niedziela, 25 marca 2012

Love, love, love

Jakiś czas temu pisałam, że przy okazji jednego z zamówień w Asian Store dostałam próbkę Lioele Dollish Veil Vita BB (cena: 79 zł, 30 ml), która narobiła mi chrapkę na więcej. Bałam się rozczarowania, bo wiadomo, z próbkami różnie bywa, ale nie, stało się, znalazłam mój "numero uno" w dziedzinie BB!!!


Dollish to krem 2w1. Może stanowić bazę pod makijaż, można go również stosować samodzielnie w roli kremu BB. Jego główna funkcja to wyrównanie kolorytu skóry. Występuje w dwóch wersjach: zielonej mającej na celu tuszowanie zaczerwienień oraz fioletowej, która koryguje żółte przebarwienia i zasinienia. Krem dzięki zawartości mikrokapsułek daje bardziej naturalny efekt, dostosowuje się do odcienia cery, dzięki zawartości witamin (A, B5, C, E, F, H) odżywia skórę i nawilża bez uczucia tłustości.

Pod zapewnieniami producenta podpisuję się rękami i nogami. Mimo że krem mam stosunkowo krótko kocham go miłością szczerą. Za co?

1. Opakowanie. Jest miłe dla oka, solidne, ma rewelacyjną pompkę, która pracuje naprawdę bez zarzutu i zawsze wydobywa tyle produktu, ile akurat potrzebuję.


2. Odcień. Moja wersja Dollish jest w odcieniu Gorgeous Purple i faktycznie krem po wydobyciu z opakowania ma liliowy kolor, który stopniowo uwalnia pigment, kiedy wcieramy go w skórę. Kolor idealnie dostosowuje się do kolorytu mojej cery, ale UWAGA został stworzony raczej z myślą o bladolicych.

3. Właściwości. Krem wspaniale wyrównuje koloryt twarzy, ukrywa wszelkie przebarwienia, zasinienia, sprawia, że skóra staje się rozświetlona i promienna jak nigdy, przy jednoczesnym zachowaniu jej naturalnego wyglądu. UWAGA jednak, krycie nie jest spektakularne i w razie większych niespodzianek trzeba dopomóc sobie korektorem.


4. Komfort noszenia. Dollish idealnie zlewa się z moją cerą, nie sposób chyba wyrządzić nim sobie krzywdę. Skóra po zastosowaniu jest wyraźnie rozluźniona i nawilżona. Mimo iż na mojej buzi po kilku godzinach pojawia się błysk, krem trzyma się dzielnie w miejscu przez cały dzień. W razie błyszczenia warto wspomóc się bibułkami matującymi (o których wkrótce :)) i po sprawie.

Dolllish z pewnością nie jest kremem pozbawionym wad, można mu zarzucić słabe krycie i krótką trwałość, ale ja ten BB po prostu UWIELBIAM i wiem, że od tej chwili będę sięgać tylko po niego. Już dawno nie wyglądałam i nie czułam się tak dobrze z jakimkolwiek "podkładem" na twarzy. Jak dla mnie to prawdziwy strzał w 10, Święty Graal i co tylko jeszcze :). 

Narobiłam Wam chętkę? ;)))

Nad jakością niniejszego posta i poprawnością ortograficzną czuwała: redaktor naczelna Luna ;)))



39 komentarzy:

  1. miałam zielony, dla mnie za ciemny :((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z opisu na stronie wynika, że zielony daje efekt natural beige, a fioletowy light beige

      Usuń
    2. wlasnie, a na swatchach po rozmazaniu wyglądają niemal identycznie ;)

      Usuń
  2. ja się czuję zainteresowana, ale póki co muszę przynajmniej trochę zużyć moje obecne bb - kremy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam i sobie chwalę, ale faktycznie jest dla bladolicych. Nie lubi się tez z Beautyblenderem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też to zauważyłam, mój się zabarwił lekko na fioletowo:/

