Kilka dni temu przechadzałam się po berlińskich sklepach, konkretnie po galerii Kaufhof na Alexanderplatz. W zasadzie nie miałam zamiaru robić żadnych zakupów kosmetycznych, ale zmierzając do wyjścia, coś mnie podkusiło, żeby odbić na parterze w lewo i zajrzeć na stoisko Catrice. Prawie podskoczyłam, kiedy zobaczyłam, że półka z lakierami NARESZCIE została uzupełniona :))). Oczywiście nie mogłam sobie odmówić zakupu kilku "cukiereczków" i dzisiaj przedstawiam pierwszy z nich w odcieniu Clay-ton, My Hero.
Początkowo po pomalowaniu paznokci kolor ten w ogóle do mnie nie przemówił. Ot, taka właśnie glina (ang. clay) z delikatnym złotym shimmerem, o którym byłam przekonana, że nie będzie widoczny po zaaplikowaniu produktu na płytkę. Malowałam wieczorem bez przekonania, rano zaś doznałam olśnienia, bo kolor w dziennym świetle naprawdę nabrał uroku! Jest to szarawo-brązowy odcień ze złotą poświatą, która jest efektem zatopionych w lakierze mikroskopijnych drobinek, widocznych jednakże jedynie przy ostrym dziennym świetle. Kolor fantastycznie współgra w odcieniem mojej skóry, dłonie wydają się być bardziej opalone i nabierają momentami oliwkowego odcienia. Bardzo podoba mi się ten efekt :).
Aplikacja standardowa dla lakierów Catrice: pędzelek szeroki, dość nieporęczny, lakier gęsty, ale za to kryjący. Dla uzyskania głębi koloru zawsze nakładam dwie warstwy, tym razem na pazokciach mam również testowaną przeze mnie aktualnie bazę proteinową z Essie oraz top coat z tej samej firmy good to go!
Sądzę, że mój początkowy sceptycyzm przerodzi się chyba w "błotnisty" jesienny romans ;). A Wam jak się podoba?
No mnie się podoba :) Kiedy dostałam swój własny egzemplarz Clay-tona pomyślałam 'OMG, co za ohydztwo' jednak po pomalowaniu była big love :D
OdpowiedzUsuńPrawda? Tzn. mi się w buteleczce nawet podobał, później była chwila zwątpienia, a później już prawdziwa miłość;)
OdpowiedzUsuńja bym chciała zobaczyć pozostałe nowo-nabyte skarby :D :))
OdpowiedzUsuńna pewno się tutaj pojawią:)))
OdpowiedzUsuńpiękny, szczególnie to drugie zdjęcie oddaje tę złotą poświatę. dla mnie bomba, pozdrawiam ciepło ! :)
OdpowiedzUsuńCo warto przywieźć z Berlina? Możliwe, że niedługo zawitam tam na kilka dni :)
OdpowiedzUsuńSlicznyyy :) Ostatnio zakochalam sie w blotynistych i szarych kolorkach <3 Kto by pomyslalal, kiedys malowala tylko na czerwono...
OdpowiedzUsuń@Estella najlepiej przywieźć Berlin;) a tak na poważnie, to zależy, czego szukasz:)
OdpowiedzUsuń@elimerka a ja właśnie na odwrót, błotka goszczą u mnie już od dawna, teraz wracam trochę do klasyków i czerwienie sobie kupiłam;)
Bardzo fajny kolorek, oryginalny dzięki złotym drobinom. Czekam na następne skarby ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
piekny, musze zapolowac na Catrice..
OdpowiedzUsuńno piękny, piękny, szkoda, że te Catricy takie słabo dostępne.. bububu ;)
OdpowiedzUsuńMizz chciałabym coś czego nie można kupić w Polsce, a warto mieć ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno warto odwiedzić dm i przyjrzeć się kosmetykom p2 (polecam lakiery i szminki), w galerii Alexa na Alexanderplatz jest coś a la nasz Inglot, nazywa się Kookai, nic tam jeszcze nie kupiłam, ale zajrzeć na pewno warto, bo jest niedrogi, poza tym Lush, jeśli nie miałaś przyjemności jeszcze być, to warto odwiedzić dla samego klimatu i zapachu. Wbrew pozorom te czasy, kiedy pewnych rzeczy nie można było dostać w Polsce się skończyły, dlatego zakupy za granicą to już nie taka wielka frajda jak kiedyś;)
OdpowiedzUsuńLubię sobie przywieźć z zagrmanicy ;) kosmetyki marek niedostępnych u nas - np. Urban Decay czy Lush. No nic, zrobię nalot na jakąs drogerię i na pewno znajdę coś co koniecznie musze mieć ;)
OdpowiedzUsuńO p2 wiem, dzięki za przypomnienie :)
Musze luknac na te gline ;) U mnie tez lakiery migusiem sie rozchodza. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpiękny kolor!
OdpowiedzUsuń