balsamów i kremów ujędrniających, toników oraz maseczek. Przyśpiesza proces regeneracji skóry, skutecznie ją odmładzając, pobudza jej ziarninowanie (informacje zaczerpnęłam z wikipedii). Górny płatek naklejamy po uprzednim zwilżeniu na czoło tuż nad linią nosa, dolny na brodę. Następnie czekamy do wyschnięcie (ok. 15-20 min) i zrywamy, pozbywając się nadmiaru sebum blokującego nasze pory. W teorii, ponieważ w praktyce na skórze pozostaje jedynie biały, klejący się osad i ja osobiście nie zauważyłam żadnych efektów (oczywiście wcześniej zadbałam o to, by pory się otworzyły, jednak i to nie pomaga). Za 12,90 zł (w zestawie znajduje się 6 kompletów pasków) jest to jeden wielki pic na wodę, dosłownie i w przenośni.
O wiele bardziej skuteczna jest wersja w zielonkawym opakowaniu. Są to "plasterki oczyszczające na krosty" (cóż za wdzięczna nazwa "plasterki na krosty"! czy tylko mnie to razi?). Mają one postać przezroczystych, owalnych nalepek, które naklejamy na noc w miejscu powstania zmian skórnych. Plastry zawierają olejek z drzewa herbacianego i kwas salicylowy. Efekty? O dziwo, ów wynalazek zdaje się działać! Po naklejeniu takowego plastra na noc rano wszelkie zmiany skórne wydają się mniejsze, choć czasami miewam wątpliwości, czy to aby nie tylko siła sugestii. Czy kupię ponownie? Trudno mi ocenić, na pewno jest to jednak specyfik, który można wypróbować, z pewnością u jednych sprawdzi się lepiej, u innych gorzej, ale czasami tonący (czytaj osoba z problemami skórnymi) brzytwy się chwyta. A nóż widelec zadziała? Cena jak wyżej. Z tej serii można dostać również bibułki matujące, ale na te nie dałam się już namówić sprzedawczyni;)

I na koniec balsam przeciwko otarciom z Essence - zakup, który w przeciągu ostatnich tygodni wkurzył mnie najbardziej. Dlaczego? Bo to nic innego jak zwykła wazelina w sztyfcie! Z tym że wazelina zazwyczaj kosztuje ok. 2 zł, to "cudeńko" natomiast 12,99 zł.

Jak mogłam dać się tak zrobić w balona? Essence ma to do siebie, że nie zawsze umieszcza na swoich stoiskach testery, tyczy się to zarówno ich produktów do pielęgnacji jak i kosmetyków kolorowych. Dodatkowo marka nie zadaje sobie trudu, żeby zamieścić skład produktu na opakowaniu. Wygodne, czyż nie? Informacje o składzie możemy najczęściej przeczytać z jakiejś tam ukrytej karteczki na stoisku w sklepie (i obawiam się, że nie znajdziemy tam składu wszystkich produktów) lub w internecie, gdzie znajduje się osobna zakładka o składnikach (do pobrania w .pdf), ale o kompresie do stóp dowiadujemy się z niej, jedynie, że nie należy go stosować na otwarte rany i pęcherze. Przyznam się, że jestem laikiem, jeśli chodzi o skład chemiczny produktów, ale oczekiwałabym podstawowych informacji na opakowaniu, tak aby w każdej chwili móc sięgnąć po kosmetyk, który mnie interesuje i sprawdzić, co wsmarowuję w swoje ciało. Nie mam ochoty szukać informacji w sklepie lub w internecie. Może coś przeoczyłam, może nie mam racji (jeśli tak, to mnie poprawcie), ale ja od niemieckiej marki oczekiwałabym czegoś lepszego, nawet tej najtańszej, w końcu Ordnung muss sein! ;)
Ogólnie rzecz biorąc, wazelina świetnie przeciwdziała otarciom i leczy skórę. W moim przypadku taki produkt jest nieoceniony, bo obcierają mnie dosłownie WSZYSTKIE buty. Jedyną zaletą tego produktu jest to, że można go wrzucić do torebki i jest łatwy w aplikacji, choć gramatura (na temat której swoją drogą również brak informacji na opakowaniu) też pozostawia wiele do życzenia. Produkt na plus, ale cena niewspółmierna do tego, co za nią otrzymujemy. Ponowny zakup? Nein, danke!

Nie ma co, post pełen goryczy, ale musiałam gdzieś wyrzucić swoje małe frustracje, a kto mnie lepiej zrozumie jak Wy:) Na dodatek wstałam dziś godzinę za wcześnie! Takie efekty posiadania zegarków bez cyferek na tarczy, człowiek ledwo wypuszczony z objęć Morfeusza nie zauważa, czy mała wskazówka wskazuje 8 czy 7, ścieli łóżko, ubiera się i stwierdza, że coś chyba jednak jest nie tak... Ale za to dzień o godzinę dłuższy;) Zdarzyło się Wam kiedyś coś takiego?
Pozdrawiam Was ciepło!
xoxo
mojaKOSMETYKOmania

Bez odbioru!