      Usuń
  4. Hahhaha świetny kociak
    i gratuluję znalezienia KWC

    OdpowiedzUsuń
  5. Brzmi bardzo ciekawie. Bardziej mnie zainteresował kolor zielony, ale obawiam się, że będzie za ciemny dla mojej bardzo bladej cery...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co się orientuję, pigment w zielonym odcieniu, jest ciemniejszy niż w fioletowej wersji

      Usuń
  6. miło czytać o sukcesie w poszukiwaniu odpowiedniego podkładu Mizz :) cieszę się razem z Tobą ! jeśli będę poszukiwała kiedyś pierwszego kremu BB wrócę tutaj :) Luna - ma cudowne oczy, zjawiskowe !!!
    Mówisz, że taka z niej omnibuska jedna ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. omnibuska, że ho ho;) mam nadzieję, że moje recenzje będą Ci kiedyś pomocne:)

      Usuń
  7. konkretny blog, bardzo lubię tu wracać !


    Zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jak narazie jestem zakochana w Misshy Perfect Cover, jest to mój pierwszy BB Cream, ale z pewnością nie ostatni:)

    OdpowiedzUsuń
  9. jeszcze nigdy nie miałam BB, ale jakoś mnie nie ciągnie
    - jednak musze przyznać że wygląda prześlicznie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też nie ciągnęło, do czasu... spróbowałam jednego i od razu zachciało mi się następnych, w tej chwili podkłady poszły u mnie w odstawkę i toaletką rządzą BB;)

      Usuń
  10. nie stosowałam jeszcze kremów BB, ale coraz bardziej się do nich przekonuję :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Zamówiłam wersję zieloną. Zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  12. o jaaa, kusisz bardzo! będę musiała się za nim rozejrzeć przy następnych bb-kremowych zakupach ;) ile kosztował?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cena wyróżniona jest w tekście tłustym drukiem;P 79 zł+przesyłka

      Usuń
    2. ah, przepraszam, gapa ze mnie xD

      Usuń
    3. zdarza się najlepszym;D

      Usuń
  13. ja nie mam zapotrzebowania na wersję zieloną, fioletowa na zmęczoną, pozbawioną blasku cerę jest super!

    OdpowiedzUsuń
  14. Luna my love! <3 :)
    Ja ostatnio testuję tego typu azjatyckie specyfiki jednak nie jestem w stanie na trwałe na nie się przerzucić. Wolę chyba tradycyjne podkłady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam właśnie w drugą stronę, wolę azjatyckie specyfiki niż tradycyjne podkłady;)

      Usuń
  15. Ja też go ostatnio testowałam - dostałam próbkę do zamówienia i ze wszystkich dotąd testowanych przeze mnie bb kremów efekt tego na twarzy najbardziej mi się podoba a głównie to, że nie ma błyszczącego wykończenia. Niestety wysypuje mnie po nim zostanę więc przy moim innym ulubieńcu z Lioele

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi na szczęście krem służy i żadnych niechcianych przyjaciół nie zaobserwowałam:)

      Usuń
  16. Wpadl na moja liste must have a dzieki Twojej recenzji utwierdzilam sie jeszcze bardziej w przekonaniu, ze chce obie wersje. Bedzie jak znalazl jako baza pod puder na okres wiosenno-letni choc mam nadzieje, ze na pozniej tez dobrze sie spisze.
    Azjatyckie cuda mnie nie porwaly w 100% ale od czasu do czasu lubie pojsc w te strone aczkolwiek nie licze na zadne cudowne wlasciwosci pielegnacyjne;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie też wszystko nie kręci, ale prawda jest taka, że kiedy stosuję kremy BB moja cera jest w o wiele lepszej kondycji niż po tradycyjnych podkładach:)

      Usuń
  17. skusilam sie na ten krem bb (wersje zielona) po Twojej recenzji i jestem zachwycona! najlepszy bb cream jaki mialam :-)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...