28 komentarzy:

  1. Suchy szampon można z powodzeniem zastąpić pudrem "do pupy" dla dzieci :) Działa równie dobrze, starcza na więcej, no i cena... o wiele niższa...

    Zapraszam do wzięcia udziału w moim giveaway :)

    <3
    www.kasiabelhadri.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam taki suchy szampon Klorane kupiony w aptece za podobną kwotę, no może trochę tańszy. Też mam mieszane uczucia, bo uczucie świeżości jest nie wielkie, a włosy są takie jakieś przykurzone (czasem trudno wszystko z nich wytrzepać). Na objętość nie narzekam. Używam tego szamponu tylko jak jestem przyparta do muru, czyli nie umyłam włosów, bo pomyślała, że zrobię to później, a tu nagłe wyjście do znajomych, czy gdzieś.
    Jeśli jesteś zainteresowana jakimś tańszym odpowiednikiem, to widziałam w Superpharm jakiś taki szampon na półce z produktami Ziaji. Nie sprawdziłam ceny, ale nie wyglądał na drogi, a biorąc pod uwagę towarzystwo na półce to chyba nie było tak źle.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli chodzi o plasterki punktowe, to możesz wypróbować markę Marion. Plasterki tej firmy kosztują około 2 zł za 10 sztuk. Nie miałam ich, ale nawet gdyby się nie sprawdziły, 2 zl można odżałować.

    Kiedyś dawno temu Vichy miało w ofercie podobny produkt, ale to już zupełnie inna półka.

    Co do sztyftu przeciw pęcherzom i odparzeniom, to wiem, że Compeed ma coś podobnego (kilkanaście zł, w aptekach). Gdybym miała wybierać, zaufałabym raczej Compeed niż Essence.

    A suche szampony? Nie próbowałam, myślę, że zdają egzamin wyłącznie jako ostateczne wyjście awaryjne. Nie ma to jak świeża fryzura :) Też myję głowę codziennie, co bywa uciążliwe, bo włosy mam do pasa. Ale nie umiem inaczej :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. @Kasia_B domyślam się, że to ta sama zasada działania, ale nie chciałabym z szatynki stać się siwa;)

    OdpowiedzUsuń
  5. @Dorota dzięki za wskazówki, muszę przyjrzeć się temu szamponowi w superpharmie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. @cammie świeże włosy to u mnie podstawa, ale staram się myć co drugi dzień, bo jednak suszenie i układanie zajmuje mi trochę czasu:/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie miałam przyjemności z żadnym z wymienionych, ale to w takim razie ufając Twojej opinii (moja wyrocznia YTbowa;)), cieszę się. Jestem również zwolenniczką codziennego mycia włosów, ale dzięki skróceniu swoich włosów, "stylizacja" trwa o wiele krócej (nie używam już prostownicy), widok tłustych włosów u kogoś, albo świadomość swojego zaniedbania w tej kwestii jest dla mnie również nie do zniesienia. Pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam! Pisałam chyba godzinę dłuugi komentarz i mi się skasował! BRrr, przepraszam musiałam wyrazić swój ból. Otóż chciałam wtrącić swoje trzy grosze na temat tych porduktów. Jeżeli chodzi o suchy szampon to jest genialnym rozwiązaniem, ale nie na codzień. Pamiętam kiedy jechałam kilka dni do Londynu autokarem, a o umyciu włosów nie było mowy. Wtedy na jakiejś granicy zakupiłam suchy szampon( nie pamiętam nazwy). To on pomógł mi wytrzymać te kilka dni podróży bez uczucia nieświeżości(UF!). Niestety nie wyobrażam sobie stosowania tego produktu na codzień. Po pierwsze po długim stosowaniu może wysuszać włosy, po drugie jest to niehigieniczne, włosy nie są myte, a tylko sebum jest wchłonięte. Jak dla mnie to super wyjście awaryjne, ale nic po za tym. W tajemnicy zdradzę, że zabiegiem zastępczym, który ma może nie tak świetne, ale podobne działanie jest metoda pochodząca jeszcze ze średniowiecza( kiedy ludzie się jeszcze nie myli) i polega na przypudrowaniu włosów, puder również dobrze wchłania sebum. Jeżeli chodzi o plastry to nic nie wiem o tych douglasowych, ale od wieków stosuję płatki na wągry z nivea! Można je kupić na allegro, za grosze (1 zł jeden płatek) ja zawsze kupuję zapas i jestem mega zadowolona polecam. Jeżeli jestem zainteresowana wpisz w allegro nivea płatki oczyszczające o ile się nie mylę. Pozdrawiam Cię ciepło :*(missimify- wielbicielka)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam też taką manię, że muszę włosy umyć rano, choćby się paliło, waliło i nie wiadomo co jeszcze, muszę i koniec! Miałam kiedyś suchy szampon, jakiś chyba rosmanowy, nie pamiętam dokładnie i więcej tego nie kupię. Włosy po nim miałam sztywne jak druty, o o układaniu fryzury nie było mowy. To tak ode mnie :P

    A propos plasterków natomiast, to mi się przypomniało, jak byłam młodsza to wszędzie w klepach były takie plastry na nos, mające usuwać wągry :P Pamiętam, ze to okropnie bolało przy ściąganiu :D

    OdpowiedzUsuń
  10. @maniusiaab też nie traktuję tego szamponu jako codziennego rozwiązania, stosowałam go przeważnie na drugi dzień po umyciu, kiedy włosy nie są już super świeże, ale faktycznie nie wyobrażam sobie stosowania go na dłuższą metę, choć tak, jak wspominałaś, w podróży może sprawdzić się świetnie. dzięki za cynk o plasterkach, może się skuszę:)

    OdpowiedzUsuń
  11. @kobietaprzed30 z włosami to ja mam już taką schizę, że choćbym była czyściutka i pachnąca, a włosy będą dwudniowe, to będę się czuła jak ostatni brudas;)

    OdpowiedzUsuń
  12. @it girl ja jestem w stanie nawet godzinę snu poświęcić na to, by umyć włosy i zdążyć je ułożyć porządnie przed wyjściem. Dodatkowo włosy mam cienkie i liche, więc od razu widać, jak są nieświeże, bleee;)

    OdpowiedzUsuń
  13. rozumiem Cię doskonale, mam to samo :)
    pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Udałam się wczoraj do Sephory, skuszona Twoim filmikiem z YT. Niestety OPI u nas nie przecenione :( Z resztą wybór kolorów marny.
    Ale kupiłam ten zestawik z mineral flowers, jest przeceniony z 59 na 29 zł! I po pierwszej aplikacji jestem bardzo zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Super, zawsze się cieszę, jak coś polecam i okazuje się dobre również dla innych:) Na przecenione OPI trafiłam w Pasażu Grunwaldzkim we Wrocławiu, nigdzie indziej później już przecen tych lakierów niestety nie widziałam:(

    OdpowiedzUsuń
  16. Niestety, zawsze kupi sie cos co nie do konca nam pasuje ;) Ja ostatnio mam problem z deodorantami. Moj faworyt od wielu lat La Roc, postanowilam pewnego dnia zmienic na cos tanszego, ale tak samo dobrego. Poszlam do apteki i Pani zaproponowala mi deo 100% naturalny z aloesu (warto wspomniec, ze temat Eko jest dla mnie szczegolnie wazny ;)). Panie faktycznie pieknie, ale spelnia swoje zadania tylko 3 godziny :(:( Potem sprobowala z niesmiertelnym LadySpidStick... slabizna :/ Oczywiscie obydwa preparaty wyladowaly w koszu na smieci. Postanowilam sprobowac z Rexona, ktora nie robi sladow... taka z czarna koronka na opakowaniu. Super zakup! Deo slicznie pachnie i spelnia swoja role do wieczora. Niesamowite jest, ze nie brudzi ani troche. Nawet moj La Roc brudzil... ;) Na pewno kupie go jeszcze nie raz. Kosztuje okolo 9 zl! Dla mnie to hit ja za te cene. Polecam :)

    A teraz cos z innej beczki. Czy probowalas moze produkty Coastal Scents? Zamowilam sobie ich palete z 88, metalicznymi kolorkami. Znam opnie kilku dziewczyn i sa bardzo zadowolone z jakosci tych cieni. A moze Ty masz jakies doswiadczenia? ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Muszę wypróbować ten dezodorant, bo właśnie też mam z tym problem. Kupiłam jakiś czas temu antidral, ale nie powiem, żeby był jakoś super komfortowy w użytkowaniu.
    Z coastal scents mam paletę z 28 neutralnych kolorów, ale nie jestem z niej za bardzo zadowolona, cienie się osypują, niektórych w ogóle nie widać na powiece, nie korzystam z niem zbyt często, jednak być może te kolorowe są lepsze, gdyż też słyszałam dużo pochlebnych opinii na ich temat.

    OdpowiedzUsuń
  18. Z "drogeryjnych" dezodorantow mozesz sprobowac Fa Rice Dry. Jest bardzo przyjemny i przeszedl u mnie test bojowy w najwieksze upaly (w Rossmanie jest tez jego wersja podrozna).
    Czytajac Twojego posta troche sie ubawilam :) My kobiety - wyksztalcone, oczytane, doswiadczone, dorosle a na kolorowe opakowanie, przelomowe rozwiazania i nowosci reagujemy jak szympansy na banany. :)))
    Tylko udanych zakupow Wszystkim nam, kobietom, zycze :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Stepha, grunt, że mamy tego świadomość, jak podatne na reklamę i chwyty marketingowe z nas istoty;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Zawsze mnie intrygowały te suche szampony, dobrze wiedzieć, jak to się sprawdza w praktyce!

    I w ogóle podoba mi się taki temat (o kosmetycznych wtopach).

    Pozdrowienia ślę!

    OdpowiedzUsuń
  21. Aniu, fantastycznego masz bloga:) pewnie zostanę fanką, choć wielkich zdolności kulinarnych nie mam. może dzięki Tobie się rozwiną;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja pewnie podatna na reklamy jakoś tam jestem, nie lubię zbędnych gadżetów, więc spece marketingowi nie mają co na mnie liczyć, rozstawiając przy kasach różne kolorowistości.

    Suchy szampon stosowała moja koleżanka dla... swojego kota. I szczerze - dopiero niedawno dowiedziałam się, że funkcjonuje coś takiego także dla ludzi. Pytałam ostatnio weterynarza o takowe dla psów, akurat nie mieli. Pani wet jednak pokręciła głową i dziwnie spojrzała, gdy zadałam jej pytanie o takowy szampon i wywnioskowałam, że raczej go nie poleca (stwór był zatem kąpany tradycyjną metodą). Mi się ostatnio włosy przetłuszczają jak głupie, myślę, że to za sprawą upałów i innych jeszcze czynników. Staram się nie myć ich częściej niż co dwa dni, bo częstsze mycie tylko im bardziej szkodzi (i skoro Tobie ten szampon wystarczył na 5 użyć, ja miałabym go pewnie na 2 ;) ). Muszę chyba zacisnąć zęby i przeczekać, na szczęście nie muszę teraz zbyt często reprezentacyjnie wyglądać.

    Plasterki na zaskórniki nigdy mi nie pomagały, efekt był marny, więc raczej już do nich nie wracam.

    A, jeszcze coś. W liceum chodziłam spać o 21 (wstawałam ok. 5:30, taki miałam rytm), kiedyś o 23 zagłuchala do mnie koleżanka. Ja, obudziwszy się, wiele nie myśląc, wstałam, ubrałam się i poszłam myć zęby. A w kuchni moja mama: A ty co?. Uwielbiam ten moment, kiedy człowiek zdaje sobie sprawę, że może jeszcze tyyyle spać :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Kasiu, ja obudziłam się o 6:45 przekonana, że jest 7:45 (budzik zazwyczaj nastawiam na 8:00), zadowolona, że wyprzedziłam go o 15 min, wstałam, pościeliłam łóżko, ubrałam się i... zorientowałam się, że jest przed 7. Nie chciało mi się znowu przebierać w piżamę, więc stwierdziłam, że wezmę się godzinę wcześniej d roboty, ale dzień i tak miałam rozwalony;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Zasada działania suchego szamponmu jakos do mnie nie przemawia choc przyznaje szczerze ze nigdy takiego kosmetyku nie miałam... a po Twoim wpisie wnioskuje ze chyba nie bede miec. Nawet nie wiedziałam ze to jest takie drogie...

    Jezeli chodzi o plasterki- szczegolnie te o wdziecznie brzmiacej nazwie "na krosty"- uwazam ze o wiele lepszym, tanszym i na pewno wygodniejszym rozwiazaniem jest uzycie po porstu olejku z drzewa herbacianego.
    Powiedz mi prosze czy wygodnie sie spi z takim plastrem przyklejonym ta twarz?

    OdpowiedzUsuń
  25. Plasterki są malutkie, więc ja w ogóle ich nie czuję, ale może faktycznie masz rację, że sam olejek herbaciany byłby lepszym rozwiązaniem. Można go dostać np. w aptece?

    OdpowiedzUsuń
  26. Olejek z drzewa herbacianego mozna dostac w aptekach lub sklepach zielarskich. Nakłada sie go punktowo na krostki lub rozcienczonym przemywa cała twarz.

    OdpowiedzUsuń
  27. Zapomniałam najwazniejszego- nie moze sie dostac do oczu- po uzyciu nalezy dobrze umyc rece.

    OdpowiedzUsuń
  28. Jeśli chodzi o suchy szampon to polecam z Gosha ;) zapłaciłam za niego ok.30 pln.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...